(Mt 9,9-13)
Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego
w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i
siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego
uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On,
usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle
mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż
ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.
Mili Moi…
Wziąłem się dziś za robotę naukową, która od wielu, wielu dni przypominała mi o
sobie cierpliwie spoczywając na biurku. Dziś pogrążyłem się w lekturze…
Studiuję obecnie stare numery Rycerza Niepokalanej i ze zdumieniem stwierdzam,
że o. Kolbe pisał o rzeczach, które mnie również są niezwykle drogie, a co
więcej, poruszane w latach trzydziestych, w Rycerzu tematy, właściwie żywcem
można by przenieść w nasze czasy, ponieważ są nadal aktualne. Język się nieco
zmienił, problemy nie. Szczególnie uderzył mnie artykuł pod mocnym tytułem – „Katolicyzować
katolików”, w którym poruszone są kwestie przeciętniactwa i bierności ludzi
przychodzących do kościoła. Wiara, która nie jest przestrzenią spotkania z
Jezusem. Jest zaledwie tradycją, czy zwyczajem… Osiemdziesiąt lat… Cztery
pokolenia… I wciąż ten sam problem…
A wieczorem przeżyliśmy Eucharystię w towarzystwie o. Johna Boshobory, który
już dotarł do naszej parafii. Dziś spotkał się ze wspólnotą Odnowy w Duchu
Świętym. Głosił nam żywego Jezusa i modlił się nad każdym z nas.. Muszę
przyznać, że doświadczyłem wiele pokoju w tym spotkaniu eucharystycznym. Szczególnym
momentem była prośba o. Johna, żeby wszyscy obecni w kościele pomodlili się nad
nami, kapłanami… Proste, pokorne doświadczenie modlitwy braci… Jutro będziemy
modlić się znowu. Msza o 7 wieczorem zapewne ściągnie tłumy… Niech łaska Boża
szeroką strugą rozlewa się na wszystkich…
A przede wszystkim na grzeszników (czyli jednak na wszystkich). Niemniej jednak
lubimy chyba o sobie myśleć jako o tych lepszych. Bo zawsze jest znaczące i szerokie
grono tych, którzy grzeszą bardziej, niż ja i na tle których wypadam znakomicie.
Tych lepszych jest też całkiem sporo, ale jakoś nieszczególnie do nich lubimy
się przyrównywać. My lepsi, bo wierzący, a reszta świata gorsza, grzeszna,
pogańska…
Tylko Pan Bóg za nami nie nadąża. To znaczy zachowuje się trochę tak, jakby nie
umiał docenić tej naszej wspaniałości. Bo przecież to oczywiste, że nas
powinien traktować wyjątkowo. Jak to rozumiemy? No chodzi o to, żeby nasza
droga była usłana różami, bez cierpień, krzyży, bolesnych doświadczeń.
Wszystkim wierzącym powinien to zagwarantować… Wtedy by się ludzie nawracali…
Milionami…
A On? Wszystkich traktuje tak samo. Jego słońce wschodzi nad złymi i dobrymi,
Jego deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych… No to na czym polega różnica.
Bo przecież jest jakaś różnica… Oczywiście, że jest… Tylko akurat przez
większość z nas niedostrzegalna i niedoceniana… Obecność… W życiu człowieka
wierzącego Bóg jest obecny w zupełnie wyjątkowy i szczególny sposób. I gdybyśmy
tę obecność odkryli, potrafili poznać jej wartość i ucieszyli się nią, wówczas
nikt z nas nie siedział by bezczynnie, ale głosilibyśmy Jezusa na dachach,
ponieważ nie ma nic cenniejszego ponad obecność Boga…
Tej ciągle brakuje grzesznikom i poganom. I tę mamy im zwiastować. Z miłością,
a nie w pysznym przekonaniu, że jesteśmy lepsi. Wszystko jest łaską. I nie ze
swojego dajemy… Głosimy Jezusa, który niczego nie pragnie bardziej, niż udzielać
się grzesznikom, leczyć chorych, dźwigać złamanych na duchu… Głosimy…
Głosimy????????????????
Czasami ma się wrażenie, że ludzie boją się słów: "Głośmy Chrystusa, dobroć Boga". A przecież czasami wcale nie potrzeba wielkich słów :)
OdpowiedzUsuńNasza modlitwa, codzienne rozmowy z ludźmi, w których na przykład w odpowiedzi na pytanie, dlaczego robimy tak, a nie inaczej, odpowiadamy, że kierujemy się naszą wiarą. Bądź w trakcie komentowania codziennych wydarzeń na świecie, pokazujemy, że chcemy dostrzegać we wszystkim miłość Boga wobec nas. Nawet takie drobne gesty też są głoszeniem Boga, prawda ? :)