sobota, 30 maja 2020

"moje dzieci"??? - Jego dzieci!!!



(J 21,20-25)
Gdy Jezus zmartwychwstały ukazał się uczniom nad jeziorem Genezaret, Piotr obróciwszy się zobaczył idącego za sobą ucznia, którego miłował Jezus, a który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi, i powiedział: „Panie, kto jest ten, który Cię zdradzi ? ”Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: „Panie, a co z tym będzie? ”Odpowiedział mu Jezus: „Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną”. Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: „Jeśli Ja chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego?” Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe. Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.


Mili Moi…
Wczoraj wieczorem zakończyłem rekolekcje u sióstr serafitek w Poznaniu, a dziś o szóstej rano pojechałem spowiadać dobre siostry dominikanki. One znoszą takie moje różne fanaberie związane z terminami i godzinami spowiedzi i choć twierdzą ze śmiechem, że o szóstej rano nie wiedzą z czego się spowiadać, to jestem z nich dumny, bo nieźle sobie radzą. Ja o szóstej rano jem już drugie śniadanie…

Po nich jeszcze całkiem spore grono moich penitentów dziś zawitało… „Upycham” ich jak się da, bo już w poniedziałek ruszam na kolejny tydzień rekolekcji. Tym razem do sióstr boromeuszek, do Trzebnicy. Jutro natomiast zakończenie rekolekcji ewangelizacyjnych u sióstr franciszkanek, które głoszę im przez cały miniony rok. A co za tym idzie, również modlitwa o nowe napełnienie Duchem Świętym. Chyba jeszcze nigdy nie kończyłem tych rekolekcji w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, więc spodziewamy się jutro Jego wielkiego przyjścia. Sióstr jest ponad trzydzieści, więc czeka nas po południu piękna Pięćdziesiątnica.

Dziś wieczór świętujemy… Rzadkie chwile, kiedy wszyscy jesteśmy razem, kiedy możemy pobyć wspólnie i budować naszą wspólnotę w radości. A tej nam nie brakuje… Nasz przełożony został podczas kapituły wybrany na trzecią czteroletnią kadencję, a i mój wybór pod to świętowanie podpinamy. Mnie to nowe zadanie na razie niezmiernie zdumiewa… Przede wszystkim w tym aspekcie, że z perspektywy czasu łączę różne fakty z ostatnich lat, które dziś układają mi się w całość i tłumaczą tę decyzję Prowincjała i braci. Maryja mnie do tego przygotowała i po prostu sobie wzięła, niczym swoje narzędzie. A ja bardzo, ale to bardzo się z tego cieszę… I na razie trwam w niemym zachwycie…

Słowo dziś skierowało mój wzrok na wszystkich tym, którym służę w kierownictwie duchowym. Jest ich coraz więcej i dziś pomyślałem sobie, że muszę koniecznie zintensyfikować modlitwę za nich. Proszę Ducha Świętego o pomoc przed każdym spotkaniem. Tego się już nauczyłem i traktuje to nader poważnie. Ale czuję, że muszę ich jeszcze bardziej zawierzać Jezusowi. Staram się być dostępnym zawsze… Ale chyba muszę zacząć ćwiczyć bilokację, bo okazuje się, że wciąż potrzeby są większe niż moje możliwości. A tak bardzo bym chciał z siebie dawać jeszcze więcej i więcej… Z bólem, ale jednak, muszę określać i akceptować swoje granice… Czasem przychodzi mi w związku z tym pytanie – Panie, a co z nimi będzie??? Nie mam, bynajmniej, poczucia bycia kimś niezastąpionym. Ale po prostu czuje się odpowiedzialny za powierzonych mi ludzi… I to Jego dzisiejsze – co tobie do tego? jakoś mnie uspokaja. Przecież oni wszyscy są Jego dziećmi. I On potrafi się o nich zatroszczyć dużo lepiej niż ja… Po cóż więc się niepokoić???

środa, 27 maja 2020

źródło...



(J 17,11b-19)
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”.


Mili Moi…
Pozdrawiam Was od sióstr serafitek z Poznania… Modlimy się razem, a ja głoszę im rekolekcje. Uczestniczek niemal dwadzieścia. Dobry czas i mija mi niesłychanie szybko. Jak zawsze. Ale to prawdziwy duchowy odpoczynek… Regularność modlitwy. Posługa sakramentalna. Rozmowy.

A od wczoraj obradowała nasza kapituła prowincjalna. W skróconej formie i przez internet, ale odbywały się głosowania na różne urzędy… I musze się z Wami podzielić, że zostałem przez braci wybrany do funkcji Prowincjalnego Asystenta do spraw Rycerstwa Niepokalanej Polski Północnej. Nasz maryjny, maksymilianowy ruch, który istnieje i działa przy naszych franciszkańskich, ale także przy wielu diecezjalnych parafiach. Ja mam być przez najbliższe cztery lata takim reprezentantem Prowincji, który będzie dbał o ich potrzeby, odwiedzał, organizował im skupienia i inne wydarzenia duchowe… Prawdopodobnie będę nadal rezydował w Poznaniu, a praca w terenie… Oczywiście do tego rekolekcje… A zatem nie mniej obowiązków, ale zdecydowanie więcej…

Przyznam szczerze, że bardzo mnie ucieszyła ta propozycja Prowincjała, ponieważ odczytałem to jako ewidentne zaproszenie Maryi do większej bliskości z Nią. Widzę w tym również owoc mojego zawierzenia, którego dokonałem 1 stycznia. Matka Boża potraktowała moje słowa poważnie i za to Jej dziękuję… To dość zaskakujące, ale Pan mi to zapowiedział podczas rekolekcji we wrześniu. Kiedy rozmawiałem z kierownikiem duchowym danym mi na ten czas i rozważałem różne warianty przyszłości, on powiedział mi – zobaczy ojciec, że Pan przyjdzie z propozycją inną niż dziś ojciec przewiduje i pewnie ojca zaskoczy… Wszystko okazuje się prawdziwe… W każdym razie kolejny, nowy etap…

Zatrzymało mnie dziś w Słowie to pragnienie Jezusa – uświęć ich w prawdzie… Miałem okazje ostatnio kilkakrotnie posłuchać internetowych wypowiedzi księży, którzy już nie głoszą prawdy Ewangelii. Odeszli od niej daleko na rzecz innych treści – głównie swoich własnych objawień. Ze zdumieniem wsłuchiwałem się w to, co mówią i doznawałem niemal fizycznego bólu. Po pierwsze z powodu ich sprzeniewierzenia się misji i powołaniu świadków prawdy, a po wtóre… Pod filmem wyświetlono liczbę odsłon. Ponad 50 tysięcy.

Demon buduje alternatywny Kościół. Miesza prawdę z fałszem. Łowi na przynętę „mocnych treści”, „radykalnych postaw”, "gorliwości”. Jedyny owoc? Zamieszanie i brak jedności. Podział na lepszych i gorszych. Pogarda… Dziś ponownie zdałem sobie sprawę, że ambona to nie miejsce na moje własne myślątka, ani na coraz bardziej kontrowersyjne wypowiedzi. Ambona ma być źródłem krystalicznej prawdy – Ewangelii. Tylko tyle. I aż tyle…

piątek, 22 maja 2020

radości...



(J 16, 20-23a)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać".


Mili Moi…
Kolejny tydzień mija… Nareszcie pracowicie… Przede wszystkim sporo spowiedzi. Ruszył naród. Odważył się. Oczywiście mówię o tych, którzy przychodzą do mnie indywidualnie, bo w kościele nadal słabo. W czwartek podczas całodziennego dyżuru naliczyłem siedem osób.

Wtorek i środa to wizyta w radio… Oznacza to, że od niedzieli wracają na antenę nasze audycje. Tak się rozochociliśmy, że mamy postanowienie, żeby nie zawieszać w tym roku na wakacje naszego gawędzenia. Dla nas to też ważne i potrzebne spotkania. Budują nasza przyjaźń. Są okazją do dużej dawki dobrego śmiechu.

Dziś z kolei popracowałem nieco nad jubileuszową konferencją dla sióstr świętej Rodziny z Bordeaux. Jutro pod Łodzią mam się z nimi spotkać na „cichym świętowaniu”. Śmieję się z sekretności tego spotkania, bo sióstr jest w Polsce tyle, że nawet gdyby wszystkie przyjechały, to wciąż nie złamałyby obowiązujących przepisów o zgromadzeniach. Ale ich plan hucznego świętowania rzeczywiście „wziął w łeb”. Więc jestem wariantem zastępczym.

A od niedzieli zaczynam rekolekcje dla sióstr serafitek w Poznaniu. Te pojawiły się dość niespodziewanie, bo nie były wcześniej planowane. Ale z przyjemnością je wygłoszę i tę posługę podejmę…

W Słowie zatrzymuje mnie dziś brak zgodności w uczuciach między nami, chrześcijanami i światem. Jezus zdradza w innym miejscu jego przyczynę – nie poznali ani mnie ani Ojca. Nie mogą więc was zrozumieć. Dla świata jesteście „oszołomami”, którzy nie mają problemów, więc je sobie tworzą. Obrazem tego jest prokonsul Galio z dzisiejszego pierwszego czytania, który wypędził Żydów z sądu, bo uznał, że religijnymi baśniami zajmował się nie będzie. To więc, co dla nas jest istota naszego życia, nasza wiara, dla świata nie znaczy nic.

Czy to upoważnia nas do pogardy wobec myślących inaczej? Czy mamy stosować tę samą przemoc, której my sami bywamy adresatami? Czy możemy się odwrócić na pięcie i zostawić świat z jego myśleniem, wyrokując – a niech się smaży w piekle…? Chyba jednak niekoniecznie. Cóż zatem? Pozostaje świadectwo radości, której nikt nas nie zdoła pozbawić – zapowiada Pan. Radości, której świat jest spragniony bardzo, czego dowodem jest zastąpienie kultury przez rozrywkę, a nie jest w stanie jej osiągnąć. Znika ona wraz z wyłączeniem ekranu. Radość płynąca z wiary, radość mimo wszystko, radość wbrew, radość intensywna, soczysta, zaraźliwa – ta Boża radość może wciąż przemawiać… Mamy to…

sobota, 16 maja 2020

kierunek - niebo...



(J 17,20-26)
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: „Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich”.


Mili Moi…
Drgnąłem… Po moim krótkim uwięzieniu na stryszku, w sobotę ruszyłem na rekolekcje do sióstr klarysek do Pniew. Z internetem było tam krucho, więc nie pisałem. Ale za to – złapałem sporo świeżego powietrza chadzając na długie spacery. Zwłaszcza, że okolica to zaiste urokliwa. Siostry słuchały z dużym zainteresowaniem i wdzięcznością, którą wyraziły na koniec również licznymi słoikami z przetworami, które zawiozłem do domu. Równolegle do rekolekcji dla sióstr odbywały się wieczorne spotkania dla Grupy o. Pio działającej przy klasztorze sióstr. Kilkanaście osób na codziennej Eucharystii sprowokowało mnie do odnowienia przyjaźni z tym wyjątkowym świętym…

A od czwartku ogarniam sprawy poznańskie. Sporo spowiedzi. Delikatne przygotowania do przyszłotygodniowej wizyty w Radio Niepokalanów, bo i w eterze dochodzi powoli do odmrożenia. Przyszły tydzień to również skupienie dla sióstr pod Łodzią i początek rekolekcji dla sióstr w Poznaniu. No i wizyta u fryzjera…

Chyba mogę podzielić się już z Wami moją małą radością… Wspominałem kilkakrotnie na łamach mojego bloga, że doznaję wewnętrznej rozterki dotyczącej miejsca mojego posługiwania. Czy powinna to być Polska, czy może należałoby wrócić do USA? Argumenty były bardzo liczne i wskazywały na wartość zarówno jednego, jak i drugiego rozwiązania. Ja niestety nie byłem w stanie podjąć żadnej decyzji, ponieważ każda z nich wydawała mi się równie dobra… Prosiłem więc mojego nowego Ojca Prowincjała, żeby pomógł mi tę decyzję podjąć. Miałem takie głębokie przekonanie, że rację miał święty o. Maksymilian Kolbe, kiedy mówił, że w zakonie z wolą Bożą mamy łatwo… Komunikują ją nam nasi przełożeni, więc wystarczy im zaufać. W tym duchu oddałem się do dyspozycji Ojca Prowincjała deklarując, że przyjmę każdą jego decyzje, a on ją podjął. Zdecydował, że zostaję w Polsce… A ja doświadczyłem cudu posłuszeństwa, bo moje wewnętrzne wahadło się zatrzymało… I dziś cieszę się, że na wszelkie wątpliwości i tęsknoty, które niewątpliwie jeszcze nie raz wrócą, będę mógł odpowiedzieć – wola Boża jest mi znana, bo mój Prowincjał powiedział…

A w Słowie urzeka mnie tęsknota Jezusa za każdym z nas… Chcę, żeby byli tam, gdzie ja jestem, żeby widzieli chwałę moją… I tak sobie pomyślałem, że On za mną tęskni, ale czy ja za Nim? Czy spotkanie twarzą w twarz, w śmierci, jest czymś, czego dziś gorąco pragnę??? Ja? Pracoholik? Przecież w gruncie rzeczy przeraża mnie zaśpiew – wieczny odpoczynek, racz mu dać Panie… Jaki odpoczynek? Chyba jeszcze nie… Przecież ja się nawet jeszcze nie zdążyłem na poważnie zmęczyć… A zupełnie poważnie, to myślę, że dziś nie umiem za Nim tęsknić tak, jak On za mną. Pewnie dlatego, że nie umiem sobie wyobrazić tego, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło… Ja jestem ograniczony. Ale Jego miłość nie ma żadnych ograniczeń. I w tym moja nadzieja…

piątek, 8 maja 2020

wilkowce...



(J 10,11-16)
Jezus powiedział do faryzeuszów: Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.


Mili Moi…
Dziś ostatni dzień mojej kwarantanny… Muszę przyznać, że czuję się dobrze zaopiekowany… Naliczyłem osiem osób troszczących się o moją skromną osobę z ramienia państwa. Przynajmniej czterech policjantów (tyle razy tłumaczyłem, gdzie mają stanąć, żeby mnie zobaczyć, potem się już powtarzali), dwie panie z Sanepidu (zwłaszcza pani Natalia, która dała mi swój numer komórki i chętnie tłumaczyła wszystkie kolejne kroki), pani z MOPSu, która dzwoniła z propozycja paczki żywnościowej i pomocy psychologicznej oraz tajemniczy pan z Warszawy, który po kilku dniach mojego uporczywego nieinstalowania aplikacji „Kwarantanna” (do czego według Sanepidu nie byłem zobowiązany, ale według przychodzących kilka razy dziennie smsów już tak), zadzwonił do mnie z pytaniem, czy może nie umiem, a może on mógłby pomóc, a z czego mój upór wynika i tak dalej… Osiem osób pochylających się nad… zdrowym skądinąd człowiekiem. Państwo z pewnością nie jest tylko teoretyczne…

Dziś też zakończyłem prace nad rekolekcjami „Panie, pokaż nam Ojca…” Jutro rozpoczynam ich głoszenie w Pniewach, więc jeszcze raz siebie i siostry klaryski, słuchaczki, Waszym modlitwom zawierzam. Podobnie już dziś proszę o wsparcie na rekolekcje dla sióstr serafitek w Poznaniu, które „wpadły” mi na ostatni tydzień maja. Siostry nie chcą rozsyłać się po innych miejscach kraju, więc zaproponowały rekolekcje w jednym z ich poznańskich domów. Głosiłem już tam jedną turę w styczniu. A tymczasem czeka mnie kolejna… A w pierwszym tygodniu czerwca rekolekcje dla sióstr boromeuszek w Trzebnicy. Także pewnie w okrojonym do mieszkanek tego dużego domu składzie, ale siostry konsekwentnie podtrzymują wolę ich odprawienia. No chyba, że znów gdzieś utknę w ramach kolejnego kwarantannowego urlopu…

A dziś Dobry Pasterz… Zobaczyłem, że nie zawsze w moim życiu zdołałem nim być. Dziś w modlitwie pragnień prosiłem Jezusa, żeby nauczył mnie cierpieć wśród owiec – z powodu owiec. To chyba dla mnie największa trudność… Mniej boję się wilków z zewnątrz, bardziej wilków w owczej skórze. Wówczas mam ochotę uciec. I czasem się tak działo. Kiedy owce gwałtownie gryzły mnie po nogach, a ich zęby raczej przypominały zęby drapieżnych wilków. Nie zdołałem wytrwać, ostać się, zatroszczyć o pozostałe… Bolało za bardzo… Niech Pan mi przebaczy tę słabość…

wtorek, 5 maja 2020

chyba nie tym razem...



(J 10, 22-30)
Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: "Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie". Rzekł do nich Jezus: "Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy".


Mili Moi…
Mija dwunasty dzień od mojego kontaktu ze szczęśliwą posiadaczką koronawirusa (ona na szczęście czuje się dobrze). W sobotę pobrano mi wymaz i okazało się, że wynik jest ujemny. Oznacza to podobno, że jestem zdrowy i, jak piszą, koronawirusa nie stwierdzono. Niemniej kwarantanna trwa do końca tygodnia w ramach tak zwanego „dmuchania na zimne”. No niech będzie… To z pewnością nie jest najgorsza rzecz jaka może się człowiekowi przytrafić. Zwłaszcza, że pracy mi nie brakuje, bo według wszelkich znaków na niebie i ziemi, w sobotę mam rozpocząć rekolekcje dla sióstr klarysek w Pniewach. Cieszy mnie to bardzo nie tylko z powodu podjęcia jakiegoś zadania, które przynależy do zbioru zajęć „regularnych”, ale również dlatego, że u klarysek w Pniewach zamieszkała kopia ikony jasnogórskiej, która peregrynuje po naszej Archidiecezji i obraz Naszej Pani przebywa tam aż do czasu jakiegoś przełomu w sprawie epidemii i Jej powrotu do nawiedzania naszych parafii. Spotkam się więc prawdopodobnie z Matką Bożą tam i pomieszkam z Nią kilka dni.

Dziś Jezus postawił mi przed oczami obraz mojej wiary. Bardzo chciałbym, żeby była ona mocna i trwała, żeby nic nie zdołało jej naruszyć. Paradoksalnie, trudności pojawiają się zwykle tam, gdzie człowiek najmniej się ich spodziewa. We własnym domu. Wśród swoich. Wśród, podobno, wierzących. Ktoś ostatnio w komentarzu porównał moją sytuacje do sytuacji Hioba. Śmiałe, tak bardzo, że aż niepokojące. Ale idąc tym tropem – żona Hioba raczej nie podzielała jego interpretacji faktów i nie okazywała wsparcia jego działaniom. Innymi słowy – zdaje się, że wszystko jest w porządku, że tak być musi. Podział, który zapowiadał Jezus (dwoje przeciw trojgu, troje przeciw dwojgu) świadczy pewnie o tym, że „dzieje się Ewangelia”, zwłaszcza jeśli podział Jego właśnie dotyczy. Niestety nie czyni go to mniej zdumiewającym i mniej bolesnym… Może więc czas podziękować Bogu za kwarantannę… Bo więcej w niej ciszy niż debat i dyskusji…

sobota, 2 maja 2020

Mama...



(J 19,25-27)
Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.


Mili Moi…
Sytuacja robi się dość wesoła… Otóż godzinę temu zadzwoniła druga pani z Sanepidu… Bo w piątek był u mnie u spowiedzi również ksiądz z potwierdzonym koronawirusem. Więc pani chciała zapytać jak takie spowiedzi u nas wyglądają… Także klęska urodzaju… Czekam na kolejne zgłoszenia… Jakby jeszcze ktoś miał koronę, to najlepiej spowiadać się u mnie…

Przed chwilą też pobrano mi wymaz. Pani w stroju kosmity pogrzebała mi w gardle. I może jutro wieczorem już coś będzie wiadomo. Mam sobie sprawdzić w internecie. W każdym razie czuję się dobrze, a Wam serdecznie dziękuję za słowa wsparcia i za modlitwę. Bardzo ją doceniam.

Kwarantanna na razie mi nie ciąży. To chyba prezent z Ameryki. Nauczyłem się tam być sam ze sobą. Plan czytelniczy został wdrożony. Żelazna dyscyplina modlitewna również. No i sen… Bo to podobno najlepszy lekarz… Na razie więc do czwartku… Chyba że… Ale wszystko okaże się może już jutro…

A dziś uroczystość naszej Mamy, Królowej Polski… Muszę wyznać, że zawsze poruszają mnie słowa – i od tej godziny uczeń wziął ją do siebie. Ja próbuję to zrobić od lat. I cały czas brakuje mi w tym… czułości. Z mojej strony rzecz jasna. Chyba jestem takim dorosłym synem Matki i choć bardzo się staram, to cały czas mam takie wrażenie, że nie umiem do końca być blisko Maryi. Może to owoc dość wczesnego odejścia do nieba mojej mamy. Nie wiem. W każdym razie wołam do Maryi gorliwie, oddaje Jej się, zawierzam, proszę o wstawiennictwo. A resztą? Cóż… Reszta to moja nieudolność synowska…

Aaaa… No i na koniec musze pochwalić znakomitą organizację videokonferencji z młodzieżą, zorganizowaną wczoraj przez siostry franciszkanki. To tylko ja jestem takim kretynem internetowym. A one są już pięć długości przede mną. Podziwiam i chylę czoła…  Ja to już jednak inna epoka…

piątek, 1 maja 2020

jeść...



(J 6,52-59)
Żydzi sprzeczali się między sobą mówiąc: „Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?” Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i pije krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim. To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.


Mili Moi…
Popadało dziś z rana całkiem solidnie… I właściwie myślałem ostatnio że to będzie jedyna zmiana, o której Wam napiszę. Bo wszystko przecież dzieje się od wielu dni tak samo… Ale jednak życie jest ciekawsze… W miniony czwartek, jak co dzień, spowiadałem kilka osób. Przedwczoraj, u jednej z nich, siostry zakonnej, potwierdzono koronawirusa. Dziś zadzwoniła szalenie miła pani z Sanepidu i zaleciał siedzieć w domu do następnego czwartku, machać przez okno panom policjantom i czekać na wymazobus. Być może wirus się o mnie otarł… Czuje się dobrze i w zasadzie nie mam niepokojących objawów. Ale to przecież jeszcze nie musi świadczyć o moim zdrowiu. Mam więc urlop od wszystkiego, tylko nie od siebie samego. Polecam się Waszej modlitwie – nie chodzi mi nawet o moje zdrowie – raczej o tych wszystkich ludzi, którym służyłem na co dzień. Nie chciałbym się stać dla nich źródłem kłopotów. To moja jedyna intencja modlitewna na te dni.

Dziś wieczorem mam jakąś pierwszą w życiu videokonferencję z siostrami franciszkankami i ich młodzieżą. Od trzech dni biedne mniszki walczą z materią internetową, bo z całą pewnością nie jest to ich najmocniejsza strona. Moja zresztą też nie, więc mogę się zaledwie z podziwem przyglądać ich wysiłkom.

A Pan zatrzymuje mnie na tajemnicy swojej obecności eucharystycznej. Dziś w sposób szczególny wpatruję się z wdzięcznością w dar mojego kapłaństwa, które pozwala mi w moim własnym pokoju sprawować Największą Tajemnicę, wpatrywać się w Nią, spożywać Jezusa… To jest tak wielkie, że przerasta moje możliwości pojmowania.

Dziś jednak zobaczyłem, że życie wieczne, o którym mówi Jezus, zbyt rzadko staje mi przed oczami. Od kilku dni znów sięgnąłem po „Dzienniczek” siostry Faustyny i czytam sobie jego fragmenty przed Koronką. A tam opisy sióstr, które przychodzą do Faustyny z czyśćca prosić o modlitwę. Dużo modlę się za dusze czyśćcowe, bardzo często polecam modlitwę za nie w konfesjonale. Ale dziś jakby na nowo pojąłem, że Eucharystia jest pokarmem na drogę. Życie zmienia się, ale się nie kończy. Kres jest gdzie indziej. A żeby tam dojść, trzeba jeść. Trogon – tego słowa używa Jezus… Żeby nie było wątpliwości, że mówi o prawdziwym Ciele… To słowo ze świata zwierząt raczej – miażdżyć, rozrywać zębami, kąsać… A dosłownie… ŻREĆ.

To nie znak, symbol, przenośnia, wspomnienie – to realny pokarm na życie wieczne. To chleb z nieba. To źródło życia. Jakaż słabość grozi tym, którzy Go nie spożywają! Czy dotrą do domu? Czy wystarczy im sił? Wiemy, że Jezus nie jest „niewolnikiem” sakramentów. Że może działać i poza nimi… A jednak Jego słowo jest niedwuznaczne… Konkretne. Proste.

Spożywajcie, jeśli możecie. Jak najczęściej spożywajcie!!!

Moja "pokojowa" kaplica...