niedziela, 30 sierpnia 2020

my, ludzie wiary...


(Mt 16, 21-27)
Jezus zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi udać się do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: "Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: "Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku". Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: "Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania".

 

Mili Moi…
Wczoraj szczęśliwie dotarłem do domu i dziś już oddaję się słodkiemu wypoczynkowi w moim pokoiczku na poddaszu. Ale wystarczyło się trochę publicznie poskarżyć na niechęć do słowa drukowanego i zapał czytelniczy wrócił. Do tego stopnia, że w trzy dni przeczytałem dwie ponad dwustustronicowe pozycje. Jedną z nich, godną polecenia, jest książka „Płytkie groby na Syberii” opisująca udaną ucieczkę z łagru autora tej pozycji, Michała Krupy. Czyta się z zapartym tchem. Książka nieprzegadana, bez patosu, ukazująca zbrodnicze działanie systemu komunistycznego, ale bez zbędnych dyskusji z jego założeniami. Książka o ludziach. Warta przeczytania.

Ale to nie jedyna radość… Po powrocie do domu wskoczyłem na wagę, żeby na własne oczy przekonać się czy moje wysiłki w jakikolwiek sposób działają. I okazało się, że i owszem. Jest mnie osiem kilogramów mniej. To najlepsza motywacja do dalszej pracy.

No i jeszcze jedna mała radość… Przyjąłem pierwsze rekolekcje na… 2022 rok. Jeśli dożyjemy oczywiście…

A dziś przed oczami staje mi prawda Jezusowych słów. Uczniowie wiedzą dobrze, że On się nigdy nie wycofuje z tego, co powiedział. Być może to prowokuje Piotra do tak gwałtownej reakcji. Miłość? Lęk? O Jezusa… O siebie… O nich…

Piotr, który musi zrozumieć, że słowo wypowiedziane przez Pana zrealizuje się, niezależnie od jego własnej opinii, od opinii pozostałych Apostołów, od opinii całej reszty świata. Piotr musi sobie przypomnieć, że jeszcze przed chwilą mówił – Ty jesteś Syn Boga żywego. Piotr musi nabrać pewności, że słowo Jezusa nie podlega dyskusji – ono jest święte. Ono jest prawdziwe…

Jakie to ważne, kiedy dziś otacza nas mnóstwo opinii, a Boże Słowo jest tylko jedną z wielu z nich, wcale nie najważniejszą i wcale nie najprawdziwszą. Każdy może mieć swoja. Kiedy świat głosi takie teorie, to smutne; ale kiedy chrześcijanie je głoszą, to prawdziwy dramat.

Dlaczego tak bardzo boimy się powiedzieć – Bóg mówi: nie wolno!? Dlaczego ten argument nie przechodzi nam przez gardło? Wszak dla nas powinien być argumentem ostatecznym, którym nie będziemy okładać świata jak pałką, ale którego nie będziemy wahali się używać śmiało w dyskusjach. My, ludzie wiary… Dlaczego boimy się przyznać, że nasze zdanie jest kształtowane przez prawdę Bożych słów, która dla nas nie jest tylko opinią, ale wyznacznikiem życia i postępowania, myślenia i mówienia? My, ludzie wiary…

Uwiodłeś mnie Panie – mówi dziś Jeremiasz. Może tu odpowiedź. Uwiodłeś mnie, a ja pozwoliłem się uwieść. Zafascynowałeś mnie, przekonałeś, rozkochałeś w prawdzie. Czy możemy szczerze powiedzieć tak razem z nim? My, ludzie wiary?

czwartek, 27 sierpnia 2020

czuwasz?


 
(Mt 24, 42-51)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. Któż jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby we właściwej porze rozdał jej żywność? Szczęśliwy ów sługa, którego pan, gdy wróci, zastanie przy tej czynności. Zaprawdę, powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz jeśli taki zły sługa powie sobie w duszy: „Mój pan się ociąga z powrotem”, i zacznie bić swoje współsługi, i będzie jadł i pił z pijakami, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna. Każe surowo go ukarać i wyznaczy mu miejsce z obłudnikami. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".

 

Mili Moi…
Spędzam więc ten tydzień w Kaliszu, i choć mówią, że inteligentni ludzie się nie nudzą, to ja jednak chyba trochę tak… Wniosek z tego jeden – z inteligencją u mnie widać coraz gorzej. Od dwóch tygodni mam wstręt do słowa drukowanego i właściwie nie czytam. Czasem takie chwile mnie nachodzą, choć rzadko trwają tak długo. Sióstr maleńko, więc też nie zajmują mi wiele czasu. Klasztor na końcu miasta, więc i łazić nie bardzo jest gdzie. Chociaż jest jakaś ścieżka rowerowo-piesza w pobliżu, ale mało komfortowa, bo przy ruchliwej ulicy. Staram się więc z kijkami po niej pomykać. Ale oczywiście nie robię tego, co powinienem… W zamian za to oglądam jakieś głupoty w internecie…

I to dziś pierwsza myśl ewangeliczna – pozwalam się okradać, bo złodziej ze mną mieszka. Czas, którego zdecydowanie mniej spędzam w sieci, z racji na zamknięcie wszelkich portali społecznościowych, i tak jest zbyt długi. Skąd rozproszenia na modlitwie, skąd współczesny lęk przed ciszą, skąd pozorne życie, skąd płycizna w relacjach? Czy nie z nadmiaru bodźców i życia rzeczywistością wirtualną. Eksperyment na całej ludzkości, którego skutków nikt nie jest w stanie przewidzieć.

A czuwanie, do którego wzywa Jezus, musi opierać się na kilku zasadach. Przede wszystkim „tu i teraz”. Ani chorego nie nakarmi się przez internet, ani dziecka nie przewinie w nocy. Ci, którzy czuwali kiedykolwiek choćby w takich sytuacjach, wiedzą jak bardzo realny był wymiar tego czuwania. Po drugie – ten realizm domaga się bardzo konkretnej ofiary. Czuwanie to rezygnacja – ze snu, z komfortu, z zaspokajania najpierw moich potrzeb. A żeby to było możliwe, to musi być motyw. I to po trzecie. Motyw, który będzie wystarczający. I tu znów nie sposób nie przywołać najbardziej chyba sprofanowanego słowa we współczesnym języku, nadużywanego i przekłamywanego – MIŁOŚĆ. Ona wciąż jest fundamentem chrześcijaństwa, a jej najgłębszą treść można odnaleźć tylko w Jezusie. W Jezusie, który powróci w chwale. I ucieszy czuwających…

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Niepokalane Serce Maryi zatriumfuje...

 
(J 1, 45-51)
Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: "Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu". Rzekł do niego Natanael: "Czyż może być co dobrego z Nazaretu?" Odpowiedział mu Filip: "Chodź i zobacz". ezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: "Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu". Powiedział do Niego Natanael: "Skąd mnie znasz?" Odrzekł mu Jezus: "Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym". Odpowiedział Mu Natanael: "Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!" Odparł mu Jezus: "Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: „Widziałem cię pod drzewem figowym?” Zobaczysz jeszcze więcej niż to". Potem powiedział do niego: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego".

Mili Moi…
Rekolekcje pod Częstochową dawno zakończone. Weekend spędziłem w Trójmieście. Zaplanowane tam zadania udało mi się jednak zrealizować tylko połowicznie. Niemniej spędziłem dwa dni w dobrym towarzystwie przyjaciół.

Ale, ale… Ze spraw załatwionych… Spotkałem się z proboszczem naszej, franciszkańskiej parafii w Gdyni, gdzie planujemy od listopada zainicjować Pierwsze Soboty Miesiąca. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że chcemy to zrobić z rozmachem i zaproponować to wszystkim ludziom dobrej woli, którzy tylko skądkolwiek chcieliby dotrzeć. Widzimy, że powolutku idea Pierwszych Sobót przedziera się do świadomości wierzących, którzy jednak często nie mogą ich w sposób pełny i właściwy odprawić w swoich parafiach. Chcemy więc stworzyć przestrzeń takiego solidnego, maryjnego dnia skupienia – z dobrym, maryjnym nauczaniem, Eucharystią, różańcem, adoracją, medytacją o maryjnych tajemnicach, no i okazją do spowiedzi rzecz jasna. Dlatego zapraszam już dziś wszystkich „północnych” czytelników na 7 listopada. Jeśli pomysł znajdzie zainteresowanie, będziemy rzecz jasna „rozwijać żagle”.

W niedzielę udało mi się nawiedzić wspólnotę z Międzyrzecza zgromadzoną na swoich corocznych rekolekcjach w Obrze. Prowadziłem je dla nich dwukrotnie, ale w tym roku nie udało się nam zsynchronizować terminów. Prowadził je mój przyjaciel, o. Maciej. Małe grono odważnych słuchaczy Słowa. Ale wielka radość ze spotkania. W przyszłym roku już chyba uda nam się znaleźć dobry i możliwy dla wszystkich termin. 

A małe grupy to i moja codzienność… Dziś rozpocząłem rekolekcje dla sióstr klarysek w Kaliszu. Jest ich tu tylko pięć. Znacznie trudniej mówi się do tak małego grona niż do licznych uczestników. I dużo większy trud trzeba włożyć, żeby głosić z takim samym zaangażowaniem, żeby nie (wybaczcie to słowo) „chałturzyć”. Kiedy głosi się jedne czy drugie rekolekcje w roku, nie ma z tym pewnie problemu. Ale to moje dwudzieste dziewiąte w tym roku. Wierzcie mi, że o zaangażowanie i w tej dziedzinie trzeba powalczyć.

Tak dziś pomyślałem, u progu tych zakonnych rekolekcji, że niewiele brakowało, a Natanael nie spotkałby Jezusa. Na jego drodze stanęło zjawisko częste i niebezpieczne – ZAŁOŻENIA. Z założenia nic dobrego nie może przyjść z Nazaretu. Z założenia nie warto wśród mieszkańców tej mieściny szukać kandydata na Mesjasza. Z założenia szkoda czasu, żeby go tracić na błahostki. Natanael ma ważne tematy do przemyślenia. Natanael jest zajęty. Kto wie czy to prowokacyjne wezwanie Filipa – chodź i zobacz, czy też jakieś szczególne tchnienie Ducha sprawia, że Natanael jednak rusza na spotkanie z Jezusem, spotkanie, które, po krótkiej wymianie zdań, można nazwać najważniejszym spotkaniem jego życia, jego nowego życia.

Dziś prosiłem siostry, żeby zbadały stan swojej… beznadziei. Bo przecież kolejne rekolekcje… Cóż jeszcze nowego usłyszymy? W jaki sposób Pan miałby przemówić głośniej, czy wyraźniej? A tyle wątpliwości… Tyle codziennego zmęczenia, marazmu, rutyny… Czy warto ruszać z miejsca? Może trzeba pozostać tu, gdzie jesteśmy. Tu dumać, nawet gdyby oznaczało to kręcenie się w kółko, wokół swoich własnych myśli…

Tymczasem Bóg lubi przychodzić w te miejsca, w których się Go nie spodziewamy. Na różne sposoby – również takie, które są dla nas zaskakujące. Trzeba tylko… przedrzeć się przez swoje własne ZAŁOŻENIA. A kto wie czy najważniejsze spotkanie życia nie wydarzy się za chwilkę, za rogiem…

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

pytać? nie pytać? - oto jest pytanie...


(
Mt 19, 16-22)
Pewien człowiek podszedł do Jezusa i zapytał: "Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?" Odpowiedział mu: "Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania". Zapytał Go: "Które?" Jezus odpowiedział: "Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego". Odrzekł Mu młodzieniec: "Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?" Jezus mu odpowiedział: "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!" Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

 

Mili Moi…
No i od soboty jestem znów w Olsztynie koło Częstochowy. Tym razem rekolekcje dla wspólnoty Porcjunkula, spotykającej się przy naszym kościele. Głównie młode małżeństwa z dzieciaczkami. Gwarno, głośno, dynamicznie. Plan dość intensywny. Trudno pracować nad kolejnymi wyzwaniami, a te zbliżają się wielkimi krokami. Błogosławione poranki. Cisza, ciemności (niestety – one najgłośniej mówią o zbliżającej się jesieni) i szansa na zebranie myśli.
 

Dobre wieści płyną z Grodziska Mazowieckiego, gdzie w szpitalu do siebie dochodzi Tadeusz. Dzięki tym, którzy go omadlali. Wybudzony, mówi tak, że można go zrozumieć. Wszystko przypłacił paraliżem lewej ręki. Daj Boże, żeby rehabilitacja pomogła. Przełomowe chwile, decydujące o naszym dziś i jutro… Albo "je łapiemy", albo one nas "łapią".
 

Dziś taka chwila opisana w Ewangelii dotyczy tego bogatego chłopca, który ma wprawdzie w sercu sporo dobrych i szlachetnych pragnień, ale stawiając pytania, nie jest gotów usłyszeć odpowiedzi innej od tej, której sam już sobie udzielił. Niedawno spotkałem młodą kobietę, która tkwiła w jakimś życiowym zaułku, bo jest przekonana, że Pan tego od niej chce – pytała Go i On jej powiedział. I choć całe jej jestestwo głośno woła, że nie chce tam być, to wpiła się kurczowo w rzeczywistość, bo taka wola Boża… Mówię do niej – czy kiedy pytałaś, byłaś rzeczywiście gotowa zrealizować tak samo chętnie każdą odpowiedź? Oczywiście, że nie – odpowiedziała… Czy więc warto pytać – nie mając w sobie przestrzeni wewnętrznej wolności niezbędnej do usłyszenia odpowiedzi? Usłyszenia i bycia posłusznym. Bo „po słuchaniu” czas na posłuszeństwo. Nie pełne goryczy i rozczarowania jednak, ale posłuszeństwo miłości, zaufania i gorliwości.
 

Młodzieniec odszedł otulony smutkiem. Tyle zostaje w człowieku kiedy jego pozorne pytania spotkają się z prawdziwymi, Bożymi odpowiedziami. Jeśli więc pytasz, bądź gotów na odpowiedź Boga, która może znacząco odbiegać od planów, które już poczyniłeś… Przewiduj taki scenariusz i zanim zapytasz Boga, spytaj samego siebie – co wówczas? Bo kiedy ci odpowie, ruch będzie po twojej stronie…

środa, 12 sierpnia 2020

myśląc o kresie...

(Mt 18,15-20)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".

 

Mili Moi…
Kilka dni temu ukończyłem ponadpięciusetstronicową księgę listów Thomasa Mertona dotyczących życia zakonnego i kierownictwa duchowego. Znalazłem u niego to, co zwykle – niezwykłą świeżość i wiele ciekawych myśli. Ale ostatnie listy poprzedzają bezpośrednio jego tragiczna śmierć w Bangkoku. Nieszczęśliwy wypadek sprawił, że został porażony prądem. Niemniej w listach wyraża mnóstwo planów. Zamierzał osiąść jako pustelnik na Alasce, pisał o swoich planach wydawniczych. Tyle pragnień, przewidywań, oczekiwań… I jedna krótka chwila, która przerywa wszystko. Zatrzymanie…

Podzieliłem się tą obserwacją wczoraj z Maciejem, moim kompanem od audycji i z Tadeuszem, naszym realizatorem, który sprawia również, że te audycje nadają się ostatecznie do słuchania – czyści, klei, obrabia. Podumaliśmy nad przemijalnością ludzkiego losu. A godzinę później… Tadeusz miał rozległy udar mózgu i w stanie ciężkim przebywa w szpitalu. Proszę Was, zawierzcie go Jezusowi – niech Jego wola wypełni się jako w niebie, tak i na ziemi. A Tadeusz i jego rodzina niech poczują się zaopiekowani, bezpieczni w sercu Jezusa.

Kto wie, czy wczoraj nie złożyliśmy ostatniej wizyty w naszej, franciszkańskiej rozgłośni. Tadeusz był jedynym człowiekiem, który odpowiadał za montaż. Z pewnością tymczasem trzeba szukać kogoś nowego. A czas jest najgorszy, bo po kapitule prowincjalnej zmienił się dyrektor. Przejmuje więc radio w jakimś kryzysie, z którego będzie musiał je wyprowadzić. Czy miejsce dla nas się tam jeszcze znajdzie? Nie wiem… Chcielibyśmy, bo dla nas to duża frajda… Ale trudno cokolwiek przewidywać. Z pewnością czeka nas jakaś przerwa…

A Słowo dziś uzmysłowiło mi, że nie lubię upominać… Ale nie tylko dlatego, że to trudne czy wymagające. Również dlatego, żeby… samemu nie być upominanym. No bo skoro ja się ciebie nie czepiam, to i ty mógłbyś… Bożek „świętego spokoju” rozpanoszył się w tym świecie i w moim życiu ma też chyba swoje małe sanktuarium. Bzdurki w stylu – niech każdy robi to, co mu się wydaje słuszne, sugerują, że albo nie istnieje żadna obiektywna prawda, albo jest tak wieloznaczna, że jej interpretacje mogą być skrajnie różne i zależą od przyjętego, wygodnego dla mnie światopoglądu. Jeśli zaś Prawda istnieje, to i Jej wskazania obowiązują – wszystkich dokładnie tak samo. A to daje nam pewną podstawę do upominania siebie nawzajem – błądzisz, odchodzisz od Prawdy, wróć… Upomnieć to jedno, ale usłyszeć upomnienie… To już zupełnie inny problem. Kto wie, czy nie znacznie, znacznie trudniejszy…

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

a może...

(J 12, 24-26) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec".

 

Mili Moi…
Spróbowałem dziś czegoś całkiem nowego… Otóż… 4.30 pobudka. Kawka i medytacja nad Słowem Bożym. 5.40 wyjście z domu na spacerek z kijkami. 7.00 powrót, prysznic i za chwile modlitwy z braćmi. Przepełnienie endorfinami jest znaczne. Ludzi w parku śladowe ilości. Mniej rowerzystów, na których tam trzeba szczególnie uważać. Wschód słońca w poznańskiej Cytadeli „made my day”. Absolutnie same plusy. Znakomity początek dnia. Aż ubolewam, że odkryłem to tak późno – lato dobiega końca, poranki będą coraz bardziej ponure. Ale… Jeszcze nie dziś i nie jutro… 

Wczoraj wybrałem się na lotnisko. Kiedy już naprawdę mocno tęsknię za Ameryką, jadę popatrzeć na samoloty. To czasem trochę pomaga. Co więcej, jest tam ładna kaplica z Najświętszym Sakramentem, w której lubię posiedzieć, bo wiem, że z pewnością nikt tam nie zajrzy. Ale srodze się rozczarowałem. Niczym w filmie Barei, wejście na lotnisko tylko z biletem lotniczym, który trzeba okazać już przy wejściu. Nie wziąłem ze sobą, a nikt pod drzwiami nie sprzedawał, więc wróciłem tym samym autobusem. Ani kaplica, ani taras widokowy z widokiem na najczęściej pusty pas startowy, nie stały się wczoraj moim udziałem… 

Jutro do Radia nagrywać kolejne audycje… Cieszą mnie te wyjazdy, zwłaszcza kiedy otrzymujemy informacje zwrotne, z których wynika, że ktoś słucha, że się cieszy, że mu to w jakiś sposób pomaga. Po wczorajszej audycji dostaliśmy sygnał od pewnej babci, która słucha nas z piętnastoletnim wnukiem cierpiącym na Zespół Aspergera, który czeka na nasze audycje i ubolewa, że w kościele tak nie tłumaczą Pisma. Babcia twierdzi, że musieli nawet zmienić godzinę Mszy, na którą uczęszczają, ze względu na audycje. W takich chwilach człek mówi sobie – do dzieła… 

A dziś jakoś szczególnie dotknęły mnie słowa – a gdzie ja będę, tam będzie i mój sługa. Wyraźnie widzę, że mój Pan chce być „tu i teraz” i oczekuje, że ja będę z Nim. Ja tymczasem… Chciałbym być chyba zupełnie gdzie indziej. Zmiany miejsc i obowiązków nigdy nie stanowiły dla mnie problemu. Nawet, jeśli byłem bardzo związany z ludźmi, odchodziłem w nowe dość łatwo. Tymczasem… Może to po czterdziestce robi się trudniejsze. Tak czy owak – tęsknota też może być niezłym doświadczeniem krzyża i czasem sobie myślę, że tylko w łączności z krzyżem Pana jest możliwa do przeżycia. A może z niej jeszcze coś dobrego wyrośnie. Niczym z obumarłego ziarna.

piątek, 7 sierpnia 2020

co jest ważne?

(Mt 16,24-28)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim.

 

Mili Moi…
Piękne, gorące dni… A ja w moim klimatyzowanym pokoiku błogosławię Pana i modle się w duchu za wynalazcę klimatyzatorów. W moim pokoju sytuacja byłaby nie do zniesienia. Przekonuje się o tym wychodząc na korytarz na moim piętrze. Dziś trudno mi wyobrazić sobie ten pokój bez klimatyzacji, a przecież jeszcze tak niedawno… Jakie to jest klasyczne – do dobrego człowiek przywyka tak łatwo i szybko. I już po chwili pyta sam siebie – jak ja mogłem dotąd bez tego, czy owego żyć? 

Minione rekolekcje, choć nie byłe słuchaczem, ale głosicielem, stały się również i dla mnie przestrzenią przemyśleń, zwłaszcza w temacie mojej własnej dbałości o siebie. I nie idzie wcale o urodę i wprowadzenie wizyt u kosmetyczki, ile raczej o pilnowanie tego co jem i większą aktywność fizyczną. Zrobiłem sobie intensywną, retrospektywną wycieczkę do USA, gdzie schudłem 25 kilogramów, obejrzałem zdjęcia, przypomniałem sobie, jak się czułem i… nabrałem wiatru w żagle. 

To oznacza ni mniej ni więcej, że muszę wprowadzić istotne zmiany w moich kilkudniowych wypadach w kwestii jedzenia. Oznacza to po prostu samodzielne żywienie, zwłaszcza w perspektywie śniadań i kolacji. Do tego niemal codzienne kijaszki (Nordick Walking). To wszystko sprawiło, że planuje dzień właściwie z zegarkiem w ręku. Dyscyplina musi być bardzo duża i stanowczo przestrzegana, żebym zdążył zrobić wszystko, co koniecznie muszę zrobić. Nowe zajęcia, to czas… Tu pół godzinki, tam godzinka… A doba nie jest elastyczna… Ale za to człowiek jest. Miesiąc intensywnej pracy i niemal pięć kilo mniej. Dobry początek…


Moje dzieci też znajdują do mnie drogę. I one musza znaleźć miejsce w moim kalendarzu. Czasem to nie godzina, ale dwie, czy trzy. To są dla mnie ważne spotkania, bo one pozwalają choć trochę zapomnieć o… samotności. O tak… Bo ta jest stałym gościem w moim życiu. Oswajam ją, czasami nawet się lubimy. Ale jeszcze jej nie ufam do końca. Jeszcze muszę się jej wiele nauczyć.


Dziś zaś Mateusz zapisuje trzy rady Jezusa, które właściwie mogłyby stanowić jedno ze streszczeń całej Ewangelii. Zaprzyj się siebie, weź swój krzyż i naśladuj mnie. Nie ty jesteś najważniejszy, nie wpatruj się w siebie z takim zachwytem, niech twoje życie przestanie się kręcić wokół twojego własnego „ja”. Twój cel jest poza tobą. Skup się na nim. Dotrzesz tam drogą krzyża – nie ma innej. Ale zrozumiesz to tylko w perspektywie miłości – naśladuj więc Tego, który z miłości wziął na barki najcięższy krzyż. Kochając poniesiesz swój. Nie zrzucisz go z pleców, bo pojmiesz jego wartość. A wówczas… Wiele rzeczy straci na znaczeniu. Nigdy jednak DUSZA. Ona i jej sprawy, jej życie, staną się dla ciebie naprawdę ważne. Nie masz nic cenniejszego…

wtorek, 4 sierpnia 2020

a każdy trochę inny...

Do Jezusa przyszli faryzeusze i uczeni w Piśmie z Jerozolimy z zapytaniem: «Dlaczego Twoi uczniowie postępują wbrew tradycji starszych? Bo nie myją sobie rąk przed jedzeniem». Jezus przywołał do siebie tłum i rzekł do niego: «Słuchajcie i rozumiejcie: Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to właśnie go czyni nieczystym». Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Czy wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to słowo?» On zaś odrzekł: «Każda roślina, której nie sadził Ojciec mój niebieski, będzie wyrwana. Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Jeśli zaś ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną». Mt 15, 1-2. 10-14.

 

Mili Moi…
Ewidentnie się starzeję… Poznaje to po fakcie niemal entuzjastycznego powrotu do domu. A podwójnie cieszę się z tego, że mój klasztor w Poznaniu rzeczywiście tak mi się jawi – jako dom, gdzie są moi bracia. Nie hotel, gdzie się zatrzymuję, bo po prostu każdy gdzieś powinien mieszkać. Z radości, które zastałem – ruszyły prace nad windą. Jest ona u nas konieczna z racji na wiek braci i „kamieniczny” układ naszego klasztoru (bardzo wysokie piętra). Poza tym nawet wnoszenie zakupów jest niesłychanie wyczerpujące (zakupy na ośmiu chłopa są naprawdę duże). Trwa wielki remont w naszym klasztorze, a winda się weń wpisuje. Dla mnie to też mała radość… Mieszkam na strychu… Wspinaczka z walizką wiele mnie kosztuje…


Oczywiście najbliższe dni nie będą tak całkiem wakacyjne. Rzadkie wizyty w Poznaniu to zwykle kolejka cierpliwych penitentów, którzy czekają na spowiedź już od kilku dni. W przyszłym tygodniu zaś wypad na nagrania do radia. Trzeba więc o tym pomyśleć. Ale nie tylko o tym – wybiegając do przodu myślę o wielu inicjatywach, które domagają się pracy już dziś, żeby potem nie przeżywać dużego napięcia. We wrześniu rekolekcje dla organistów, adwentowe parafialne, adwentowe internetowe… Głowa w te dni z pewnością nie odpocznie…


A Pan dziś w Słowie nieco relatywizuje rzeczywistości drugorzędne. Przyznam szczerzę, że nie jest to dla mnie wygodny fragment Ewangelii. Może dlatego, że jestem zwolennikiem porządku, który znacznie łatwiej uzyskać, kiedy wszyscy przestrzegają podobnych zasad. Wszelkie „róbta co chceta” są, moim zdaniem, przyczyną zamętu i nieporządku współczesnego. W pojęciach, w rozumowaniu, w słowach, w czynach… Oczywiście Pan nie idzie w tę stronę – On nigdy nie dawał przyzwolenia na pełną dowolność, w myśl słów „rób jak chcesz i jak tobie wydaje się dobrze” (co w wolnym tłumaczeniu trzeba by oddać chyba słowami – rób tak, żeby tobie było dobrze). Ale z pewnością dziś zaprasza do przyjrzenia się wielu moim osobistym zwyczajom, które projektuję na innych. Z różnych przyczyn… Najczęściej dlatego, że „u mnie to działa”. A co za tym idzie – „niech inni będą tacy jak ja”. Czy nie chodzi właśnie o to? Czy ukrytym powodem zunifikowania ludzi w kwestiach drugorzędnych nie jest uczynienie ich na swój obraz i swoje podobieństwo? Czy to ważne, potrzebne, konieczne? A może rodzi ślepotę… Może dławi wrażliwość… Może niszczy uprawnioną różnorodność…


Może więc czas na delikatną weryfikację poglądów własnych. Czy wszystkie są Jezusowe? Ewangeliczne?