czwartek, 16 kwietnia 2015

oni muszą to usłyszeć...


zdj:flickr/angelocesare/Lic CC
(J 3,16-21)
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

Mili Moi...
No i zaczęło się... Zasiadłem do pisania... Dziwne uczucie... Tak bardzo zbliżone do czasów, kiedy tworzyłem pracę magisterską, a jednocześnie tak inne... Wówczas trzeba było pisać ręcznie, a potem biegusiem zapisać się na listę w jakieś wolne miejsce i wklepywać na jeden z dziesięciu wspólnych komputerów. A chętnych było co nie miara... Ponad osiemdziesięciu kleryków w seminarium... A poza magisterkami mnóstwo innych prac... A komputera nie miał nikt... Teraz komputer w pokoju, a praca wcale nie idzie lepiej... Ale mówią, że najtrudniej zacząć... Ja dziś napisałem... No liczby stron nie podam, ale może liczbę wyrazów... Ta wygląda nieco lepiej... Więc wyrazów było 640 :) Mam nadzieję, że wejdę w ten rytm i będzie już tylko lepiej...

Co poza tym? No może już czas, żeby się pochwalić dietetycznymi osiągnięciami... Otóż jest mnie 10 kilo mniej... I czuję się z tym znacznie lepiej... A kolejne straty w tym względzie są przewidywane. Sekretów nie będziemy zdradzać. Jedno, co jest pewne, to poza chwałą dla Pana Boga, który dał mi nieco sił, żeby się z tym tematem zmierzyć, należy się wdzięczność wielka dla M., której chciało się zadbać o zmianę pewnych moich nawyków żywieniowych i włożyć sporo wysiłków w nauczenie mnie pewnych zdrowszych zasad. Ona we mnie uwierzyła i była to wiara na tyle silna, że dokonała wielkich rzeczy... Chylę czoła i całuję w stopę :)

A my właśnie zakończyliśmy nasze spotkanie charyzmatyczne... Dziś mieliśmy gości aż z Pennsylvanii. Jechali trzy godziny, żeby poprosić nas o modlitwę wstawienniczą. To jest dla mnie nieprawdopodobna lekcja tęsknoty za Jezusem i wiary, że my, przez naszą posługę możemy ich do Niego zbliżyć... Z wielką pokorą staliśmy nad E. i prosiliśmy Jezusa o jej uzdrowienie. Niech On położy na nią swoją rękę... A nami niech się dowolnie posługuje. Wszak należymy do Niego...

I On rzeczywiście czyni wszystko... My nie możemy nic... To dzisiejsze Słowo tak doskonale obnaża ludzką bezradność... Świat, który musi być zbawiony. Kiedy uświadamiam sobie, że nie ma we mnie nic, co pozwoliłoby samemu uwolnić się od grzechu i jego konsekwencji, to z jednej strony przeraża mnie ta totalna niemoc, ale z drugiej nieprawdopodobnie cieszy przynależność do Jezusa, który może wszystko. Co więcej, nie przyszedł na ten świat po to, aby go zniszczyć, a mnie razem z nim, ale po to, aby go ocalić... Wierząc w Niego, będąc z Nim jestem ocalony...

Z tą świadomością nie można usiąść w bujanym fotelu... Tę Dobrą Nowinę muszą usłyszeć wszyscy... Bez Jezusa nas nie ma. Z Jezusem jesteśmy ocaleni. I choćby przypominało to budowanie Arki przez Noego - wbrew wszystkim, wśród śmiechów i szyderstw, tę prawdę muszę i chcę głosić... Nie ma życia poza Jezusem... Nie ma...

1 komentarz:

  1. gratulacje.... czyli ruszyło.. i do przodu..
    dotyczy 10 kg ale i także pisania..
    a my tu czekamy i tęsknimy..
    Czy uda się spotkać?

    OdpowiedzUsuń