środa, 1 kwietnia 2015

aktyw...


zdj:flickr/Saarblitz/Lic CC
(J 13,21-33.36-38)
Jezus w czasie wieczerzy z uczniami swoimi doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. Jeden z uczniów Jego - ten, którego Jezus miłował - spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: Panie, kto to jest? Jezus odparł: To ten, dla którego umaczam kawałek /chleba/, i podam mu Umoczywszy więc kawałek /chleba/, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty A po spożyciu kawałka /chleba/ wszedł w niego szatan. Jezus zaś rzekł do niego: Co chcesz czynić, czyń prędzej. Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: Zakup, czego nam potrzeba na święto, albo żeby dał coś ubogim. A on po spożyciu kawałka /chleba/ zaraz wyszedł. A była noc. Po jego wyjściu rzekł Jezus: Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale - jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię - dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie. Rzekł do Niego Szymon Piotr: Panie, dokąd idziesz? Odpowiedział mu Jezus: Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz. Powiedział Mu Piotr: Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? życie moje oddam za Ciebie. Odpowiedział Jezus: życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz.

Mili Moi...
Nie nadążam już absolutnie z niczym... Dziś rano tak mi sie już pomieszały dni, że na angielskiej Mszy odwołałem jutrzejsze Msze poranne, będąc pewnym, że jutro już mamy czwartek. Ciekaw jestem czy ktoś przyjdzie mimo wszystko. Rzecz jasna jutro wszystko normalnie. Potem zwizytowałem moich chorych. I muszę przyznać, że dziś doznałem takiego smutku, bo zwykle czekają na mnie przygotowani, a dziś większość z nich zapomniała o mojej wizycie i zastałem ich w takiej sędziwej bezradności i w dużym zawstydzeniu, że nie są gotowi. To takie inne oblicze, bardziej prawdziwe. Nie ubrani, nie sprzątnięte... Ukrzyżowany, którego w nich jeszcze wyraźniej dziś zobaczyłem...

Wróciwszy do domu, miałem godzinkę na przygotowanie się do pogrzebu S. Pożegnała ją duża grupa przyjaciół, rodzina. Zawsze się zastanawiam co mówić, kiedy umiera człowiek mający 37 lat.. Dziś mówiłem o dwóch rodzajach płaczu Jezusa - nad śmiercią Łazarza i nad mieszkańcami Jerozolimy... Szukałem odpowiedzi na pytanie - jak Jezus płacze dziś, podczas tego pogrzebu? Wierzę bowiem, że płakał dziś z płaczącymi...

A po powrocie z cmentarza jeszcze zakupy, a tuż po nich dwie godziny spowiedzi w naszym kościele. I właściwie znów jestem w stanie, w którym nie bardzo wiem jak się nazywam. Padam na pyszczek... I taki to Wielki Tydzień... A jutro wcale nie zapowiada się lepiej...

Cały ten dzień był jednym wielkim rozmyślaniem na temat aktywności apostolskiej (także tej dostrzeganej w dzisiejszej Ewangelii). No bo jak to jest, że w tym gronie Dwunastu są tacy, którzy coś działają, są aktywni, dociekają, pytają, rozmawiają z Jezusem. A o drugiej grupie nie ma właściwie ani słowa. Nie wiemy, czy byli aktywni, czy gadatliwi, czy pomysłowi...

Kiedy patrzę dziś na Jana i Piotra, ich wymianę spojrzeń, ich wzajemne uzupełnianie, ich pomysłowość, to widzę siebie... przed laty. Co dziś z tej żywiołowości zostało? Na co ją zamieniłem? Jeszcze wprawdzie nie siedzę w kapciach w bujanym fotelu, ale widzę wyraźnie, że zwolniłem nieco w tym moim życiu, nad wszystkim się dłużej zastanawiam, co mocno odbija się na spontaniczności. Powie ktoś - dobrze, to oznaka dojrzałości... A ja wcale nie jestem przekonany. Bo wciąż tyle jest do zrobienia. I choć wiem, że nie wszystko właśnie ja musze zrobić, to jednak tęsknię za tym dynamizmem sprzed lat, kiedy to jedno spojrzenie, jedno mrugnięcie okiem uruchamiało lawinę pomysłów i dróg ich realizacji... Czyżby stan utracony bezpowrotnie? A może nowy pakiet zadań i inna ich odsłona...

I choć wciąż chce się zakrzyknąć wraz z Piotrem - życie moje oddam za Ciebie, to czasem pojawia się również myśl, czy to żarliwe zapewnienie nie zostanie przerwane pianiem koguta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz