niedziela, 12 kwietnia 2015

walka o wiarę...


zdj:flickr/DVIDSHUB/Lic CC
Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Ci jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!" Mk 16, 9-15

Mili Moi...
Dobry dzień za mną. Pracowity. Ale i na relaks się chwila znalazła. Polska szkoła o poranku. Dzieciaków mało. Ale u nas rozpoczął się sezon wycieczek na Florydę. Kto żyw więc jedzie szukać słońca. Choć i u nas dziś nie było najgorzej. W porywach do 14 stopni. Co prawda kiedy pod wieczór wybrałem się na kijaszki, to cieszyłem się, że zabrałem ze sobą dwie kurtki. Eksploruję bowiem nasze wybrzeże, dziś było to w West Haven, a nad wodą jeszcze ciepło nie jest... Choć może to jednak tylko moje odczucie... Nie zabrakło tam bowiem młodzieży w krótkich gatkach i z obnażonymi torsami. Więc może było cieplej, niż mi się wydawało. W każdym razie spacer sympatyczny i wielce przyjemny.

Swoją drogą poza odkryciem nowego miejsca, odkryłem kolejna wygodną twarz Ameryki... Odebrałem dziś telefon... Z apteki, w której zaopatruję się w leki z informacją, że według ich wyliczeń właśnie kończą mi się leki na ciśnienie i z pytaniem czy mają mi załatwić ponowną receptę? I to mi się podoba :)

Co do załatwiania, to dziś również "zostałem załatwiony" na jesienne rekolekcje dla małżeństw, które chcemy zrobić gdzieś w Connecticut. Będziemy je organizować pewnie w ramach "Spotkań Małżeńskich" z moimi działaczami małżeńskimi Marzeną i Sławkiem. Ach, jak mi tego brakuje... Gdyby mi ktoś pozwolił zajmować się tylko głoszeniem rekolekcji.... Ale na to się nie zanosi...

Dlaczego widzę to jako ważne działanie? Może również z powodów wyczytanych dziś w Ewangelii. Zastanawiam się po raz któryś dlaczego Apostołom, tym, którzy byli najbliżej Jezusa, tym, którzy wiedzieli więcej, niż inni, jest tak trudno uwierzyć? Co więcej, oni jakby bronili się przed tą wiarą. Czy wizja zmartwychwstania wydaje im się tak niedorzeczna? Czy czują się jakoś pominięci, że to nie im najpierw Pan się objawił? Czy mają jakąś szczególną trudność z powiązaniem faktów?

Jeśli jednak wśród nich dokonuje się tak wielka walka o wiarę, to czy nie większa jeszcze dokonuj się w sercach tych, którzy nie mieli nigdy szans na taką bliskość z Jezusem? Dlatego tak ważne wydaje mi się, żeby tę wiarę wciąż budzić. Dlatego całe moje kapłańskie działanie winno być ukierunkowane na głoszenie, bo tam jest źródło, które wiarę rodzi. Dlatego te wszystkie rekolekcje, dni skupienia, okazje stwarzane dla słuchania. Bo jeśli nie ma słuchania, to łatwo przegrać tę walkę o wiarę... A wraz z nią przegrać wszystko... Drżę z niepokoju na samą myśl...

Jezus wyznał swego czasu na modlitwie - nie utraciłem żadnego z tych, których mi dałeś... To jest właśnie obraz kapłańskiej odpowiedzialności...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz