W tym czasie przyszli jacyś ludzie i donieśli Jezusowi o Galilejczykach,
których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział:
"Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni
mieszkańcy Galilei, iż to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się
nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu,
na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami
niż inni mieszkańcy Jeruzalem? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie
nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie". I opowiedział im następującą
przypowieść: "Pewien człowiek miał zasadzony w swojej winnicy figowiec;
przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika:
„Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym figowcu, a nie
znajduję. Wytnij go, po co jeszcze ziemię wyjaławia?” Lecz on mu odpowiedział:
„Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i obłożę nawozem; i może
wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć”.
Mili Moi…
Niemal od tygodnia jestem
w Ołdrzychowicach Kłodzkich… I zgodnie z przewidywaniami – umieram tu. To
maleńka wioseczka na końcu świata. Strasznie się męczę w takich miejscach. No
tak jestem skonstruowany. Odliczam więc godziny do wyjazdu, który ma nastąpić
jutro przed południem. Przejadę znów cała Polskę. A już w poniedziałek rano, jeśli
Pan pozwoli, wsiądę w samolot, żeby po południu zanurzyć się w gwar Nowego
Jorku. To dla mnie chyba najbardziej fascynujące w lataniu i podróżowaniu w
ogóle – że w krótkim czasie można znaleźć się zupełnie gdzie indziej, w innym
klimacie, „pod innym niebem”. Czekam na tę podróż jak na największe święto w
roku. Mam nadzieje, że wszystko odbędzie się bez większych trudności.
Rekolekcje idą nam dobrze.
Słucha mnie tu czternaście sióstr. Wszystkie, powiedziałbym, w dojrzałym wieku.
Innymi słowy – nie jedno już w życiu słyszały. A dzielą się w prywatnych
rozmowach, że te treści, które dla nich przygotowałem, są dla nich odkrywcze.
To mnie bardzo cieszy, bo temu też służy rekolekcyjny czas. Re – czyli ponownie;
collectio – czyli zbierać – takie jest znaczenie słowa rekolekcje. A zatem na
nowo przyjrzeć się temu, co już przecież wiemy, ale zdarza nam się o tym
zapominać. Człowieczeństwo w całym jego bogactwie, o którym tutaj mówię, jest fundamentalnym
wymiarem naszego życia i jako taki chyba jest traktowane w sposób zbyt
oczywisty. Tymczasem to fascynująca tajemnica, warta zgłębiania. A im człowiek
starszy, tym chyba bardziej potrzebuje zrozumienia. Samego siebie.
Dziś Słowo o owocowaniu.
Przyszła mi na medytacji do głowy ta znana sentencja, że człowiek może przeżyć
bez wody trzy dni, bez jedzenia trzy tygodnie, a bez sensu – całe życie. To
zadziwiające, ale czy niespotykane? Tak jak nieowocujący figowiec. To budziło
zdziwienie i zainteresowanie słuchaczy. To drzewo owocowało zwykle dwa razy w
roku – w czerwcu i sierpniu. Można było z jednego zbioru uzyskać nawet sto
kilogramów owoców. Owszem, bywały słabsze lata, ale w zasadzie nie zdarzało się,
żeby to drzewo nie miało nic do zaoferowania poza liśćmi. A ten, wspominany
przez Jezusa, nie owocuje już od trzech lat. Czy można więc było mieć nadzieję
na jego przebudzenie? Na jakiej podstawie spodziewać się owocu po czymś, co konsekwentnie
niczego wartościowego nie rodzi?
A jednak Ogrodnik nie
traci nadziei… Im dłużej żyję, tym więcej spotykam osób, które jakoś „zacięły”
się w swoim życiu i ich owoc jest mizerny. Nie moja to ocena, bo przecież nie
mam dostępu do ich życia w pełni. Ale oni sami o tym mówią – czasem z rozpaczą,
czasem pełni goryczy i rozczarowania, czasem ze złością. Wraz z upływającym
czasem takie obserwacje niepokoją coraz bardziej – bo człek jest świadom, że ma
coraz mniej czasu. Dlatego, przyznam szczerze, że kiedy słyszę słowa „inwestujmy
w młodych, bo młodzi nadzieją Kościoła”, to jakoś wewnętrznie się nie zgadzam. Człowiek
jest nadzieją Kościoła. Człowiek, który przynosi owoc. Niezależnie od wieku. Podkreśla
to papież Franciszek w Evangelii gaudium pisząc o doświadczeniu, które niesie
ze sobą wiek dojrzały. Czasem sobie myślę,
że większym zadaniem jest pomóc owocować dojrzałym, bo na tym skorzystają
również młodzi. Pomóc zwłaszcza tym, którzy owocować przestali, a znów chcą
zacząć. Czy nie po to posłał mnie Chrystus? Aby wzbudzać nadzieję, samemu jej
nie tracąc? Aby „okładać te drzewa nawozem”, dołożyć wszelkich starań, żeby
zaczęły rodzić smaczne owoce. Modlę się tylko o to, żeby i mną ktoś w taki
sposób się zajął. Bo i ja nawożenia i przypominania o potencjach we mnie złożonych
potrzebuję… Niech zatem owoc w nas będzie obfity. I niech trwa, według woli
Chrystusa. Pomagajmy sobie wzajemnie. Wszyscy jesteśmy posłani…