Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść: „Patrzcie na drzewo figowe i
na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już
blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko
jest królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się
wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”.
Mili Moi…
Tak sobie dziś westchnąłem przy rozmyślaniu – Panie, jakie pączki figowca?
Gdzie tu bliskie lato? Wszak właśnie rozpoczęła się ta pora roku, którą mało
kto kocha, która tak bardzo mocno przypomina nam o przemijaniu i o śmierci,
która jest czasami dość przygnębiająca dla wielu. Ale może tym bardziej, z
jeszcze większą nadzieją warto spojrzeć na drzewa. W nich ukryte jest prawo
życia. Nasza nadzieja opiera się na cykliczności. Zawsze tak jest, że na wiosnę
świat na nowo ożywa, więc prawdopodobnie tak będzie i za kilka miesięcy. Ale
przecież kiedyś nastąpi ostateczne ożywienie. Nie unicestwienie, ale o żywienie
właśnie, wprowadzenie nas do takiej przestrzeni życia, którą dziś zaledwie
wyczuwamy…
W jaki sposób na to czekamy? I czy rzeczywiście czekamy? Czytałem ostatnio wspomnienie
pewnego pastora, który opowiadał jak głosząc w pewnej świątyni, porwany Duchem
zapytał swoich słuchaczy czy są gotowi teraz iść do nieba? Na twarzach malowały
się uśmiechy zakłopotania, niektórzy kiwali głowami. Ale w tym właśnie momencie
w głośnikach rozległ się męski głos – jeśli wszyscy są gotowi, to możemy startować
za trzy minuty. Ludzie w popłochu uciekali z kościoła. Okazało się, że ten był
zlokalizowany blisko lotniska i głośniki zebrały komendę kontrolera lotów… A
zatem jesteśmy gotowi na życie czy też nie?
Wczoraj spotkałem człowieka, który jest gotowy, a nawet bardzo spragniony
życia. Jakiś tydzień temu w moim konfesjonale pojawiła się osoba, która po
wielu latach po raz pierwszy klęknęła u kratek. Znacznie lepiej takie spotkania
przeprowadzać w kontekście spotkania twarzą w twarz, spokojnej, niespiesznej
rozmowy. Na taką też się umówiliśmy. Wczoraj wysłuchałem opowieści o grzechu
ale też o radości nawrócenia, w której ogromną rolę odegrała… Maryja. Zrozumiałem
dlaczego to ja miałem przywilej wysłuchania tego człowieka, dlaczego trafił
właśnie do mnie, choć spowiadam niezwykle rzadko w naszym kościele z powodu rzadkiej
obecności. I choć wczoraj jeszcze nie wybrzmiały słowa – i ja odpuszczam tobie
grzechy, to wierzę, że wybrzmią wkrótce, a wczorajsze spotkanie było niezwykle
ważne i przełomowe. A ja, jak zawsze, wdzięczny Bogu za możliwość towarzyszenia
w cudach, które sprawia Jego miłość i jej Nauczycielka, nasza Maryja.
A za chwilę pakowanie i jutro już pierwsze rekolekcje adwentowe. Tym razem
Stargard (niegdyś Szczeciński), gdzie będę zachęcał do oddania swojego życia właśnie
Jej, naszej Matce. Po drodze jednak jeszcze dzień skupienia dla sióstr Nazaretanek
w Słupsku. Nie ma nudy…
Ja tam lubię zimę. Jest fajna, zwłaszcza jak jest śnieg😊
OdpowiedzUsuń