piątek, 4 września 2015

wszystko możliwe...

zdj:flickr/Javier/Lic CC
(Łk 5,1-11)
Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret - zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.

Mili Moi...
Wczoraj szalony dzień finalizowania przygotowań przedrekolekcyjnych. Plany dnia, rozkład pokoi i wszystkie inne sprawy, które należało przygotować wcześniej. Wieczorem jak zawsze Eucharystia i spotkanie. Wczoraj gościliśmy aż trzech księży, co jest u nas rzadkością. Przybył misjonarz z Kenii, o. Kazimierz, i dwóch braci mieszkających w Stanach. Modlili się z nami...

A dziś... Zrobiliśmy sobie z moim drogim proboszczem dzień wolny i spędziliśmy go trochę po amerykańsku. Nie będę zdradzał szczegółów, choć rzecz jasna nie było to nic niemoralnego :) Acz przyznać muszę, że był to kolejny „pierwszy raz” w moim życiu – i to nie tylko na amerykańskiej ziemi, ale w ogóle. Przewietrzyliśmy czaszki, przegoniliśmy złe myśli, pogawędziliśmy sobie, zjedliśmy coś niezdrowego – czyli prawdziwy dzień relaksu.

Jutro zaś pierwszy piątek, więc trochę pracy od rana związanej z wizytowaniem chorych, a później wyprawa do Verony. Nie jest daleko, ale u nas zaczyna się jutro długi weekend. Przewidujemy więc ogromne korki, a te amerykańskie nijak nie mają się do polskich... Jak wszystko tutaj – większe, dłuższe, bardziej denerwujące :) Mam nadzieję, że wieczorem będziemy już jednak mogli wspólnie przeżywać nasze krótkie rekolekcje...

Wierzę, że podczas tego spotkania Pan Bóg może zrobić z nami bardzo wiele. Dziś podczas jednego krótkiego spotkania połączonego z nauczaniem odmienił życie Piotra. To takie niezwykłe, że ów człowiek, który jest ekspertem w swojej dziedzinie, nagle zaczyna działać zupełnie nierozważnie. Na słowo Jezusa dokonuje swoistej rewolucji w swoim rozumowaniu. I może jednorazowo nie byłoby to związane z jakimś bohaterstwem. Bo przecież można ulec – z szacunku, z gościnności, z życzliwości, czy Bóg wie czego jeszcze. Ale przecież Piotr usłyszał, że ta zmiana ma mieć trwały charakter. Że ma porzucić swoje schematy myślenia, bo one będą mu już raczej przeszkodą, niż pomocą w tych działaniach, do których prowadzi Go Jezus.

Tak sobie myślę, co chce On powiedzieć nam w najbliższe dni. Bo może usłyszymy – to zostaw, a zajmij się czymś zupełnie innym. Być może wprowadzi nas w nowe formy działania, a nade wszystko nowe formy rozumowania, które do tej pory wydawały nam się zupełnie nielogiczne, a co za tym idzie – niemożliwe...

Co jesteśmy w stanie usłyszeć??? Bo przecież z Nim wszystko jest możliwe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz