sobota, 19 września 2015

o skarbach...

zdj:flickr/Nathan Rupert/Lic CC
(Łk 2,41-52)
Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.

Mili Moi…
Mnóstwo rzeczy się dzieje. Takich zwyczajnych niezwyczajnych… Dobre spowiedzi, poważne rozmowy, spotkania… Łaska, która pracuje w sercach ludzkich i którą widać niemal gołym okiem… A to zawsze wiąże się z radością. Poza tym sporo technicznych kwestii… Nadchodzi nasz parafialny odpust wielkimi krokami i trzeba jeszcze jakieś ostatnie decyzje podejmować. Co więcej, zdecydowaliśmy się ulepszyć naszą kościelną klimatyzację, żeby następne lato nie dało nam już tak w kość, jak obecne. Zobaczymy co da się zrobić, ale wszystko jest na jak najlepszej drodze. Lampki wotywne chyba pojawią się nowe. A te, które się pojawią będą już nasze własne, bo na razie wypożyczamy… Oczywiście brzmi to wszystko banalnie, ale wiąże się z telefonami, dogadywaniem, projektami i tysiącami dolarów, które trzeba na to szykować… A w moich planach jeszcze nagłośnienie, które ma milion lat. A to tylko bieżące i najpilniejsze, najbardziej konieczne zmiany… No ale może taki mój los – duszpasterzować i remontować… Tak już bywało dawniej, może i tu mnie Pan Bóg do tego zaprosi. A mój wrodzony wstręt do bałaganu pewnie się do tego wszystkiego przyczyni.

A jutro kolejny szalony dzień… Przed południem spotkanie na stadionie w ramach zakończenia Synodu naszej diecezji… Fascynujące wydarzenie… A po południu kurs do Nowego Jorku i długo wyczekiwany koncert Josha Grobana. Będzie wprawdzie promował swoją nową płytę, która według mnie jest najsłabsza z dotychczasowych, ale… Wierzę, że to będzie piękny wieczór…

A dziś zastanowiło mnie gdzie najczęściej gubię Jezusa? Rzecz jasna najprościej popatrzeć na swój grzech, bo tam Go już z pewnością nie ma. Ale przecież do grzechu prowadzi długa droga. Może więc gdzieś tam. Na pewno tam. Gubi się mój najcenniejszy Skarb. I to, że się gubi, to niestety czasem się zdarza i zdarzać się będzie, bo grzeszna natura jeszcze niejeden raz zwycięży. Ale ważniejsze pytanie brzmi – jak intensywnie i szybko Go odnajduję? 

Tu niedoścignionym wzorem jest dla Mnie Maryja. Jej zaangażowanie w poszukiwania, Jej tęsknota za Jezusem zawsze staje mi przed oczami, kiedy zostawiam Go gdzieś bezmyślnie wybierając coś innego, coś, co Nim nie jest, a co wydaje mi się być ciekawsze… Maryja z bólem serca odwiedza wiele miejsc, w których On mógł się zatrzymać, ale dość późno wpada na pomysł świątyni. Tam by Jezusa nie szukała…

Czyżby nie był szczególnie pobożny? A może wyczuwała, że tak początek Jego misji, jak i jej zwieńczenie dokonają się nie w świątyni, którą zwykło się uważać za mieszkanie Boga, ale pod gołym niebem, w świątyni świata. To do Niego Bóg zstąpił w swoim Synu Jezusie. I tam możesz wciąż Go odnaleźć nawet jeśli nie możesz za często bywać w kościele… Możesz Go odnaleźć… Pod warunkiem, że zdasz sobie sprawę jakim jest Skarbem… I zauważysz, że gdzieś Go zgubiłeś…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz