niedziela, 30 sierpnia 2020
my, ludzie wiary...
czwartek, 27 sierpnia 2020
czuwasz?
poniedziałek, 24 sierpnia 2020
Niepokalane Serce Maryi zatriumfuje...
poniedziałek, 17 sierpnia 2020
pytać? nie pytać? - oto jest pytanie...
Młodzieniec odszedł otulony
smutkiem. Tyle zostaje w człowieku kiedy jego pozorne pytania spotkają się z
prawdziwymi, Bożymi odpowiedziami. Jeśli więc pytasz, bądź gotów na odpowiedź
Boga, która może znacząco odbiegać od planów, które już poczyniłeś… Przewiduj
taki scenariusz i zanim zapytasz Boga, spytaj samego siebie – co wówczas? Bo kiedy
ci odpowie, ruch będzie po twojej stronie…
środa, 12 sierpnia 2020
myśląc o kresie...
poniedziałek, 10 sierpnia 2020
a może...
Wczoraj wybrałem się na
lotnisko. Kiedy już naprawdę mocno tęsknię za Ameryką, jadę popatrzeć na
samoloty. To czasem trochę pomaga. Co więcej, jest tam ładna kaplica z
Najświętszym Sakramentem, w której lubię posiedzieć, bo wiem, że z pewnością
nikt tam nie zajrzy. Ale srodze się rozczarowałem. Niczym w filmie Barei,
wejście na lotnisko tylko z biletem lotniczym, który trzeba okazać już przy
wejściu. Nie wziąłem ze sobą, a nikt pod drzwiami nie sprzedawał, więc wróciłem
tym samym autobusem. Ani kaplica, ani taras widokowy z widokiem na najczęściej
pusty pas startowy, nie stały się wczoraj moim udziałem…
Jutro do Radia nagrywać kolejne
audycje… Cieszą mnie te wyjazdy, zwłaszcza kiedy otrzymujemy informacje zwrotne,
z których wynika, że ktoś słucha, że się cieszy, że mu to w jakiś sposób
pomaga. Po wczorajszej audycji dostaliśmy sygnał od pewnej babci, która słucha
nas z piętnastoletnim wnukiem cierpiącym na Zespół Aspergera, który czeka na
nasze audycje i ubolewa, że w kościele tak nie tłumaczą Pisma. Babcia twierdzi,
że musieli nawet zmienić godzinę Mszy, na którą uczęszczają, ze względu na
audycje. W takich chwilach człek mówi sobie – do dzieła…
A dziś jakoś szczególnie
dotknęły mnie słowa – a gdzie ja będę, tam będzie i mój sługa. Wyraźnie widzę,
że mój Pan chce być „tu i teraz” i oczekuje, że ja będę z Nim. Ja tymczasem…
Chciałbym być chyba zupełnie gdzie indziej. Zmiany miejsc i obowiązków nigdy
nie stanowiły dla mnie problemu. Nawet, jeśli byłem bardzo związany z ludźmi,
odchodziłem w nowe dość łatwo. Tymczasem… Może to po czterdziestce robi się
trudniejsze. Tak czy owak – tęsknota też może być niezłym doświadczeniem krzyża
i czasem sobie myślę, że tylko w łączności z krzyżem Pana jest możliwa do
przeżycia. A może z niej jeszcze coś dobrego wyrośnie. Niczym z obumarłego
ziarna.
piątek, 7 sierpnia 2020
co jest ważne?
Mili Moi…
Piękne, gorące dni… A ja w
moim klimatyzowanym pokoiku błogosławię Pana i modle się w duchu za wynalazcę
klimatyzatorów. W moim pokoju sytuacja byłaby nie do zniesienia. Przekonuje się
o tym wychodząc na korytarz na moim piętrze. Dziś trudno mi wyobrazić sobie ten
pokój bez klimatyzacji, a przecież jeszcze tak niedawno… Jakie to jest
klasyczne – do dobrego człowiek przywyka tak łatwo i szybko. I już po chwili pyta
sam siebie – jak ja mogłem dotąd bez tego, czy owego żyć?
Minione rekolekcje, choć
nie byłe słuchaczem, ale głosicielem, stały się również i dla mnie przestrzenią
przemyśleń, zwłaszcza w temacie mojej własnej dbałości o siebie. I nie idzie
wcale o urodę i wprowadzenie wizyt u kosmetyczki, ile raczej o pilnowanie tego
co jem i większą aktywność fizyczną. Zrobiłem sobie intensywną, retrospektywną
wycieczkę do USA, gdzie schudłem 25 kilogramów, obejrzałem zdjęcia, przypomniałem
sobie, jak się czułem i… nabrałem wiatru w żagle.
To oznacza ni mniej ni
więcej, że muszę wprowadzić istotne zmiany w moich kilkudniowych wypadach w
kwestii jedzenia. Oznacza to po prostu samodzielne żywienie, zwłaszcza w
perspektywie śniadań i kolacji. Do tego niemal codzienne kijaszki (Nordick
Walking). To wszystko sprawiło, że planuje dzień właściwie z zegarkiem w ręku.
Dyscyplina musi być bardzo duża i stanowczo przestrzegana, żebym zdążył zrobić
wszystko, co koniecznie muszę zrobić. Nowe zajęcia, to czas… Tu pół godzinki,
tam godzinka… A doba nie jest elastyczna… Ale za to człowiek jest. Miesiąc intensywnej
pracy i niemal pięć kilo mniej. Dobry początek…
Moje dzieci też znajdują
do mnie drogę. I one musza znaleźć miejsce w moim kalendarzu. Czasem to nie
godzina, ale dwie, czy trzy. To są dla mnie ważne spotkania, bo one pozwalają
choć trochę zapomnieć o… samotności. O tak… Bo ta jest stałym gościem w moim
życiu. Oswajam ją, czasami nawet się lubimy. Ale jeszcze jej nie ufam do końca.
Jeszcze muszę się jej wiele nauczyć.
Dziś zaś Mateusz zapisuje
trzy rady Jezusa, które właściwie mogłyby stanowić jedno ze streszczeń całej
Ewangelii. Zaprzyj się siebie, weź swój krzyż i naśladuj mnie. Nie ty jesteś
najważniejszy, nie wpatruj się w siebie z takim zachwytem, niech twoje życie
przestanie się kręcić wokół twojego własnego „ja”. Twój cel jest poza tobą.
Skup się na nim. Dotrzesz tam drogą krzyża – nie ma innej. Ale zrozumiesz to
tylko w perspektywie miłości – naśladuj więc Tego, który z miłości wziął na
barki najcięższy krzyż. Kochając poniesiesz swój. Nie zrzucisz go z pleców, bo
pojmiesz jego wartość. A wówczas… Wiele rzeczy straci na znaczeniu. Nigdy jednak
DUSZA. Ona i jej sprawy, jej życie, staną się dla ciebie naprawdę ważne. Nie
masz nic cenniejszego…
wtorek, 4 sierpnia 2020
a każdy trochę inny...
Mili Moi…
Ewidentnie się starzeję…
Poznaje to po fakcie niemal entuzjastycznego powrotu do domu. A podwójnie cieszę
się z tego, że mój klasztor w Poznaniu rzeczywiście tak mi się jawi – jako dom,
gdzie są moi bracia. Nie hotel, gdzie się zatrzymuję, bo po prostu każdy gdzieś
powinien mieszkać. Z radości, które zastałem – ruszyły prace nad windą. Jest
ona u nas konieczna z racji na wiek braci i „kamieniczny” układ naszego klasztoru
(bardzo wysokie piętra). Poza tym nawet wnoszenie zakupów jest niesłychanie
wyczerpujące (zakupy na ośmiu chłopa są naprawdę duże). Trwa wielki remont w
naszym klasztorze, a winda się weń wpisuje. Dla mnie to też mała radość…
Mieszkam na strychu… Wspinaczka z walizką wiele mnie kosztuje…
Oczywiście najbliższe dni nie będą tak całkiem wakacyjne. Rzadkie wizyty w Poznaniu to zwykle kolejka cierpliwych penitentów, którzy czekają na spowiedź już od kilku dni. W przyszłym tygodniu zaś wypad na nagrania do radia. Trzeba więc o tym pomyśleć. Ale nie tylko o tym – wybiegając do przodu myślę o wielu inicjatywach, które domagają się pracy już dziś, żeby potem nie przeżywać dużego napięcia. We wrześniu rekolekcje dla organistów, adwentowe parafialne, adwentowe internetowe… Głowa w te dni z pewnością nie odpocznie…
A Pan dziś w Słowie nieco relatywizuje rzeczywistości drugorzędne. Przyznam szczerzę, że nie jest to dla mnie wygodny fragment Ewangelii. Może dlatego, że jestem zwolennikiem porządku, który znacznie łatwiej uzyskać, kiedy wszyscy przestrzegają podobnych zasad. Wszelkie „róbta co chceta” są, moim zdaniem, przyczyną zamętu i nieporządku współczesnego. W pojęciach, w rozumowaniu, w słowach, w czynach… Oczywiście Pan nie idzie w tę stronę – On nigdy nie dawał przyzwolenia na pełną dowolność, w myśl słów „rób jak chcesz i jak tobie wydaje się dobrze” (co w wolnym tłumaczeniu trzeba by oddać chyba słowami – rób tak, żeby tobie było dobrze). Ale z pewnością dziś zaprasza do przyjrzenia się wielu moim osobistym zwyczajom, które projektuję na innych. Z różnych przyczyn… Najczęściej dlatego, że „u mnie to działa”. A co za tym idzie – „niech inni będą tacy jak ja”. Czy nie chodzi właśnie o to? Czy ukrytym powodem zunifikowania ludzi w kwestiach drugorzędnych nie jest uczynienie ich na swój obraz i swoje podobieństwo? Czy to ważne, potrzebne, konieczne? A może rodzi ślepotę… Może dławi wrażliwość… Może niszczy uprawnioną różnorodność…
Może więc czas na delikatną weryfikację poglądów własnych. Czy wszystkie są Jezusowe? Ewangeliczne?