piątek, 3 kwietnia 2015

tajemnica życia...



(J 13,1-15)
Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Jezus mu odpowiedział: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział. Rzekł do Niego Piotr: Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Odpowiedział mu Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. Rzekł do Niego Szymon Piotr: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę. Powiedział do niego Jezus: Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy. Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: Nie wszyscy jesteście czyści. A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.

Mili Moi...
Dziś od rana w biegu... Dzień zaczął się od badań, które wreszcie postanowiłem zrobić, bo skierowanie już od dawna leży. Krew pobrana, pielęgniarka zafascynowana moim obuwiem :) Potem tour po sklepach... A bo to miska do obmywania nóg by się przydała jakaś sensowna, a to ministrantom moim "zając" coś powinien przynieść za ich wytrwałą posługę. Przy tej okazji bardzo miłą sytuacja. Pewna starsza dama widząc cała taśmę przy kasie wyładowaną słodyczami, zapytała komu ja to zamierzam ofiarować. Ja jej na to, że dzieciom. A ona - a ty jesteś z jakiegoś kościoła? No, owszem... A z jakiego? A ze św. Michała... Oooo, bardzo lubię ten kościół, to polska parafia... I dama pobiegła między półki. Po chwili wróciła i dołożyła jakąś garść swoich słodyczy, mówiąc - w moim kościele już się nie zbiera słodyczy dla dzieci, a to taki piękny zwyczaj, chciałabym ci coś ofiarować... Co za gest... Dużo tej serdeczności wokół.

A potem uroczysty obiad z braćmi... Wszak to kapłański dzień. To nic, że w steak housie przy steku jak podeszwa. Ważne, że razem, w dobrej, braterskiej atmosferze. Dlatego też przepraszam wszystkich dzwoniących do mnie dziś, ale szans na odebranie telefonu nie było żadnych. Bo tuż po obiedzie przygotowania do Mszy Wieczerzy Pańskiej, na której pojawiło się sporo osób. Jak ocenia proboszcz - już dawno tak dużo ludzi nie było. Bardzo to radosna wieść. Wszak to najważniejsze dni. I biorąc pod uwagę nasze skromne możliwości, to było ładnie i godnie. A Pan Jezus był adorowany do 22.00 w "Ciemnicy", którą "złapałem" na zdjęciu...

Uderza mnie dziś najbardziej pytanie Jezusa - czy rozumiecie co wam uczyniłem? Ja wciąż tak mało rozumiem. I jak co roku, siedząc wieczorem przed "Ciemnicą" musiałem włożyć wiele wysiłku, żeby nie zasnąć. Czasem z żalem Mu o tym mówię - Panie, co to za święta, kiedy człek marzy tylko o tym, żeby się skończyły i nie ma chwili na osobistą refleksję... Bo przecież od jutra kolejne obowiązki. U nas to jeszcze dzień spowiedzi. Wieczorem, kiedy należałoby wziąć do ręki Ewangelię, moim jedynym marzeniem jest przyłożyć głowę do poduszki... I tak jest od wielu lat....

Zrozumieć co On czyni dla mnie... Zrozumieć tajemnice mojego wybrania... Pojąć moc, w którą mnie wyposażył... To wszystko jest jeszcze przede mną. I choć codziennie wydaje mi się, że jakoś dotykam tej tajemnicy, to wciąż mało rozumiem. Dziś pomyślałem siedząc przed Nim wieczorem, że pierwsze przemodlone Triduum czeka mnie chyba po śmierci. Bo na ziemi nie ma szans... A ja tak za tym tęsknię... Żeby usiąść, zaczytać się... I przemodlić. Moje powołanie, które dla mnie wciąż pozostaje najpiękniejszą tajemnicą życia... Mojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz