(J 21,20-25)
Gdy Jezus zmartwychwstały ukazał się uczniom nad jeziorem Genezaret, Piotr
obróciwszy się zobaczył idącego za sobą ucznia, którego miłował Jezus, a który
to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi, i powiedział: „Panie, kto jest ten,
który Cię zdradzi ? ”Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: „Panie, a co z
tym będzie? ”Odpowiedział mu Jezus: „Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co
tobie do tego? Ty pójdź za Mną”. Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów
nie umrze. Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: „Jeśli Ja chcę, aby
pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego?” Ten właśnie uczeń daje świadectwo o
tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe. Jest
ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je
szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by
trzeba napisać.
Mili Moi…
Wczoraj wieczorem
zakończyłem rekolekcje u sióstr serafitek w Poznaniu, a dziś o szóstej rano
pojechałem spowiadać dobre siostry dominikanki. One znoszą takie moje różne fanaberie
związane z terminami i godzinami spowiedzi i choć twierdzą ze śmiechem, że o
szóstej rano nie wiedzą z czego się spowiadać, to jestem z nich dumny, bo
nieźle sobie radzą. Ja o szóstej rano jem już drugie śniadanie…
Po nich jeszcze całkiem
spore grono moich penitentów dziś zawitało… „Upycham” ich jak się da, bo już w
poniedziałek ruszam na kolejny tydzień rekolekcji. Tym razem do sióstr
boromeuszek, do Trzebnicy. Jutro natomiast zakończenie rekolekcji
ewangelizacyjnych u sióstr franciszkanek, które głoszę im przez cały miniony
rok. A co za tym idzie, również modlitwa o nowe napełnienie Duchem Świętym.
Chyba jeszcze nigdy nie kończyłem tych rekolekcji w Uroczystość Zesłania Ducha
Świętego, więc spodziewamy się jutro Jego wielkiego przyjścia. Sióstr jest ponad
trzydzieści, więc czeka nas po południu piękna Pięćdziesiątnica.
Dziś wieczór świętujemy… Rzadkie
chwile, kiedy wszyscy jesteśmy razem, kiedy możemy pobyć wspólnie i budować
naszą wspólnotę w radości. A tej nam nie brakuje… Nasz przełożony został podczas
kapituły wybrany na trzecią czteroletnią kadencję, a i mój wybór pod to
świętowanie podpinamy. Mnie to nowe zadanie na razie niezmiernie zdumiewa…
Przede wszystkim w tym aspekcie, że z perspektywy czasu łączę różne fakty z
ostatnich lat, które dziś układają mi się w całość i tłumaczą tę decyzję
Prowincjała i braci. Maryja mnie do tego przygotowała i po prostu sobie wzięła,
niczym swoje narzędzie. A ja bardzo, ale to bardzo się z tego cieszę… I na
razie trwam w niemym zachwycie…
Słowo dziś skierowało mój
wzrok na wszystkich tym, którym służę w kierownictwie duchowym. Jest ich coraz
więcej i dziś pomyślałem sobie, że muszę koniecznie zintensyfikować modlitwę za
nich. Proszę Ducha Świętego o pomoc przed każdym spotkaniem. Tego się już
nauczyłem i traktuje to nader poważnie. Ale czuję, że muszę ich jeszcze
bardziej zawierzać Jezusowi. Staram się być dostępnym zawsze… Ale chyba muszę
zacząć ćwiczyć bilokację, bo okazuje się, że wciąż potrzeby są większe niż moje
możliwości. A tak bardzo bym chciał z siebie dawać jeszcze więcej i więcej… Z
bólem, ale jednak, muszę określać i akceptować swoje granice… Czasem przychodzi
mi w związku z tym pytanie – Panie, a co z nimi będzie??? Nie mam, bynajmniej,
poczucia bycia kimś niezastąpionym. Ale po prostu czuje się odpowiedzialny za
powierzonych mi ludzi… I to Jego dzisiejsze – co tobie do tego? jakoś mnie uspokaja.
Przecież oni wszyscy są Jego dziećmi. I On potrafi się o nich zatroszczyć dużo
lepiej niż ja… Po cóż więc się niepokoić???