Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: "Podobnie jest z
królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż,
przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów,
drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz
ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obieg i zyskał drugie
pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten
zaś, który otrzymał jeden, poszedł i, rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego
pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.
Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i
rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów
zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach
niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” Przyszedł
również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: „Panie, przekazałeś mi dwa
talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i
wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do
radości twego pana!” Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł:
„Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym: żniesz tam, gdzie nie
posiałeś, i zbierasz tam, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i
ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” Odrzekł mu pan jego:
„Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam,
gdzie nie rozsypałem. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja
po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten
talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma,
będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet
to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam
będzie płacz i zgrzytanie zębów”.
Mili Moi…
Cudowny, maryjny tydzień
za mną… We wtorek, podczas wieczornej Mszy Świętej, przyjęliśmy do Rycerstwa
Niepokalanej osiemnaście osób. Większość z nich to ludzie w tak zwanym „kwiecie
wieku”, co cieszy, bo być może dzięki nim uda nam się zmienić nieco oblicze
wspólnot rycerskich, kojarzonych częstokroć wyłącznie z osobami starszymi.
Podczas gdy oddanie się Maryi nie jest zarezerwowane dla seniorów. We
wspólnotach zaś dobrze jest zachowywać równowagę, bo kiedy zaczyna dominować
jedna grupa wiekowa, pozostałe dość szybko znikają…
Dziś natomiast zawierzyłem
dom i rodzinę Grażyny i Tadeusza naszej Niepokalanej Matce, dokonując jednocześnie
poświęcenia Jej figury w ich pięknym ogrodzie. Cudownie jest patrzeć na ludzi,
którzy z zaufaniem się Jej zawierzają. Uroczystość była podniosła. Były dzieci
i wnuki, byli sąsiedzi. Wspólny śpiew i różaniec… I okazuje się, że można i
wcale nie jest to takie trudne. A wręcz przeciwnie – naturalne, a może wręcz
oczywiste. (a poświęcona figurka na zdjęciu)
Niektórzy z moich braci
mówią czasem z tęsknotą – ale bym sobie gdzieś pojechał… Ja wówczas odpowiadam –
ale bym sobie pomieszkał w klasztorze… Choć przez chwilę. Nie było mi dane również
w tym tygodniu. Krynica Morska, Białogóra, Rowy – nadmorskie miejscowości, w
których odbywają się lub będą się odbywać nasze zakonne rekolekcje, za które
również jestem odpowiedzialny. Należy zatem pojechać, przedstawić się, pogadać o
przyszłych terminach… Wizyta niby kurtuazyjna i krótka, ale czas spędzony w
aucie wcale nie krótki. Dwa dni wycieczkowe mi się z tego zrobiły…
A dziś rzut oka na moje
własne talenty… Choć nie mają one przeliczalnej wartości, jak te ewangeliczne,
to jednak powstało we mnie pytanie komu one bardziej służą – Bogu, który jest
ich właścicielem, czy mnie samemu, który jestem zaledwie ich dzierżawcą? Bo przecież
z talentów można całkiem nieźle żyć… I nie tylko o finansową stronę
przedsięwzięcia mi idzie… Można dzięki nim uzyskiwać aprobatę, aplauz, podziw,
pochwały i całe mnóstwo innych, niematerialnych dobrodziejstw. Czy mi wolno?
Czy nie zamieniam się wówczas w agenta, który traktuje Boga niczym klienta
wobec którego wykonuje się pewną usługę, ale na którym się po prostu zarabia?
Jak łatwo wówczas zdystansować się od Bożych spraw! Jak łatwo stać się zaledwie
najemnikiem! Nie utożsamiać się…
A przecież talenty to
tylko narzędzia. Niezbędne do osiągnięcia wyznaczonych raczej, niż zamierzonych
celów. Pan nie dał mi ich dla żartu, ani po to, żebym uwił sobie w ich cieniu
wygodne gniazdko. Dał mi je po to, żebym posługując się nimi „pomnażał Jego
majątek”. Innymi słowy – żebym przyprowadzał do Niego Jego dzieci… I o mnie
naprawdę najmniej tu chodzi… W tym procesie zdecydowanie najmniej…