Jezus powiedział do swoich
uczniów: "Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że
przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich!
Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie. Wy
zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci
Twoje imię! Niech przyjdzie Twoje królestwo; niech Twoja wola się spełnia na
ziemi, tak jak w niebie. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; i
przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam
zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. Jeśli
bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz
niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam
także waszych przewinień".
Mili Moi…
Cudowne rekolekcje u
Sióstr Misjonarek zakończyłem w piątek. To był dobry czas. Nabrałem tam sił na
wielkopostne zmagania. Wyciszyłem się, pomodliłem na spokojnie. W sobotę zamieniłem
walizkę i wyruszyłem na pierwsze rekolekcje wielkopostne do Ostródy. Tu, w
parafii świętego o. Pio, próbuję opowiadać ludziom o wymaganiach Ewangelii.
Oprócz dorosłych próbuje też przemawiać do dzieci, które skądinąd bardzo mile
mnie zaskakują. Jednak mniejsze ośrodki mają to do siebie, że dzieciaki są po
prostu grzeczniejsze, bardziej skore do współpracy. Tak czy owak, głosi się dobrze,
ale już jutro kończymy, więc wracam do domu.
W czwartek nagrywam z
przemiła panią Moniką krótkie filmy dla TVP Gdańsk na temat Triduum Paschalnego.
Mam nadzieje, że pójdzie nam dość szybko, bo nie chciałbym całego dnia na to
przeznaczać, tym bardziej, że trzeba przysiąść nieco nad Pierwszą Sobota,
której mam przewodzić w naszej parafii w Gdyni. Cieszę się, bo nieczęsto mam ku
temu okazję. Za to wieczorem rozpoczynam już rekolekcje w parafii świętych Judy
i Tadeusza w Chwaszczynie. To chyba jeszcze Gdynia. Niemniej mam dwadzieścia
minut jazdy do tego kościoła z domu, więc rzeczywiście zamierzam dojeżdżać.
Przynajmniej prześpię się w swoim domu.
A dziś po raz kolejny
usłyszałem „bądź wola Twoja”. Ten temat chodzi mi po głowie od kilku lat. Ja
cały czas proszę Pana, żeby mi ją objawiał. Szukam jej i chcę ją pełnić. Mam
rzecz jasna wzloty i upadki. Czasem mówię Mu – tylko to, co Ty wymyślisz. A
czasem – niech Twoja wola zgadza się z moją, bo sądzę, że tu mam naprawdę
rację. Czasem wydaje mi się, że coś
wiem, podczas gdy tak naprawdę nie wiem właściwie nic. Wierzę, że On się moim
losem interesuje, wierze w Jego plan uszczęśliwienia mnie i wierzę, że on jest lepszy
od wszystkiego, co sam mógłbym wymyślić. A jednak są takie sytuacje, w których
nie wyobrażam sobie, że może być inaczej, niż ja to sobie wymyśliłem. A potem
nagle musze sobie to wyobrazić. I okazuje się to całkiem możliwe. Trudny dla
mnie temat, w którym doznaję sporego napięcia. Został jeszcze dobry rok
kadencji, w której pełnie funkcję Asystenta do spraw MI. A za rok nowa wola…
Tylko czyja? Jego czy moja?