poniedziałek, 7 września 2015

palec w uchu...

zdj:flickr/rogiro/Lic CC
(Mk 7,31-37)
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę.

Mili Moi...
Zakończyliśmy dziś nasze rekolekcje... Na koniec świadectwa i sporo łez wzruszenia, ale też i wiele radosnych odkryć. To zdumiewające jak trzy dni spędzone w innym miejscu, w gronie wspólnoty, potrafi ludzi zbliżyć do siebie i otworzyć na łaskę Bożą. Zyskaliśmy wszyscy. Nie tylko słuchając konferencji, ale nade wszystko budując więzi – z Jezusem i między sobą. Kiedy dziś o trzeciej nad ranem zszedłem do kaplicy i zobaczyłem pięć osób przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, to uśmiechnąłem się do Pana z radości. Wierzę, że On sporo nam wszystkim poopowiadał podczas ostatniej nocy. Ja z Nim rozmawiałem o tęsknocie. Tej, którą odczuwam i tej, której jeszcze bym pragnął. Chciałbym za Nim tęsknić tak, jak za niczym innym na ziemi tęsknić nie można. Gwałtownie, mocno, żarliwie i konsekwentnie. Ufam, że to moje pragnienie kiedyś się zrealizuje...

Tak jak zrealizowało się dziś pragnienie ewangelicznego bohatera. Głuchoniemego. Wiele razy próbowałem sobie wyobrazić jak to jest w świecie absolutnej ciszy. Człowiek skazany na obcowanie wyłącznie ze swoim wewnętrznym światem. Co więcej, w czasach Jezusa, człowiek obarczany odpowiedzialnością za swoje schorzenie, bo przecież musiało być ono efektem jakiegoś jego grzechu...

I nagle pojawia się ktoś, kto zabiera go w miejsce osobne, wkłada palce w jego uszy, ślini mu język... I... Pierwszy głos, który ten człowiek słyszy, to głos Jezusa. Nie mogło być inaczej. Musiał do niego przemówić dając mu szansę usłyszenia. Przypuszczam, że nigdy ów człowiek tego łągodnego i serdecznego głosu już nie zapomniał. Co więcej, wyobrażam sobie, że musiał się on stać dla niego źródłem nieustannej tęsknoty. Zwłaszcza u początku... 

Wyobraźcie sobie bowiem człowieka głuchego, który nagle znajduje się w ulicznym zgiełku. Jest potwornie głośno. To pewnie aż boli. Wtedy wraca w pamięci ta pierwsza chwila, chwila, kiedy usłyszał. A potem przemówił... Effatha. Najpiękniejsze słowo jego życia. Słowo przemiany. Kiedy je usłyszał zmieniło się bowiem wszystko...

Trochę tak jest z tymi, którzy wrócili z rekolekcji. Nie tak dawno usłyszeli od Boga słowo, które całkowicie wywróciło ich życie do góry nogami. Słowo bardzo proste, ale bynajmniej nie banalne – KOCHAM WŁAŚNIE CIEBIE. Z tym słowem trzeba się nauczyć żyć, co u początków nie zawsze jest łatwe. Bo kiedy żyło się w świadomości, że Bóg jest niebiańską ideą, to nie tak łatwo zmierzyć się z prawdą, że On jest czułą i pełną dobroci Osobą. Bóg, który przemówił, pokonał głuchotę i otworzył ucho...

Może to zrobić także w Twoim życiu... Jeśli tylko zechcesz... Ja proszę Go o to codziennie... Przemów do mnie i pokonaj moją głuchotę... Dziś, jutro, codziennie od nowa...

1 komentarz:

  1. Kocham właśnie Ciebie-wzruszające słowa,dziękuję Ojcze. W tym codziennym pośpiechu zapominamy o Bogu,który nas tak mocno kocha i zawsze jest.

    OdpowiedzUsuń