piątek, 27 października 2023

z małego strumyka...


(Łk 12, 54-59)
Jezus mówił do tłumów: "Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: „Deszcz idzie”. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: „Będzie upał”. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? Gdy idziesz do urzędu ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z nim do zgody, by cię nie pociągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś wtrąciłby cię do więzienia. Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka".

 

Mili Moi…
Cudowna nowina! Jesteśmy w stanie tak wiele rozpoznawać sami z siebie. Innymi słowy, wyposażył nas Bóg w narzędzia, które pozwalają nam odczytywać rzeczywistość w prawdzie, a co ważniejsze, rozumieć Jego wskazówki i poddawać się Jego prowadzeniu. Teraz tylko te narzędzia w sobie odnaleźć i uruchomić. A to trudne, bo dawno uznaliśmy je za niepotrzebny przeżytek. Cisza i namysł zostały wyparte przez telewizor i internet – ktoś pomyśli za nas, ktoś zbuduje nam fikcyjne światy. Dobrą lekturę, inspirujące słowo zastąpiliśmy czymkolwiek, co ma w tytule „duchowy”, często słuchając czy czytając rzeczy, które raczej zaciemniają ogląd rzeczywistości, człowiekowi przyznając siły i moce, których nigdy nie będzie posiadał. Dzień skupienia i rekolekcje – na to przecież nie ma czasu – może raczej grill i kabaretowy maraton na ekranie.

Oczywiście przejaskrawiam i wcale nie chcę być złośliwy. Raczej uświadamiam dziś sam sobie, że my wszystko mamy i niczego nowego nie musimy wymyślać. Obyśmy tylko chcieli korzystać z istniejących narzędzi, a szybko przekonalibyśmy się o ich skuteczności w codziennym rozeznawaniu woli Bożej. On nie chce jej przed nami ukryć, wręcz przeciwnie, On jest właśnie tym, który najbardziej chce ją nam dać poznać. Ale przypomnijcie sobie młodego Samuela w świątyni… To trochę jak posiadanie radia, które nie gwarantuje, że człowiek cokolwiek przez nie usłyszy. Musi się nauczyć je obsługiwać. Z życiem duchowym jest podobnie. Trzeba się nauczyć praw nim rządzących, a jak „kliknie”, to nagle wiele rzeczy się rozjaśnia…

Wczoraj w Gdańsku przeżyłem Regionalny Dzień Formacji. To takie nasze, franciszkańskie spotkanie w regionach, które ma służyć formacji permanentnej, czyli stałej, do której każdy z nas jest w swoim życiu zobowiązany. Wczoraj prowadził nas w tym dniu o. Andrzej z Krakowa, który na tle Przemówienia Benedykta XVI do franciszkanów z 2009 roku snuł nam opowieść o Franciszku i jego pogłębionym spojrzeniu na Kościół i świat. Mówił nam o kontemplacji, czyli nie zatrzymywaniu wzroku na tym, co widzialne, przekraczaniu zewnętrznej powłoki, docieraniu do istoty rzeczy. Mówił o poddaniu się Kościołowi i oczekiwaniom, które dziś wobec naszego Zakonu ma, o prostocie i radości. Ale przede wszystkim o pięknie Boga, którym Franciszek potrafił się zachwycić.

Przyznam szczerze, że chłonąłem jak gąbka. Zobaczyłem po raz kolejny jak bardzo jestem spragniony słuchania o naszej duchowości, jak głodny jestem powrotu do początku, do moich osobistych zachwytów Franciszkiem i jego drogą. Szerzej, zobaczyłem znów, że moja wiara rodzi się i umacnia również dzięki słuchaniu. Tak mało mam okazji, że cenie je sobie ogromnie, kiedy już się pojawią. Dwie nauki, a ja przy każdej miałem pragnienie, żeby się nie kończyły, żeby trwały jeszcze. Odkrywam takie chwile jako wielce życiodajne…

A samo przemówienie papieża Benedykta zamierzam rozważyć na swoim osobistym dniu skupienia, który zaplanowałem za tydzień na Jasnej Górze. Będę w drodze na rekolekcje do sióstr w Ząbkowicach Śląskich, więc spędzę dzionek w Domu Matki… Gdybyście chcieli je przeczytać, to można to zrobić tu -

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz