Pierwszego dnia po szabacie Maria Magdalena pobiegła i przybyła do Szymona
Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: „Zabrano
Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”. Wyszedł więc Piotr i ów drugi
uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził
Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące
płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący
za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która
była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na
jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył
pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.
Mili Moi…
Dwie groty łączą nam się w tych dniach… Ta, w której spoczęło Jego maleńkie
ciało, kiedy się narodził i ta, w której spoczął po swojej dramatycznej
śmierci. Ale tak, jak z pierwszej wyszedł w ten świat, aby rozświetlić jego
ciemności, tak i z drugiej wyszedł, aby wstąpić do miejsca, z którego
przyszedł, do domu Ojca.
Dziś widzenie jest „bohaterem” tej opowieści. Wszak Jan przyszedł i zobaczył
(choć nie wszedł do wnętrza), po nim Piotr – wszedł i spostrzegł. Wreszcie Jan
dołącza do niego – ujrzał i uwierzył. Wydaje się, że to widzenie się
intensyfikuje (zresztą Jan używa trzech różnych określeń), choć ostatecznie nie
prowadzi raczej do wiary w Zmartwychwstanie, ile raczej do wiary w słowa Marii
Magdaleny (tak przynajmniej tłumaczy to św. Augustyn). Bo ani słowa o radości –
uczniowie wracają do siebie, a ona zostaje przy grobie płacząc. Zabrali Pana…
Nie pojęli jeszcze Pism, ale byli już na najlepszej ku temu drodze…
Myślę dziś o naszym przedzieraniu się ku prawdzie. Ileż przeszkód trzeba
pokonać, ile warstw rzeczywistości, ile wysiłku trzeba włożyć w to, żeby
dotrzeć do sedna, do istoty, do Boga samego. A On sam nęci znakami, prowokuje
do zaangażowania, zachęca do nieustannych poszukiwań. To szukanie samo w sobie
staje się wielką przygodą. Ale przecież chodzi o to, żeby znaleźć – do tego
zmierzamy. Dlatego Pan ostatecznie przychodzi i staje przed zdumionymi
Apostołami. To Jego pragnienie również wobec nas. Potęguje w nas tęsknotę tylko
po to, żeby ją ostatecznie zaspokoić.
Jan chce nam w tym pomóc, choć muszę przyznać, że dla mnie to wciąż bardzo
trudna Ewangelia. On w istocie, niczym orzeł, wzlatuje tak wysoko, że czasem
nie sposób śledzić jego lotu. Wobec niektórych fragmentów jego Ewangelii bywam
zupełnie bezradny i choć czytam wiele komentarzy, to czasem mam wrażenie, że
stoję gdzieś zupełnie na zewnątrz tego Słowa i jeszcze nie mam do niego dostępu.
Może do wszystkiego trzeba dojrzeć. Choć nie przestaję próbować…
Nasze święta, jak zawsze, dość pracowite. Choć wczoraj uzmysłowiłem sobie,
że Pan po raz kolejny, jakby trochę niezauważalnie spełnił moje małe marzenie.
Wiele razy gdzieś po cichu wypowiadałem pragnienie, żeby móc choć odrobinę
czasu spędzić owinięty w koc z książką w ręku. I kiedy wczoraj tak właśnie spędzałem
popołudnie, to zdałem sobie sprawę, że przecież to Jego dar. Pogoda nie
nastrajała do wyjść, na socjalizację zdecydowałem się tylko z braćmi. Mieliśmy naprawdę
serdeczne, braterskie święta. Trochę dobrych rozmów, dużo śmiechu, jakiś
wspólny film. Ale miałem tez czas na adorację, na refleksję, na jakiś plan dotyczący
nowego roku – chcę zrobić prezent Matce Bożej i za kilka dni zamierzam
wprowadzić w życie pewną nowość. Ale to mój maryjny sekret, więc nie zdradzam…
Ale w tych dniach udało mi się też zrobić dwie rzeczy, do których trudno
było mi się zabrać. Napisałem artykuł o rekolekcjach do naszego,
franciszkańskiego biuletynu. Taka osobista refleksja nad tym, co zrobić, żeby
parafialne rekolekcje nie stawały się powoli wydarzeniami elitarnymi. A po
drugie – napisałem sprawozdanie z mojej czteroletniej działalności jako
Asystenta do spraw Rycerstwa Niepokalanej. Sami wiecie z jaką chęcią podchodzi
się do takich rzeczy. A ja usiadłem i po prostu napisałem, mimo, że czas mamy
do końca lutego na złożenie tych przedkapitulnych sprawozdań. I za to też
jestem wdzięczny Bogu. Dziś więc mogę się już na poważnie zająć tworzeniem
rekolekcji. Poczytane, przemyślane, czas zacząć pisać…
Załączam Wam trzy słowa… Z ostatniej niedzieli Adwentu, z Pasterki i ze
święta świętego Szczepana. Jeśli macie ochotę, posłuchajcie…