wtorek, 14 kwietnia 2015

Ga 5, 16-25


zdj:flickr/Realistic Imaginations/Lic CC
(J 3,1-8)
Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.

Mili Moi...
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem badań. Planowane były już dwa miesiące temu, wymagały jednakowoż pewnych przygotowań. Wczoraj całodzienny post i właściwie dziś również do południa, potem wizyta w klinice, pełna narkoza i okazało się, że można mnie trochę obejrzeć od środka :) Ale widok podobno nieciekawy... W każdym razie doktor nie znalazł żadnych uwagi godnych obiektów.

Wczoraj zaś nabożnie przeżyliśmy Święto Miłosierdzia w naszej parafii. Ja co prawda sprawowałem Msze po angielsku, usiłując nieco przybliżyć wartość spowiedzi naszym amerykańskim parafianom i przypominając im na podstawie "Dzienniczka" świętej siostry Faustyny, że piekło jednak istnieje. Dwie, przeprowadzone ostatnio zupełnie przypadkowo rozmowy, przekonały mnie, że trzeba mówić o rzeczach najprostszych, bo okazuje się, że niektórzy z naszych braci i sióstr, podobnie jak mieszkańcy Niniwy - nie odróżniają swojej prawej ręki od lewej. Innymi słowy, co tydzień przyjmują komunię świętą, nie zdając sobie sprawy, że w ich przypadku stanowczo powinni się od tego powstrzymać. Nasze zaś, kapłańskie zadanie, to nie tylko szafarstwo sakramentów, ale również strzeżenie ich świętości, co musi polegać głównie na formacji sumienia, bo rzadkie to sytuacje, kiedy wolno nam sakramentu odmówić. Dużo częściej musimy go udzielić z głębokim smutkiem, wiedząc że w tym sercu Jezus nie ma przygotowanego miejsca...

I dlatego to narodzenie z Ducha dziś tak szczególnie do mnie przemawia. Zawsze miałem takie głębokie przekonanie, że kiedy ludzie naprawdę odkrywają Jezusa, kiedy wchodzą w prawdziwą relację z Nim, kiedy się nawracają, to już nie trzeba im mówić co wolno, czego nie wolno, co należy czynić, a co jest zakazane. Wówczas sam Jezus im to w sercu wyjaśnia, sam ich do tego przekonuje. Wówczas trzeba tylko przypominać nauczanie Jezusa. Ale to wówczas, kiedy relacja jest mocna, trwała, prawdziwa. Kiedy Duch działa swobodnie w ludzkim sercu. Jeśli tak nie jest wówczas człek szum owszem słyszy, ale nie wie z czym go skojarzyć. Wiatr wprawdzie czuje, ale nie kojarzy mu się on z ożywczym tchnieniem. Oczekuje najprostszych recept na najbardziej skomplikowane problemy. A kiedy wśród pasterzy Kościoła ich nie znajduje, wówczas wycofuje się na pozycje obronne i przestaje "te sprawy" traktować poważnie... Przestaje słuchać...

Ten zaś, który chadza w Duchu słucha uważnie i stawia pytania. Pasterzom, ale nade wszystko Pasterzowi, a Ten mu z cierpliwością odpowiada, wszystko wyjaśnia, bywa że również przez pasterzy... Ale te odpowiedzi zwykle nie zawierają w sobie słów - musisz, trzeba, nie wolno ci... To już nie ten etap. To już chodzący w Duchu wie... To, czego szuka, to większe dobro, to tajemnica Królestwa, to zjednoczenie z Umiłowanym... Inne cele, inne środki, inne odpowiedzi... Bo inne chrześcijaństwo... Tęsknię za takim i do budowania takiego posłał mnie Jezus... Żadne inne mnie nie zadowala... Bo wierze, że nie zadowala i Jego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz