zdj:flickr/Neil Moralee/Lic CC
(Łk 13,10-17)
Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od
osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła
się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej:
Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Włożył na nią ręce, a natychmiast
wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że
Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: Jest sześć dni, w których należy
pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu! Pan mu
odpowiedział: Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła
od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan
osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień
szabatu? Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały
cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.
Mili Moi…
Całkiem udany dzień… Przede wszystkim przygotowałem sobotni dzień skupienia dla
parafii, a to już dużo. A ponadto zaczytany jestem… Czuję się trochę jak
licealista. Pani profesor zadała nam lekturę… I właściwie to tak właśnie jest.
Wkrótce rusza nasz Literacki Klub Dyskusyjny (czy jakkolwiek będzie się on
nazywał), który ma się stać środowiskiem dla obcowania z niebanalną literaturą
oraz przestrzenią wymiany myśli. Pierwszy wątek, to stosunek sacrum wobec
profanum na podstawie powieści „Kamień na kamieniu” Myśliwskiego. Inicjatorka
przedsięwzięcia, nasza lokalna Pani Profesor zadała, więc posłusznie czytam.
Jak już skończę, to musze jeszcze odsłuchać dwóch audycji w tym temacie i tak
wyposażony będę mógł się już udać na pierwsze spotkanie… To, mam nadzieję,
będzie prawdziwa uczta.
A dzisiejsza, ewangeliczna scena, za każdym razem gdy ją czytam, na nowo mnie
zaskakuje. Przełożony synagogi zdaje się znać moc Boga. Potrafi sobie wyobrazić
sceny uzdrowienia. A może już je widział. Ale według niego Bóg musi się
stosować do zasad. Bo co to za Bóg, który robiłby sobie co chciał. Są pewne
zasady i On musi ich przestrzegać, a nie tak jakoś poza protokołem…
I zamiast się człek ucieszyć, wykorzystać tę sytuację do wygłoszenia pochwały
na cześć Boga, zbliżyć do Niego wszystkich obecnych, to on się napina, bo nie
tylko zakłuło go złamanie przepisu Prawa, ale może jeszcze bardziej fakt, że
nie umie uczynić z tego faktu zarzutu wobec Jezusa. Nie stać go na taką odwagę.
Napomina więc lud – sześć dni macie na leczenie…
Jaki banał… Ten, który nie waha się naruszyć spoczynku szabatu tylko po to,
żeby mu wół nie padł z pragnienia i żeby nie stracił przez to finansowo, nie
potrafi dostrzec, że właśnie został przywrócony do życia człowiek. Tak bowiem można
określić cud, który dokonał się z nadmiaru Bożej miłości, cud, o który nikt nie
prosił, cud, którego się nikt nie spodziewał. Bożek Prawa znowu okazał się silniejszy...
Bóg, który objawia swoją chwałę wobec różnych ludzi – wierzących,
niewierzących, trochę wierzących. Ale najrzadziej wobec bardzo wierzących – w swoje
bożki, które skutecznie ich od Niego oddzielają. Wobec takich nie może uczynić
nic. I może to jest główna przyczyna tego, że cuda i znaki Jego miłości nie
dzieją się wokół nas… Za dużo tam bożków, które są dla nas znacznie ważniejsze
od Niego. A On z nimi nie będzie konkurował. Choć z pewnością nadejdzie dzień,
że wyraźnie pokaże nam ich wartość… Nadejdzie kiedyś szabat naszego życia,
szabat spotkania z Bogiem Prawdziwym…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz