środa, 21 czerwca 2023

klucz...


(Mt 6,1-6.16-18)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.

 

Mili Moi...
W minionym tygodniu spędziłem kilka dni w Bytomiu, w dobrym towarzystwie mojego przyjaciela, Macieja i jego parafian. Bardzo dobrze nam obu zrobił ten czas. Zeszły stresy, ale również pokazało się w całej swojej pełni fizyczne zmęczenie, którego skądinąd obaj doświadczamy. Maciej jest proboszczem w małej parafii, ale właściwie jest ona głównie na jego głowie, ponieważ ma sędziwych współpracowników, którzy pomagają tyle, ile mogą. Tysiące spraw związanych również z cmentarzem na terenie którego jest kościół, nie dają mu szansy na zbyt wiele wolnych chwil. Ja – no tu opowieści nie trzeba wielkich snuć. Dlatego spacery, książka i głęboki fotel pod wiatą w zielonym zakątku ogrodu – to było coś, za czym obaj tęskniliśmy i czym raczyliśmy się bez umiaru. Przerywaliśmy to wyłącznie miłymi wizytami dobrych ludzi, którzy chcieli spędzić z nami nieco czasu.

W niedzielę wróciłem do domu i… nadal odpoczywam. W nieco inny sposób, ale w związku z jakimiś ciśnieniowymi niespodziankami, muszę odrobinę spasować. Do niedzieli więc oddaję się lekturze i nadrabiam porządki w różnych dziedzinach. Nie są to kwestie stresujące. Za to już w poniedziałek ruszam do Zduńskiej Woli, aby księżom Orionistom wygłosić kilkudniowe rekolekcje, z których śmignę wprost do Krakowa, aby wreszcie zamienić się w słuchacza. Zamierzam odprawić swoje własne rekolekcje doroczne w Domu Słowa księży Salwatorianów. Lectio divina z królem Salomonem – oto plan na początek lipca. I tego doczekać się już nie mogę, choć wiem, że będzie to trudny czas – milczenie, a może bardziej cisza – to będzie dla mnie duże wyzwanie, które jednak chętnie podejmuję, bo wiem, jakie są tego owoce.

A dziś poczułem się trochę jak w Środę Popielcową – właśnie wówczas również czytamy tę Ewangelię. Zdałem sobie sprawę, że temat ascezy jest zbyt mało obecny w moim życiu. Kiedy zastanowiłem się dlaczego, to poza oczywistymi względami (po prostu trudno mi się za to wziąć – jak wielu z nas) zauważyłem, że znaczenie ma również fakt, że trudno mi oddawać się tej praktyce w ukryciu… Choćby post, który przeąywany gdzieś „w terenie” zawsze wiąże się z koniecznością tłumaczenia komuś dlaczego nie chcę jeść. Są oczywiście inne możliwości, które nie rzucają się w oczy. I te pewnie winienem wybierać. Ślub ubóstwa pewnie nieco wiąże mi ręce jeśli chodzi o jałmużnę, ale i tu jest miejsce na jakieś wyrzeczenie. Najprostsza wydaje się z tego wszystkiego modlitwa, choć i ona kosztuje niemało wysiłku. Po raz kolejny jednak uzmysłowiłem sobie, że wszystko tak naprawdę zależy od temperatury serca. Jeśli ono jest gorące, to znajdzie sposób… Oto klucz.

wtorek, 13 czerwca 2023

dojrzewam...


(Mt 5, 13-16)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie".

 

Mili Moi…
Rzeczywiście, jak ktoś napisał w komentarzach, dawno mnie tu nie było… Tak szczerze, to chyba mam kryzys blogowania… To trwa już tyle lat, że chyba się postarzałem i zapał do dzielenia się swoim życiem z ludźmi życzliwymi i serdecznymi, ale również z głupcami i gburami, zdecydowanie we mnie osłabł. Chyba dojrzewam do pożegnania… Może stąd coraz dłuższe okresy nieobecności w tej przestrzeni…

No ale… Początek czerwca to misje parafialne w Smażynie… Misje to poważna sprawa – trwają tydzień i mają za zadanie dotknąć fundamentalnych kwestii wiary i życia. Oczywiście szukamy jakiejś odnowionej formy, ponieważ nie sposób ich już przeprowadzać w dawnym stylu. Z bardzo prostej przyczyny – ludzie nie mają ani czasu ani ochoty przychodzić wielokrotnie w ciągu dnia na spotkania misyjne. Nasze misje w Smażynie, niewielkiej kaszubskiej wiosce, wyszły nam chyba całkiem zgrabnie. Muszę przyznać, że się napracowałem – dzieciaki w szkole, chorzy w ich domach, Msze, nabożeństwa. Ale ludzie bardzo życzliwi i chętnie przychodzący. Zaskakiwali swoją dobrocią. Kiedy w ramach gestu miłosierdzia zaprosiłem ich do wsparcia domu samotnej matki w Matemblewie, to znieśli takie mnóstwo darów pierwszej potrzeby, że przecieraliśmy z proboszczem oczy ze zdumienia. Tak wiele dobra jest  w ludziach i wrażliwości na los drugich, tych na życiowym zakręcie…

Prosto ze Smażyna przyleciałem do Niemiec, gdzie wygłosiłem w sobotę dzień skupienia dla kobiet, w niedziele głosiłem w kilku kościołach na polskich Mszach, a wczoraj wygłosiłem dzień skupienia księżom Chrystusowcom. Dzięki serdeczności jednego z nich, udało mi się wczoraj być w Aachen, gdzie właśnie trwa ekspozycja relikwii, o których niegdyś Wam pisałem. Wystawia się je dla czci publicznej raz na siedem lat (tym razem, z racji na pandemię, po dziewięciu latach). Na dole zamieszczam zdjęcia. I tak: żółte to pieluszki Pana Jezusa, różowe to chusta, w którą zawinięto głowę Jana Chrzciciela po ścięciu, czerwone to przepaska biodrowa Pana Jezusa z krzyża, no i jest jeszcze suknia Matki Bożej. Mnóstwo ludzi, atmosfera skupienia, spokój, wzruszenie. Nie chciało mi się wychodzić z tej pięknej katedry.

Dziś wracam do kraju i rozpoczynam urlop. Całe pięć dni. To prawdziwa rozpusta… Ale wyraźnie czuję, że musze przewietrzyć głowę. Wybrałem znakomity kierunek na wypoczynek – śląski Bytom. Świeże powietrze i krajobrazy kopalniane… A poważnie mówiąc – po prostu kilka dni w gronie przyjaciół…

Dziś zamyśliłem się nad tą solą i światłem. Wydaje się, że ich zadania są takie przewidywalne, mało znaczące, zwyczajnie nudne. Ale przecież trudno sobie wyobrazić świat bez soli i światła (w takiej czy innej formie). I sól i światło muszą po prostu być sobą, robić, co do nich należy, żeby w jakimś sensie ocalić porządek tego świata. Gdyby zechciały być czym innym niż są, powstałby jakiś chaos, być może trudny do wyobrażenia (nawet jeśli wyobrażamy sobie zupę bez soli, to niektóre gałęzie przemysłu bez niej nie mogłyby funkcjonować).Być sobą, godząc się na swoją rolę – być może zupełnie nieznaczącą na pierwszy rzut oka. A jednak niezbędną… Zdałem sobie sprawę jak bardzo tego chcę, a jednocześnie jakie to trudne. Tak to paradoks – to co najprostsze, bywa najtrudniejsze…