środa, 9 września 2015

wolność w Jego ramionach...


zdj:flickr/Ian Sane/ Lic CC
(Mt 1, 18-23)
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów . A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami.

Mili Moi...
No i kolejny dzień przeminął, nie wiedzieć kiedy... Zaczął się od Eucharystii, a skończył adoracją, więc klamry najlepsze z możliwych. A co w środku? Wiele rzeczy... Badanie krwi, kilka pisemnych zadań, telefon do banku (wymieniam, bo to zawsze trwa około godziny - zanim 17 osób przekaże mnie osiemnastej, która w końcu znajduje rozwiązanie - odsyła mnie do pierwszej), zakupy, spotkania, jedno namaszczenie chorych... Ważna rozmowa z Polską, z moim duchowym synem, dawno niesłyszanym... Jak te dzieci szybko rosną :) Stają się takie niezależne...

No z cała pewnością nie ma nudy... A nowe wyzwania co krok... Odezwały się moje słuchaczki w habitach aranżując pierwszy dzień skupienia w tym sezonie. Ma mieć miejsce w przyszłym tygodniu. Zanosi się też na dobry koncert w NY. Pojawia się tam Bethel Music, który coraz częściej gości na mojej playliście. To już w najbliższy poniedziałek.

No ale jest też Słowo... I ono wyznacza rytm dnia... Dziś zatrzymało mnie wyzwolenie, które Jezus przynosi na ten świat. I paradoksalnie wcale nie od tego, od czego po ludzku chcielibyśmy być wyzwoleni. Wszak Izraelici cierpieli pod butem Rzymian. Pewnie jednym z największych problemów była właśnie okupacja. Czyż nie od niej pragnęli być wyzwoleni?

Każdy ma jakieś problemy, prawda? Choroba, trudności finansowe, kiepskie sąsiedztwo, przeciekający dach... Mało to rzeczy, od których chcielibyśmy być wyzwoleni. A Jezus celuje w grzech. Przychodzi uwolnić człowieka od jedynego problemu, który jest prawdziwy. Grzech, który tak skutecznie niszczy życie, że może nam je odebrać na wieki. Nic innego nie jest w stanie nas odłączyć od Miłości, powie kiedyś święty Paweł, nic...  Z cała resztą da się żyć, z grzechem nie (choć tak wielu ludziom wydaje się to możliwe). Grzech to śmierć. Jezus zaś przynosi życie...

Doznałem takiej dużej pociechy i jakiegoś nowego zmotywowania. Od kilku dni już bowiem (od rekolekcji w Veronie chyba) chodzi za mną moja wada główna, mój grzech, z którym na ludzkich drogach rozstać się nie mogę, a On mi dziś mówi, że przychodzi właśnie po to, żeby mnie uwolnić. Aż chce się żyć, odetchnąć pełną piersią... Mój Bóg obiecuje mi uwolnienie... Jeśli nawet nie dziś, czy nie jutro, to ono z pewnością nastąpi...

 I jakoś lepiej dziś, w urodziny Matki Bożej, zaczynam rozumieć czemu o. Maksymilian tak podkreślał tytuł Wszechpośredniczki Łask. Rzeczywiście, nie ma żadnej, która by przez Nią nie przyszła... Dziękuję Ci Mamo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz