zdj:flickr/Peter Ostergaard/Lic CC
(Łk 6,12-19)
W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na
modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród
nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem;
i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i
Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna
Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą. Zeszedł z nimi na dół i
zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo
ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni,
aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których
dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go
dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.
Mili Moi…
Zagoniony dziś dzień… Pod znakiem służby jednak i to mała radość. Odwiedziłem
dziś A. Nasza siostra ze wspólnoty Odnowy, która ma trudne doświadczenia
zdrowotne. Zawiozłem Pana Jezusa, pogawędziliśmy radośnie z nią i jej mężem.
Arcysympatyczne przedpołudnie. Znów mi Pan Jezus przypomniał po co jestem
księdzem… Czyni to tak wiele razy… A oprócz tej wizyty woziłem dziś również
mojego amerykańskiego współbrata na badania, po których sam nie mógł kierować.
Taka prosta forma braterskiej pomocy – pomóc się ubrać, wyjść z samochodu,
służyć ramieniem… Dostałem w duchu wdzięczności parę skarpetek i poczułem się
jakby już była Wigilia, a ja właśnie odpakowałem prezent spod choinki…
A wieczorem spotkanie Odnowy… Odkąd zainicjowaliśmy grupę rozeznającą, to te nasze
spotkania są jakieś ciekawsze, dynamiczne, a mnie się jakoś łatwiej modlić. W
Słowie Pan mówi do nas wyraźnie, a przede wszystkim konsekwentnie prowadzi nas
od tematu do tematu. Jeden z drugiego wynika i wyraźnie czuć, że skończyła się
przypadkowość. To cieszy, bo myślę sobie, że wchodzimy dzięki temu w jakiś nowy
etap formacji.
To ważne, bo czuję, że Jezus naprawdę na nas liczy… A czy może liczyć? Dziś w
Słowie z dnia swoista fotografia… Widać Jezusa, Apostołów, uczniów, Żydów i
pogan… Wszyscy wymienieni w kolejności. Łukasz, który miał artystyczną duszę,
pięknie nam ten obraz odmalowuje. Są tam wszyscy. I ci, którzy oddali swoje
życie Jezusowi całkowicie i bez zastrzeżeń. I ci, którzy przychodzą i odchodzą,
bo mają sporo innych zajęć. I ci, którzy wierzą w Boga Izraela, a czczą Go
zachowując Prawo. I ci, którzy nie mają bogów, albo mają ich zbyt wielu, ale za
to cierpią i szukają uwolnienia… A Jezus jest i chce być dla wszystkich. I dla
każdego ma coś, czego on akurat potrzebuje. Równina staje się miejscem
zbawienia. Innymi słowy codzienność jest tą przestrzenią, w której On się
objawia.
Ale dowiódł wielokrotnie, że w tym objawieniu chce się posługiwać ludźmi. Kiedy
rozmnaża chleb, Apostołowie dzielą nim tłumy. Kiedy zamierza sam się gdzieś wybrać,
najpierw w te wszystkie miejsca wysyła swoich uczniów. On naprawdę na Ciebie
liczy. Niezależnie od tego, czy może się zaangażować na 100 %, czy tylko na
30%. Wybrał Cię i powołał, żeby dzięki Tobie mógł się objawić… Wokół tak wielu,
którzy nie mają żadnego doświadczenia Boga, tylko wiele trosk i problemów…
Równiny są pełne ludzi… Oni czekają…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz