Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W
świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz
siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków,
powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety
bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł:
„Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska”. Uczniowie Jego
przypomnieli sobie, że napisano: „Gorliwość o dom Twój pożera Mnie”. W
odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: „Jakim znakiem wykażesz się wobec
nas, skoro takie rzeczy czynisz?”. Jezus dał im taką odpowiedź: „Zburzcie tę
świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”. Powiedzieli do Niego
Żydzi: „Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w
przeciągu trzech dni?”. On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy zatem
zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i
uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.
Mili Moi…
Moje serce niczym ów dziedziniec pogan, na którym cały ten handel świątynny
się dokonywał. Kłębi się w nim wiele myśli, różne idee, ludzie dobrzy i źli.
Niemal każdy może tam wejść. I choć, niczym w jerozolimskiej świątyni, mam
jakieś wewnętrzne straże, które pilnują porządku, to być może wślizgnął się tam
niejeden łotr, który zasiał jakiś fałsz, dał impuls dla tej czy innej wady. Nie
upilnowałem… I myślę sobie w tym kontekście czego przede wszystkim dotknąłby tam
bicz w rękach Jezusa. Co kazałby mi wyrzucić, co przepędzić, co zabrać z tego sakralnego
już przecież miejsca? Mój Pan, który nigdy nie jest przeciwko mnie, ale nie
znosi, kiedy święta świątynia Boga, którą według słów świętego Pawła jestem, jest
bezczeszczona i hańbiona moją niefrasobliwością. Tu nie ma półśrodków. Tu
wszystko znajduje się na linii albo-albo…
Ja tymczasem wciąż w Ząbkowicach Śląskich. Piękne miasteczko i gdybyście
kiedyś byli w pobliżu, to zajedźcie koniecznie. Klasztor sióstr klarysek jest
niemal w samym sercu miasta. A ja mogę przez tych kilka dni czerpać z ich
szlachetnego życia. W reolekcjach szczególnie się nie przemęczam – plan jest
ułożony bardzo rozsądnie. Ale dziś był dzień spowiedzi i rozmów duchowych. I to
jest kolejna chwila, w której mogę wyznać jak bardzo szczęśliwy jestem będąc
kapłanem. Nigdy nie chciałbym zamienić mojego życia na żadne inne. Chłonąłem całym sobą to, co dziś słyszałem. W
rozmowach z siostrami klauzurowymi, o czym przekonałem się już wielokrotnie,
nie ma miejsca na żadne banalne słowo. Wszystko jest nasycone niezwykle głęboką
treścią wynikającą z ustawicznego obcowania ze świętością Boga. Wcale mnie nie
dziwi lęk niektórych kapłanów przed głoszeniem w takich klasztorach. Bo tu nie
ma miejsca na bylejakość, na „coś tam się powie”. Po prostu nie… Ich spojrzenie
na sprawy Boże, ich ofiarność, święte pragnienia, są wprost zawstydzające. Dziś
był dzień prawdziwej nagrody dla mnie. Zaczerpnąłem duchowo i nie wahałem się
czerpać pełnymi garściami. Dużą mam w sercu wdzięczność za otwartość dusz,
której dziś doświadczyłem.
W sobotni poranek kończymy, a skoro jestem na południu, to jeszcze krótki
wyskok do Bytomia, dla nawiedzenia mojego przyjaciela Macieja SVD. A po tej chwili
relaksu, szybciutko do Gdyni, bo już w poniedziałek muszę jechać do Krynicy
Morskiej, żeby rozpocząć z braćmi ostatnią w naszej prowincji serię zakonnych
rekolekcji.
Bóg zapłać Ojcze!
OdpowiedzUsuń