środa, 27 marca 2019

dura lex...


Photo by Spenser on Unsplash
(Mt 5, 17-19) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim".


Mili Moi…
Udało mi się dziś szczęśliwie wrócić do Poznania po rekolekcyjnej pracy w Malborku. Z małymi przygodami… Zacząłem bowiem stosować zasadę „nowoczesność w domu i zagrodzie” i kupuję bilety kolejowe przez internet. Kilka dni temu uczyniłem podobnie z biletem do Poznania. Dziś na szczęście rzuciłem okiem na ów zakup i okazało się, że zakupiłem bilet na jutro… dobrze, że zauważyłem, bo bym się pewnie wykłócał o miejsce. W każdym razie przekonałem się, że wszystko trzeba jednak sprawdzać po trzy razy.

Rekolekcje w Malborku arcysympatyczne… Po pierwsze proboszcz serdeczny przyjaciel, a to zawsze sprawia, że człek czuje się jak w domu. Po wtóre Malbork jednak zaledwie kilka kilometrów od mojego rodzinnego Sztumu. Nie brakowało więc sytuacji, w których ktoś przychodził i mówił – ojciec ze Sztumu? Ja tez ze Sztumu, choć teraz mieszkam w Malborku… Zdarzyło się również spotkanie po latach z człowiekiem, z którym pielgrzymowaliśmy w latach dziewięćdziesiątych do Częstochowy i nie widzieliśmy się ponad dwadzieścia lat… Bardzo miłe chwile…

Wyzwaniem było dla mnie głoszenie w szkole. W zasadzie tego nie robię. Tu zgodziłem się tylko ze względu na przyjaźń z proboszczem, ale też i dlatego, że w zasadzie była to tylko wielkopostna lekcja religii, choć na sali gimnastycznej. Nie podejmuję się takich rekolekcji, bo nie pracuję na co dzień z dziećmi i nawet mam trudności z mówieniem odpowiednio prostym językiem. Poza tym mam tak wiele innych zaproszeń, że uznałem, iż nie da się robić wszystkiego i zacząłem pewne sprawy nieco odcinać. Była to więc dla mnie pierwsza wizyta w szkole po kilku latach. Nie liczę pobytu w USA, bo tam, choć co tydzień przemawiałem w polskiej szkole, to jednak była to nasza, przyparafialna szkoła i „nasze” dzieciaki. Tu wyzwanie było trudniejsze. Ale na szczęście nie okazało się niewykonalnym, choć kosztowało mnie to całkiem sporo.

Generalną obserwację mam jedną. Po kilkuletniej przerwie w głoszeniu rekolekcji w Polsce mogę z całą pewnością stwierdzić, że uczestniczy w nich znacznie mniej ludzi, niż dawniej. Odwiedziłem już małe i duże parafie i wszędzie jest podobnie. Rekolekcje chyba powoli zaczynają być wydarzeniem elitarnym. Szkoda, bo przecież są adresowane do wszystkich. I nie pomaga mnożenie nauk, proponowanie późnych godzin spotkań… Po prostu idzie nowe…

Nie zmienia to faktu, że trzeba działać, trzeba robić swoje, trzeba szukać nowych form. W oparciu o prawo, które zawsze będzie dla nas wychowawcą i pomocą i w nadziei na łaskę, która zawsze przekracza prawo i częstokroć zaskakuje nas wszystkich. Byle tylko z prawa nie zrobić „pałki”, którą okładać będziemy wszystkich, którzy ośmielają się mieć odrobine odmienny pogląd na sprawy… No właśnie – jakie sprawy? Najczęściej drugorzędne, mniej istotne, bywa, że banalne… Ale żonglując przepisami, cytatami, tradycjami i orzeczeniami, można wprowadzić taki zamęt, że „spałowani” stracą tę resztę wiary, którą jeszcze posiadali, a „pałujący” w triumfalnym pochodzie udadzą się do Pana po nagrodę… Choć, przypuszczam, mocno ich ona zdziwi…





niedziela, 24 marca 2019

daj mi chwilkę...


Photo by Dawid Labno on Unsplash
(Łk 13, 1-9) 
W tym czasie przyszli jacyś ludzie i donieśli Jezusowi o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział:"Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, iż to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jeruzalem? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie". I opowiedział im następującą przypowieść: "Pewien człowiek miał zasadzony w swojej winnicy figowiec; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: „Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym figowcu, a nie znajduję. Wytnij go, po co jeszcze ziemię wyjaławia?” Lecz on mu odpowiedział: „Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i obłożę nawozem; i może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć”.


Mili Moi…
Dziś rozpoczęliśmy z powodzeniem rekolekcje wielkopostne w parafii Zesłania Ducha Świętego w Malborku. Niedzielne głoszenie nie jest nadmiernie wyczerpujące, tylko cztery Msze. Ale ja niestety znów czuję, że mnie coś rozkłada. Może w związku z tym nieustannym przemieszczaniem się, przeziębiam się jakoś łatwiej. Jeśli ktoś ma tu blisko, to zapraszam jutro i pojutrze na Msze o godzinie 12 i 17. Natomiast dla zapracowanych sama nauka z Apelem Jasnogórskim o 20.30.

Te rekolekcyjne tygodnie są szczególnie trudne dla moich poznańskich zobowiązań. Krótkie chwile spędzane w domu sprawiają, że kumulują mi się zwłaszcza osoby, które korzystają u mnie ze spowiedzi, ponieważ jest duża trudność ze znalezieniem wolnej godziny. W konsekwencji do jednych sióstr, które spowiadam, jechałem ostatnio o szóstej rano. Ale szalenie cieszy mnie, że są tacy, którzy mimo wszystko szukają u mnie duchowej rady. W piątek pojawiła się jedna z par biorących udział w Wieczorach dla Zakochanych jesienią, które współprowadziłem i poprosili o poprowadzenie ich duchowo przed ślubem. Serce rośnie, kiedy widzi się taką dojrzałość w podejściu do świętego sakramentu małżeństwa. Oczywiście z radością im posłużę, choć chyba będę musiał uruchomić jakąś „nocną zmianę”. Gdyby to było możliwe, ale zbyt szybko padam na pyszczek…

Dziś myślę o nieowocującym drzewie figowym i o tej ogromnej cierpliwości ogrodnika. Patrząc na swoje życie, na to jak wiele lat zajmuje mi przemiana niektórych sfer mojej codzienności, jak liche są tam owoce, jak trudno mi pewne rzeczy wymóc na samym sobie, jak opornie idzie moje nawracanie, mam wobec Bożej miłości szczególny podziw. Bo kiedy ja miałbym rozliczyć kogoś, kto byłby tak oporny, jak ja, to z pewnością już wielokrotnie straciłbym cierpliwość. A Bóg pozwala na kolejny Adwent, Wielki Post, Paschę, wakacje, wrzesień, zimę, kadencję, dziesięciolecie… Wierząc, że przyjdzie taki dzień i znajdzie owoc. A ja naprawdę nie chcę Go zawieść, ale… Za każdym razem mówię Mu to samo… Daj mi jeszcze chwilkę… Jeszcze jedną małą chwilkę…

wtorek, 19 marca 2019

elastyczność...



(Mt 1, 16. 18-21. 24a) 
Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.


Mili Moi…
Powoli lądujemy z rekolekcjami w parafii Narodzenia Pańskiego w Poznaniu. Jutro ostatni dzień… Jest różnie… Zasadniczo frekwencja podobno dobra. Ale dziś na przykład, na spotkanie dla związków niesakramentalnych przybyła jedna para. Ale walczymy i robimy co w naszej mocy, a owoce ma w swej dłoni Pan. Jak pisze Paweł – jeden sieje, drugi podlewa, ale oni niewiele znaczą. Liczy się Bóg, który daje wzrost… Niech więc zasiane ziarno rośnie pod Jego czujnym okiem…

Czwartek i piątek to dwa dni przerwy, choć rzecz jasna nie do końca, bo Wieczory dla zakochanych trwają, a i powierzone mojej trosce siostry zakonne wypada w tym tygodniu wyspowiadać. A w sobotę ruszam na kolejne rekolekcje. Tym razem parafia pw. Zesłania Ducha Świętego w Malborku i księża orioniści…

Dziś też zakończyliśmy w naszym klasztorze wizytację kanoniczną prowadzoną przez naszego prowincjała, o. Jana. Pod koniec każdej czteroletniej kadencji, nasz wyższy przełożony zakonny ma obowiązek odwiedzić wszystkie domy zakonne i zbadać poziom życia duchowego i karności zakonnej braci. Po wizytacji przysyła zalecenia – co należy zmienić, czy poprawić. Oczywiście przede wszystkim jest to spotkanie braterskie, podczas którego jest okazja do rozmów i braterskiego bycia razem…

A dziś czcimy świętego Józefa. Urzeka mnie ten człowiek swoją zdolnością elastycznego dostosowywania swoich planów do Bożej wizji rzeczywistości jego życia. Mam głębokie przekonanie, że Józef żył marzeniami o domu, rodzinie, dzieciach, przyszłości… Nie umiem go sobie wyobrażać jako starca, który poślubia Maryję. Myślę, że jednak był młody… A to czyni jego ofiarę jeszcze bardziej czytelną, wyrazistą, a jednocześnie dramatyczną… Czym byłoby bowiem wyrzeczenie się choćby zwykłego współżycia, czy gromadki dzieci w życiu starca? Młody mąż z całą pewnością przeżywałby to intensywniej. I myślę sobie, że tak właśnie było w życiu Józefa. Dziś podczas medytacji niemal namacalnie czułem jego cierpienie, które wiązało się z akceptacją woli Bożej. A jednocześnie ukojenie i wewnętrzny pokój, kiedy już podjął decyzję, że w to wchodzi… Imponuje mi i chciałbym mieć te umiejętność, gotowość, dyspozycyjność… Bo chrześcijaństwo nie jest dla mięczaków… O nie…

sobota, 16 marca 2019

ludzie...


Photo by Mario Purisic on Unsplash
(Mt 5, 43-48) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".


Mili Moi…
Czułem, że Wielki Post w tym roku to będzie prawdziwy „Armagedon” i rzeczywiście coś w tym jest… Pracy ogromnie dużo. I pomijając tę zaplanowaną, pojawiają się jakieś dodatkowe zajęcia, które trzeba gdzieś wpleść, a to nie jest łatwe…

Dziś nagraliśmy kilka następnych odcinków naszych internetowych rekolekcji. Pogoda „pod zdechłym Azorkiem”, wywiało nas okrutnie. Ale cieszy, że robota idzie do przodu. I choć jeszcze sporo pracy przed nami, to powoli widać już kres. Cieszy też, że napływają dobre glosy na temat tego nauczania. A jeśli służy ono słuchaczom i wspomaga ich formacje, to jest to moja największa radość.

Dziś wieczorem rozpocząłem również kolejne rekolekcje wielkopostne. Tym razem w poznańskiej parafii Narodzenia Pańskiego, co oznacza, że mogę spokojnie dojeżdżać tramwajem i spać w swoim własnym łóżku. To odrobinę zmniejsza ofiarny charakter tej aktywności, ale jest też małą radością, bo jak się okazuje, z każdym rokiem odczuwam „spanie co chwila w innym łóżku”, które towarzyszyło mi od zawsze w tej rekolekcyjnej działalności, jako narastającą trudność. Oczywiście nie jest ona niepokonalna i staram się to oddawać Jezusowi. Dostrzegam to jednak z pewnym zdziwieniem i niedowierzaniem – bo to zawsze była „atrakcja”, a dziś przynależy do zbioru „ofiara”.

A dziś zbadałem listę moich nieprzyjaciół… Nie ma ich wielu. A to, co dawniej mnie bolało intensywnie i dotkliwie, dziś mocno straciło na znaczeniu. Może to jakiś przejaw większej dojrzałości. Ale zauważyłem, że mam tendencję „produkowania” nieprzyjaciół w mojej głowie. To znaczy - reprezentuje dość dużą wrażliwość, a w niektórych kwestiach pewnie i nadwrażliwość i jeśli poczuję się dotknięty, to dość łatwo uprzedzam się do ludzi. Staram się nad tym pracować i naśladować Boga, który jest „Bogiem kolejnej szansy”, ale nie jest to dla mnie najprostsze. Piszę to, żebyście nigdy nie zapomnieli, że ksiądz też człowiek i zmaganie się z samymi sobą jest naszą codziennością. Nadludzie nie istnieją… A to w sumie bardzo dobra nowina… Ludzie, ludzie wokół. A ja jestem jednym z nich.

wtorek, 12 marca 2019

do nieba...



(Mt 6, 7-15) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię! Niech przyjdzie Twoje królestwo; niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień".


Mili Moi…
W niedzielę zakończyłem pierwsze w tym Wielkim Poście rekolekcje. Tarnowo Podgórne to przemiłe miejsce z wyjątkowo sympatycznymi ludźmi. Dwie rzeczy zaskoczyły mnie szczególnie. Po pierwsze były osoby, które przed zakończeniem rekolekcji przynosiły ofiary twierdząc, że z różnych przyczyn nie będą mogły być do końca, ale chcą złożyć jakiś grosz… Nie pamiętam, żeby mi się to gdzie indziej zdarzało. Po drugie, kilka młodych osób przyszło podziękować z własnej inicjatywy. Twierdzili, że są na takim etapie życia, że właśnie to słowo było im bardzo potrzebne i są wdzięczni. W USA zdarzało mi się często, że młodzi chcieli gadać i prosili o błogosławieństwo nawet na stacjach benzynowych. W Polsce to raczej była rzadkość. Tymczasem okazuje się, że i takie kwiatki się pojawiają, za co jestem Panu Bogu bardzo wdzięczny.

Przespałem noc w domu, a wczoraj pojechałem już do Niepokalanowa na kolejne nagrania naszych biblijnych audycji. Przed chwilą wróciłem do domu i po sześciu godzinach gadania do mikrofonu jestem ekstremalnie zmęczony… A w tym tygodniu jeszcze nagrywanie kolejnych odcinków naszych rekolekcji internetowych. One też mnie cieszą bardzo i jak się okazuje cieszą się dość dużym zainteresowaniem. Niech chwała Boża wzrasta przez dziękczynienie wielu… Oby korzystali ci, którzy potrzebują…

Dziś pomyślałem sobie jak pięknie musi być w niebie… Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi… Przecież tam wszyscy są wpatrzeni w Niego. Nie ma grzechu, słabości, a znajomość Jego woli jest powszechna. Nie ma tez najmniejszych trudności z jej realizacją. Samo to pachnie już takim szczęściem, że większe trudno sobie wyobrazić. Wszyscy są zjednoczeni w Nim… Kiedy dziś przechodziliśmy z o. Maciejem przez kolejne Ewangelie Wielkiego Postu, zobaczyłem na nowo jak trudne jest to na ziemi. Tyle środków komunikacji, a tak mało porozumienia. Miłość odmieniana przez wszystkie przypadki, a tak trudno ją wcielić w życie codzienne. Pokój na sztandarach, a niepokój sączony w zaciszu domostw przez świecące zimnym światłem ekrany. Gniew, rozpacz, egoizm… I Pan nieustannie wzywający – przebaczajcie, przebaczajcie, przebaczajcie…


czwartek, 7 marca 2019

strata bywa zyskiem...



(Łk 9, 22-25) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie". Potem mówił do wszystkich: "Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?"

Mili Moi…
Wczoraj rozpocząłem rekolekcje w Tarnowie Podgórnym. No i już pierwszego dnia poczułem, że… się starzeję… Było sześć Mszy – czyli sześć nauk. A ja wieczorem byłem padnięty… Kiedyś i osiem i dziewięć się głosiło, a po zakończeniu był człek gotów na co najmniej kolejne trzy… No starość nie radość…

Goszczony jestem serdecznie. Ludzie przyjęli mnie bardzo dobrze, słuchają z uwagą… Choć wczoraj w kościele tłumy, a dziś już jednak znacznie mniejsze. Rzecz jasna Środa Popielcowa to świętość w polskiej tradycji, więc niespecjalnie mnie to dziwi. Ale z drugiej strony jednak trochę przemyśleń nad elitarnością takich wydarzeń jak rekolekcje parafialne… A może nie ma co zbyt wiele myśleć i rekolekcjonista po prostu do bani… Tak czy owak, trochę szkoda, że ten niezwykły czas słuchania tak wielu osobom umyka…

A nad Słowem dziś myśl o traceniu… I zdałem sobie sprawę, że jeśli mam już cokolwiek tracić w moim życiu to chcę to czynić tylko ze względu na Jezusa i Jego sprawy. Nawet te kwestie, które nie są bezpośrednio z Nim związane, chcę z Nim wiązać. Chcę, żeby moje życie było całkowicie Jego. A bez tracenia przecież przeżyć życia nie sposób… Jeśli zaś tracę z Nim, w Nim i dla Niego, to pozostaję bezpieczny, a to, co stracone przeze mnie, ofiarowane Jemu, nabiera jakiejś nowej, głębszej wartości…

Wielki Post powoli się rozwija… Sam mogę planować szlachetne postanowienia, mogę Mu oddawać sporo… Ale prawdziwą sztuką jest stracić to, co On sam zaproponuje, żebym Mu oddał. Myśleć o tym bez lęku. Przyjąć odważnie Jego propozycję… Wpisać stratę w krajobraz mojego życia duchowego. Ot myślenie wielkopostne…

wtorek, 5 marca 2019

zaczynamy...

Enjoy... :)



39


(Mk 10, 28-31) 
Piotr powiedział do Jezusa: "Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą". Jezus odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi".


Mili Moi…
Zastanawiam się na ile opuściłem wszystko, żeby pójść za Jezusem. Z pewnością niektóre z tych „opuszczeń” były całkiem oczywiste i naturalne i nie miałem z nimi najmniejszego problemu. Małżeństwo, fizyczne ojcostwo, pełna niezależność – także finansowa… I pewnie wiele innych. Przyjmowałem i przyjmuję je jako coś oczywistego. Czasem wiążą się z solidna ofiarą. Czasem stanowią jakiś ciężar. Dziś jednak myślę o wielu subtelniejszych „opuszczeniach”, które się jeszcze we mnie nie dokonały, albo które wciąż we mnie żyją w jakichś tęsknotach… Mam tak na przykład ze zgodą na samotność, z opuszczeniem ludzi, ku którym moja sangwiniczna osobowość lgnie z wielkim uporem. Pan zafundował mi w ostatnich siedmiu miesiącach totalną pustynię jeśli chodzi o relacje. Choć obracam się wśród ludzi, czasem doświadczam serdeczności, to jednak są to kontakty zupełnie doraźne, często związane z posługą. Pogłębionych relacji brak.

I choć w tej najszerszej warstwie słowo Jezusa jest prawdziwe w moim życiu, bo wiele mam domów w których czeka na mnie życzliwość, w których mogę się zatrzymać, w których otrzymam łyżkę strawy, to tymczasem jestem zapraszany, czuję to wyraźnie, do złożenia ofiary z tego, co tak bardzo lubię i co do tej pory stanowiło bardzo istotny element mojej codzienności. Jeśli to Boże zaproszenie, to pewnie w jednym, najważniejszym celu – żeby jeszcze bardziej pójść za Nim, żeby jeszcze głębiej wejść w przyjaźń z Nim…

Za godzinę skończę trzydzieści dziewięć lat. Dziś będziemy świętować z Jezusem… Chyba pierwszy raz w życiu tylko z Nim… Doczekać się nie mogę…

A od jutra zapraszam Was na wspólną podróż przez Wielki Post… Na internetowych łączach…


poniedziałek, 4 marca 2019

Przyjaciel...


Photo by Aman Shrivastava on Unsplash
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali». J 15, 9-17

Mili Moi…
Tworzą się rekolekcje internetowe. Właśnie wróciłem ze studia, gdzie dogrywaliśmy Ewangelię na każdy dzień rekolekcji. Były światła, dym z maszyny… Przyznam szczerze, że jestem sam ekstremalnie ciekaw co młodzi twórcy z tego potrafią zrobić. Przekonamy się już w najbliższą środę.

Ja natomiast powoli przygotowuję się do moich małych wypraw misyjnych. Pierwsza z nich również rozpocznie się w środę i będzie to Tarnowo Podgórne – pół godziny od Poznania. Dlatego ten weekend był właściwie wyjątkowo relaksacyjny. Zbieram siły, bo będzie ich potrzeba na ten czas bardzo dużo. A ja boleśnie przekonuję się, że nie młodnieję… Jutro jeszcze wyspowiadam dwa klasztory sióstr powierzonych mojej pieczy i wszyscy będziemy mogli powoli zaczynać Wielki Post.

Dziś zachwyca mnie słowo „przyjaciel”. Dla mnie brzmi ono zupełnie niezwykle. Bóg, który chce mnie zaprosić do takiej właśnie relacji. Gdyby „rozpakować” to słowo, to brzmi ono mocą, słodyczą – po prostu smakuje… Już nie sługa – bo sługa nie wie co czyni pan jego. Sługa często działa z przymusu, jest zdystansowany wobec pana, bywa że ma wobec niego sporo pretensji. Przyjaciel to co innego… Wchodzi całym sobą w budowanie tej relacji…

Rzecz jasna przyjaźń ma swoje prawa, których Jezus również nie ukrywa. Jesteś moim przyjacielem jeśli zachowujesz moje przykazania. Innymi słowy – daję ci niezwykły dar mojej miłości, plan na twoje szczęśliwe życie. Możesz go podjąć, zrealizować i nań odpowiedzieć… Po co? Aby zyskać radość, pełną radość… Nie tę, którą daje świat, nie tanie pocieszanki, nie złudzenia i miraże. Takiej radości, która płynie z przyjaźni ze mną, nie znajdziesz nigdzie indziej.

Myślę, że kapłanom te słowa zapierają dech w piersiach. Ja tak przynajmniej mam. I znów wraca tajemnica wyboru. Jego miłosierne spojrzenie. Bliskość. Dostępność. Trzymam Boga w moich dłoniach. Patrzę na Niego z bliska. Wzywam Go nad ludem. Wobec Niego mogę używać słowa PRZYJACIEL. Zupełnie niezrozumiałe, niewiarygodne, niezwykłe, porażające…