zdj:flickr/Sam Markey/Lic CC
(Łk 6,27-38)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Lecz powiadam wam, którzy słuchacie:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą;
błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was
oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli
bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Daj każdemu, kto cię prosi, a nie
dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam
czynili, podobnie wy im czyńcie! Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was
miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują
tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze
czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli
pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla
was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.
Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie,
niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie
synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie
miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie
sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie
wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną,
utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką
miarą, jaką wy mierzycie.
Mili Moi…
Dni mijają tak szybko, że nie bardzo mogę się nawet połapać… Tydzień znów
dobiega końca, a codzienność pełna jest różnych wydarzeń. Wczoraj na przykład
trzeba było się udać do banku i odkręcić pomyłkę, ponieważ przy ostatnim
uzupełnianiu zasobów na karcie kredytowej, jakiś sympatyczny pracownik bankowy
kliknął coś nie tak i nasze pieniądze poszły w świat, na zupełnie inne konto.
Na szczęście mamy w banku uroczą Virginię (niech żyje sto lat, a może i więcej,
bo jest już w takim wieku, że sto lat życzyć nie wypada – to kolejny dowód, że
w Ameryce ludzie pracują do chwili aż nie osuną się martwi na posadzkę), która
zaradziła sytuacji. Po południu zaś przywieziono nam nową lodówkę, bo
poprzednia z pewnością nadawała się do muzeum techniki, Na nową czekaliśmy trzy
tygodnie, ale teraz przyjemność sprawia nawet siedzenie w kuchni i patrzenie na
nią.
A dziś deszcz… Matko… Cały dzień leje… Jak pięknie… I nareszcie trochę
chłodniej… Już nie 30, ale jakieś 25 stopni. Okazja do pisania. Popełniłem więc
anglojęzyczne kazanie na najbliższą niedzielę i list do naszego kaznodziei
odpustowego, któremu musiałem opisać wszystkie atrakcje, które go tu czekają. A
poza tym wielkie sprzątanie kuchni przyozdobionej nowym sprzętem i tak dzień
uleciał.
A myślę dziś nad Słowem, które przychodzi w najmniej wygodnym momencie, jak to
zwykle ze Słowem. Wszak w Europie wróg u bram… Nie zamierzam zabierać głosu w
dyskusji, bo szczerze powiedziawszy, nie wyrobiłem sobie w tym temacie wciąż
własnego zdania. Czytam, myślę, ale wciąż nie mam jasnego oglądu sytuacji i
dlatego się nie wypowiadam. Jedno mi dziś stanęło przed oczami… Teoretyzować
nad Ewangelią można… To nie jest takie trudne. Ale wprowadzać ją w życie… To
już nie jest takie łatwe.
Zwłaszcza to najtrudniejsze i najbardziej wyróżniające chrześcijan przykazanie –
miłości nieprzyjaciół, jest akceptowalne dopóki nieprzyjaciel trzyma się swojej
miedzy. Wówczas można go kochać bez nadmiernych konsekwencji. Kiedy jednak
zbliża się do moich granic (jakkolwiek byśmy ich nie rozumieli), o, wówczas
jest już znacznie mniej miejsca na miłość. Nawet jeśli jeszcze nie skrzywdził,
nawet jeśli nie atakuje, już sama świadomość, że nadchodzi i samo przewidywanie
co może się stać,, sprawia, że Ewangelia ląduje na półce pomiędzy Baśniami z
tysiąca i jednej nocy oraz Piotrusiem Panem, a my zaczynamy się zbroić…
Nic tu nie jest proste, nie łudzę się… Dla mnie ten europejski obraz jest
wyrazem tego, że Bóg w jednej chwili może zmienić oblicze ziemi i tym, którzy
Nim gardzą na co dzień ukazać jak naprawdę wygląda życie bez Niego. Czyż wszelkie
starotestamentalne niewole nie miały podobnego źródła? Lekceważenie Boga, który
robił krok do tyłu i wówczas człowiek stawał oko w oko z człowiekiem…
Myślę, czytam, słucham… Gdybam – co by było, gdyby wróg zastukał jutro do moich
drzwi… Prawdziwy, realny wróg, bez dobrych zamiarów… Gdzie wówczas byłaby moja
Biblia? Który z ewangelicznych fragmentów by mi się przypomniał?
PS. A z dobrych wieści… Kiedyś wspominałem, że pewna młoda dama zmierza do
osiągnięcia dyplomu badając ewangelizacyjny zapał księży prowadzących
internetowe blogi. Mój również się załapał. Minęło trochę czasu i dziś Pani
Paulina zakomunikowała mi, że jest już magistrem, a moja pisanina nawet do tak poważnych
rzeczy przydać się mogła. Cieszę się i publicznie wyrażam gratulację, licząc po
cichu, że to wiekopomne dzieło dane mi będzie kiedyś przeczytać…
Blogi to fajna sprawa i narzędzie do ewangelizacji :) Ja osobiście bardzo lubię tę formę pisaniny. W wolnej chwili zapraszam do siebie: www.niewiasto-czego-szukasz.blogspot.com s.Faustyna CSFB
OdpowiedzUsuńPolecam kazanie o Pelanowskiego https://youtu.be/58NjgeYB8c8 Dzieki za dobre slowo Padre
OdpowiedzUsuń