wtorek, 29 września 2015

i proste i trudne...

zdj:flickr/Tony Tran/Lic CC
(Łk 9,46-50)
Uczniom Jezusa przyszła myśl, kto z nich jest największy. Lecz Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko, postawił je przy sobie i rzekł do nich: Kto przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki. Wtedy przemówił Jan: Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię Twoje wypędzał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami. Lecz Jezus mu odpowiedział: Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami.

Mili Moi…
Dożyć dzisiejszego dnia… To było moje marzenie od dawna… Dnia, w  którym będziemy już po odpuście i wszystkich poprzedzających go wydarzeniach. Dnia, w którym będę mógł nieco odpocząć… Kocham poniedziałki. Wiele razy już o tym mówiłem, ale dziś to powtórzę. Nie ma lepszych dni tygodnia…

Oczywiście nie spędziłem go bezczynnie. Posprzątałem „stajenkę” (czyli mój pokój), zrobiłem wielkie pranie, ale nade wszystko zabrałem się za tworzenie rekolekcji małżeńskich, na które wybieramy się już za dwa tygodnie. I na szczęście coś tam intelektualnie drgnęło… Zaczęły się pisać… Ale zdałem sobie sprawę, że moje życie polega ostatnio na zdobywaniu kolejnych baz. Innymi słowy odhaczam jedno wydarzenie, a myślę już o następnym. I co najgorsze, wcale nie zanosi się na zmiany… Będzie raczej jeszcze gorzej…

Dziś udało nam się zrobić jeszcze dwie spore rzeczy… Zadecydowaliśmy o usprawnieniu w najbliższym czasie klimatyzacji w naszym kościele. Decyzja ostateczna, teraz już tylko dzień wybrać na montaż nowego sprzętu. A po drugie, zatrudniliśmy dziś nową sekretarkę. Nasza dotychczasowa wraca na ojczyzny łono i potrzebowaliśmy nowej… Głęboki namysł wyłonił kandydatkę, która spełnia wyśrubowane kryteria i dziś udało nam się również tę, niezwykle ważną dla nas sprawę pchnąć do przodu. To kryzysowy moment dla nas i naszej parafii. Po dwunastu latach ktoś nowy musi się wszystkiego nauczyć. A zadań tu naprawdę jest całkiem sporo. Ufam jednak, że Pan nas nie opuści i wspomoże wszystkich potrzebujących…

Dziś natomiast w Słowie znalazłem po raz kolejny takie Boże uwolnienie… Od konieczności nieustannego bycia najlepszym. Bóg mi mówi, że nie muszę. Żebym jeszcze umiał wcielić to w życie. Z byciem najlepszym zwykle wiąże się bowiem pokusa dominowania, bycia najważniejszym. A to już może być niebezpieczne i szkodliwe dla duszy. A nade wszystko może stać się przyczyną krzywdy wobec innych, tych mniejszych, słabszych, gorszych w tej, czy owej dziedzinie…

Jaką wolność daje Ewangelia! To mnie zawsze zdumiewa… Bóg, który przez wielu jest oskarżany o to, że Jego jedynym słowem jest „musisz”, wypowiada dziś słowo dokładnie przeciwne – „nie musisz”. Doświadcz bycia dzieckiem. Tej wolności, która widzi kolory świata, która czuje zapach kwiatów, a w ludziach widzi tylko dobro… Bądź najmniejszy, a doświadczysz troski, miłości, dobroci… Nie walcz o zaszczyty, a przekonasz się, że największym zaszczytem jest bycie dzieckiem Boga…

To takie proste i takie trudne zarazem… Ale jest nadzieja, bo jest czas… I jest cierpliwy Bóg, który nigdy uczyć nas nie przestanie… Uczyć tego, co naprawdę ważne…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz