poniedziałek, 22 maja 2023

a u nas na lotnisku...


(J 16,29-33)
Uczniowie rzekli do Jezusa: „Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś”. Odpowiedział im Jezus: „Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.

 

Mili Moi…
Dziś przeżyłem kolejne wydarzenie z cyklu „popatrz na troskliwość twojego Boga”. Otóż wiecie dobrze, bo wiele razy o tym pisałem, że bardzo lubię lotniska. Przyczyn jest wiele, ale generalnie lubię tam przeżywać chwile szczególnej tęsknoty. Kiedy mnie nachodzi, po prostu jadę na lotnisko. Dziś tak właśnie było… I kiedy tak spacerowałem sobie po terminalu, podszedł do mnie mężczyzna i zapytał czy możemy chwilę pogadać. „Ojcze, lecę do Norwegii, nie wiem kiedy spotkam tam polskiego księdza, a bardzo potrzebuję się wyspowiadać…” Uwielbiam wprost takie sytuacje, bo przecież mam „ze sobą” tę Chrystusowa moc rozgrzeszania, więc oczywiście natychmiast go wyspowiadałem. Po spowiedzi pyta mnie – a gdzie ojciec leci? Ja mu na to – jestem tu, bo lubię i nigdzie nie lecę. Chłop zbladł i mówi do mnie – ojcze, ja się od rana modliłem, żeby Bóg postawił na mojej drodze jakiegoś księdza… Jaki On jest dobry.

Pogadaliśmy chwilę… Okazało się, że Wojownik Maryi… I po tej rozmowie pomyślałem sobie – smutno, że ludzie znikają nam z kościołów. Ale z drugiej strony, z tymi, którzy zostaną, będzie można naprawdę wyruszyć na podbój świata. Bo oni naprawdę idą w głąb i są dla mnie niewyczerpanym źródłem radości.

A z lotniska pojechałem prosto na nagrania… Monika z TVP 3 zadzwoniła i mówi – ojcze, pogadajmy o sile błogosławieństwa i przekleństwa. A ja na to – córko, maj mamy, pogadajmy o Maryi. I pogadaliśmy. Jak ja się cieszę, że mogę głosić Jej piękno i że okazje „same pchają mi się w życie”. A Monika, piękna dusza, kochająca Boga i wnosząca dużo radości. Emisja pod koniec czerwca w poniedziałek – „Rozmowy o Bogu”.

A dziś uczniowie, którzy mówią – no, wreszcie rozumiemy… Żeby po chwili się rozproszyć i dać dowód, że jednak zrozumieli niewiele. Pewność siebie jest naszym ludzkim, zgubnym nałogiem. Czytam wciąż „Biedaczynę z Asyżu” i zbliżam się do końca tego czterystustronicowego dziełka. Ma swoje mankamenty, ale jedno jest pokazane po mistrzowsku – wewnętrzna walka Franciszka, jego zmaganie z samym sobą, z oporami – jego lęki i niepewność. Sam zawsze mówię Jezusowi – żebym tak wiedział z całą pewnością co jest Twoją wolą. A jak każdy poruszam się w przestrzeni natchnień, przypuszczeń, znaków… To nie jest łatwe, ale tym cenniejsze są tak zwane „wow moments” – te chwilę, w których coś ważnego jednak staje się jasne. Warto na nie czekać. Warto się ich spodziewać…

środa, 17 maja 2023

ruszajmy...


(J 16,12-15)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i wam objawi”.

 

Mili Moi…
Przepraszam, że znów długo mnie nie było. Głosiłem dobrym siostrom Franciszkankom w Warszawie, ale złapało mnie tam poważne przeziębienie. A wiecie jak to wówczas jest – człowiek nie ma siły i ochoty na nic. Więc i pisanie jakoś ode mnie odeszło. Choć czas był piękny. Grono słuchaczek raczej dojrzałe wiekiem. Rekolekcje zwieńczone jubileuszami zakonnymi – dwie siostry świętowały siedemdziesięciolecie swoich ślubów zakonnych, a cztery ich sześćdziesiątą rocznicę. To cudowne moc patrzeć na sędziwe oblicza kobiet, które całe swoje życie oddały Chrystusowi. I nie tylko tego nie żałują, ale gorliwie, mocnym głosem, ponawiają swoje oddanie. Dla mnie to ogromnie ważne świadectwo.

Przy okazji tych rekolekcji pojawiła się jeszcze jedna refleksja. O tym co zdobywa słuchacza, kiedy zaczynam rekolekcje. Wiedziałem oczywiście, że sama treść, wiedziałem, że sposób mówienia, wiedziałem, że sposób sprawowania Eucharystii. Ale jedna z sióstr przyszła do mnie i powiedziała, że dla niej najważniejsze jest… jak rekolekcjonista odczytuje pierwszą Ewangelię. Oczywiście pomyślałem sobie, że te kryteria są tak indywidualne, że nie sposób im wszystkim sprostać. Niektórych nawet nie sposób sobie wyobrazić. Ale z drugiej strony – jak niezwykle złożonym procesem jest głoszenie rekolekcji. Na jak wiele różnych kwestii zwracają uwagę słuchacze. I jak wielka to odpowiedzialność. Z jaką pieczołowitością trzeba podejść do najdrobniejszych kwestii, żeby pomóc człowiekowi spotkać się ze Słowem. Zawsze żyję nadzieją, że nie przeszkadzam łasce Boże zrobić tego, co Bóg zamierzył wobec słuchających.

Wróciłem do domu po ponad trzech tygodniach nieobecności. Całe mnóstwo rzeczy więc musiałem ogarną w krótkim czasie. Ale dziś szczęśliwie wróciła ochota na czytanie. W ostatnich tygodniach doświadczyłem wstrętu do słowa drukowanego. Miewam z rzadka takie okresy. Dziś jednak żarłocznie rzuciłem się na… „Biedaczynę z Asyżu” Nikosa Kazantzakisa. Po stu stronach czuje się jakbym znów miał szesnaście lat i jakby życie znów było bardzo proste. Niesłychanie odświeżająca lektura dla mojej franciszkańskiej duszy. Ile głębi i realizmu w tej fabularyzowanej biografii Franciszka pisanej z punktu widzenia brata Leona, jednego z jego pierwszych towarzyszy. Wciągnęła mnie ta lektura niesamowicie i dziękuję Bogu za… bookinistów w Warszawie na Chmielnej. Zawsze ich nawiedzamy z Maciejem podczas naszego pobytu w Niepokalanowie i zwykle nie odchodzimy z pustymi rękami. Pan przychodzi z odpowiednim przesłaniem na konkretny czas mojego życia… Nieodmiennie mnie to zdumiewa.

Czeka mnie teraz kilka dni przerwy, ale nie oznacza to rzecz jasna słodkiego nieróbstwa. W sobotę dzień skupienia dla Rycerzy Niepokalanej w Lęborku, potem głoszenie w Wigilię Zesłania Ducha Świętego dla środowiska Szkoły Nowej Ewangelizacji w Sopocie, a od przyszłej niedzieli rekolekcje Maryjne w naszej, franciszkańskiej parafii w Gdyni. Wszystko to jeszcze w umyśle Boga – mam nadzieję, że z natchnienia Ducha, wkrótce zyskam dostęp do tych treści i choćby ich część przeleję na papier.

Myślę sobie o własnym procesie dojrzewania… Dziś Jezus mówi, że jeszcze wiele ma do powiedzenia swoim uczniom. Wiele ma do powiedzenia mnie samemu. I rzeczywiście, nawet kiedy sięgam do dawniejszych katechez, które głosiłem, widzę że dziś powiedziałbym je inaczej, wplótłbym nowe wątki, pogłębiłbym pewne niuanse. Przeżyłem i usłyszałem nowe treści, nauczyłem się Jezusa trochę bardziej, poszerzyłem horyzont. I mam wobec Pana ogromną wdzięczność, że wciąż do mnie mówi, że nie zatrzymujemy się w tej drodze, że Jemu nadal zależy. Ruszajmy więc. Jestem gotów.

środa, 3 maja 2023

zajęty Matką...


(J 19,25-27)
Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

 

Mili Moi…
Wczoraj skończyłem rekolekcje dla dobrych sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej w Morasku. To miejsce ma coś w sobie. Bardzo tam odpoczywam. Wielki teren do spacerowania, a poza tym sporo lasu dookoła, codzienne kijaszki, czas na lekturę. Choć uczestniczek nie było wcale mało, bo czterdzieści jeden, co zawsze wiąże się z koniecznością przeznaczenia długiego czasu na słuchanie. Wszak głoszenie rekolekcji to nie tylko mówienie, ale również słuchanie. Ale to takie dobre rozmowy. Nie łatwe zwykle, ale dobre.

Po południu nie mogłem się oprzeć i przespacerowałem się na poznańskie lotnisko. Ono jest maleńkie, mniejsze niż Gdańskie, a już to zwykłem nazywać „przystankiem PKS”, ma jednak tę przewagę nad Gdańskiem, że ma taras widokowy. Ale najprzyjemniejsza dla mnie jest chyba sama trasa i wędrowanie – trochę przez miasto, trochę wśród ogródków działkowych. Mam sporą frajdę za każdym razem, kiedy tam spaceruję. Wróciwszy do centrum, wsiadłem w auto i po godzinie dotarłem do Gozdowa, niewielkiej wioseczki pod Wrześnią. Tu dziś rozpoczęliśmy rekolekcje maryjne. Na Mszy może z siedemdziesiąt osób. Zobaczymy jak będzie jutro. Ale i w takich miejscach Maryja ma plan zapraszać do oddania Jej swojego życia, więc ufam, że zechce się mną posłużyć w tym krótkim czasie. W piątek wieczorem bowiem ruszam do domu, bo w sobotę rano lecę do Eindhoven, skąd przejmą mnie Księża Chrystusowcy, żeby w niedzielę pomóc znów w parafii w Aachen, a  w poniedziałek wygłosić im dzień skupienia w Bochum. Tym razem lecę… przez Londyn. Nie zdołałem znaleźć lepszego połączenia (mimo, że z Gdańska zwykle latałem bezpośrednio) – podejrzewam, że to wciąż związane w długim weekendem majowym. Niemniej w sobotę w Londynie koronacja wesołego Karola, więc ciekaw jestem czy na lotniskach nie będzie tłoczno, albo nie utrudnią podróżnym życia w inny sposób. Wszystko okaże się wkrótce.

A dziś nad Słowem zatrzymało mnie stwierdzenie, że Jan wziął Maryję do siebie „od tej godziny” i Ona już z nim została. Myślę o tym, bo oddawałem się Jej już wielokrotnie, ponawiałem moją decyzję i deklaracje, a jednak wciąż trudno mi to oddanie przeżywać w sposób w pełni świadomy. Chciałbym o Niej częściej myśleć, chciałbym, żeby Jej sprawy były rzeczywiście moimi sprawami. A tak bardzo czuję się rozproszony w codzienności wieloma innymi kwestiami. Może ważnymi, ale wcale z Nią nie związanymi. A przecież właśnie tę misję mi zlecono, właśnie tym w najbliższym roku, ostatnim roku mojej kadencji Prowincjalnego Asystenta do spraw Rycerstwa Niepokalanej mam się zajmować. I to zajmować się naprawdę poważnie. Dziś prosiłem Ją, żeby uczyła mnie być synem. Ja już naprawdę zapomniałem jak to jest. Moja mama nie żyje od dwudziestu siedmiu lat. Zaciera się w mojej pamięci tak wiele rzeczy. No i świadomość synostwa chyba również… A dziś taki dzień. Dzień Matki Bożej i naszej, mojej… Od tej godziny znów biorę Ją do siebie…