zdj:flickr/Dennis Skley/Lic CC
(Łk 8, 1-3)
Jezus wędrował przez
miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim
Dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od
chorób, Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna,
żona Chuzy, rządcy Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały,
udzielając ze swego mienia.
Mili Moi…
Jesteśmy niemalże w
przededniu naszego odpustu parafialnego. Rozpoczęliśmy już corocznym zwyczajem
Nabożeństwo Czterdziestogodzinne. Z założenia winno polegać na
czterdziestogodzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu i choć nie udaje nam
się osiągnąć pełnych czterdziestu godzin, to jesteśmy blisko.
Oczywiście trwają tez
przygotowania bardziej materialne, niż duchowe. Gotowanie wszelakich potraw,
które nasycą przybyłych gości sprawia, że nasza kuchnia pod kościołem tętni
życiem. Oczywiście nie brakuje trudności. One są wpisane w każde dobre dzieło.
Dziś na przykład odmówił posłuszeństwa bojler kuchenny. Awaria poważna, ale dzięki
cudownym przyjaciołom w kilka godzin został zamontowany nowy bojler, co pozwoli
jutro funkcjonować kuchni bez kłopotu. Jak dobrze, że Pan Bóg stawia wokół nas
oddanych ludzi.
To jest też jakiś mocny
temat dzisiejszej Ewangelii – odpowiedzialność za dzieło budowania Królestwa Niebieskiego na ziemi. Chylę czoła przed tymi wszystkimi, którzy zamiast
postawy roszczeniowej, reprezentują zrozumienie dla prawdy, że dzieło Kościoła
to nasza wspólna sprawa. Podziwiam szczerze ludzi, którzy są gotowi pomóc o
każdej porze w sprawach, które nie mogą czekać. Ogromnie to doceniam. Musze
przyznać, że dla mnie to jest również całkowicie oczywiste – zanim zostałem
zakonnikiem, byłem również gotów na każde słowo moich duszpasterzy. W
czymkolwiek mogłem pomoc, robiłem to z przyjemnością, bo wiedziałem, że nie
pomagam li tylko personalnie temu, czy innemu księdzu, ale troszczę się o moje
miejsce na ziemi, o moją parafię, w której Bóg mnie postawił, aby mnie zbawić.
Czułem zawsze, że to jest również moja sprawa – jak tam w tym kościele wygląda,
jak się sprawuje liturgię, co i jak się śpiewa…
Jest tak wiele możliwości zaangażowania. I nagle okazuje się, że nie
jestem tylko biorcą, ale również i dawcą. Nagle okazuje się, że można wyjść z anonimowości
i stać się potrzebnym – bo to głęboka prawda – każdy jest potrzebny do
budowania Królestwa – i każdy może się do tego przyczynić…
W naszej parafii postanowiliśmy
ostatnio z okazji stulecia objawień fatimskich zrobić prezent Matce Bożej i
założyć Różę Różańcową złożona z rodziców, którzy podejmą tę modlitwę w
intencji swoich dzieci. W nieco ponad tydzień zgłosiło się dwadzieścia osiem
osób. Może więc powstaną dwie Róże… Można… Trzeba tylko troszkę chcieć… I
uczynić jeden mały krok… Zapraszam nieustannie tych, którzy jeszcze chcieliby
się dołączyć… Mały krok… Trzy minuty modlitwy dziennie…
A ja mam za sobą pierwszą
noc przespaną w masce na twarzy. Maszyna, którą wczoraj otrzymałem ma pomóc mi oddychać,
kiedy mój organizm o tym w nocy zapomina. Ciekawe uczucie… Uznałem to za rzecz
najzwyklejsza na świecie i spałem właściwie tak samo jak dotąd. Bez dodatkowych
trudności. Efekty? No chyba trzeba na nie nieco poczekać…