Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie,
Panie», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego
Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia
je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale.
Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On
jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich
słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który
dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry
i rzuciły się na ten dom. I runął, a
upadek jego był wielki”.
Mili Moi…
Pomyślałem dziś szczególnie o tym, że nasza wiara nie jest efektem jakichś
bliżej nieokreślonych sił na nas oddziałujących. Jakby cokolwiek mogło się
dziać w nas w tej kwestii bez naszego udziału. Wprawdzie czytamy w Ewangelii,
że ziarno wsiane w ziemię rośnie samo, czy rolnik śpi czy czuwa, ale gleba musi
być odpowiednio przygotowana i owo ziarno musi być w niej umieszczone.
Dzisiejsze obrazy przestrzegają chyba przed pójściem na łatwiznę. Jako że
drążenie skał jest trudne i wymagające, a trzymanie się planu i słuchanie
kierownika budowy domaga się pokornego uznania, że ktoś wie więcej ode mnie,
stajemy często wobec pokusy przyspieszania i omijania ważnych wytycznych.
Kończy się to zwykle fatalnie – jakimiś pokracznymi konstrukcjami, które nie
tylko nie dają schronienia, ale stanowią wręcz dodatkowe niebezpieczeństwo
podczas życiowych nawałnic. Połowiczność bowiem i niedoróbki mszczą się zawsze –
prędzej czy później. Budowanie to żmudny proces, ale wart swojej ceny…
Wróciłem dziś ze Stargardu. Wczoraj kulminacja naszych rekolekcji –
dwieście czterdzieści osób zawierzyło swoje życie Niepokalanej. Jak mnie to
cieszy! Niech Ona teraz zrobi dalej z tymi swoimi Rycerzami co zechce, niech
sama się nimi posługuje. Jest kochającą Matką, więc zadbała znów o jedną „dużą
rybę”, którą mi podesłała. Rozgrzeszyłem wczoraj człowieka po trzydziestu
latach. To są również arcypiękne chwile, kiedy niemal namacalnie odczuwam jak
odpada ten cały szlam grzechu, ograniczający dotąd jego ruchy; jak wyzwala się
z tego, co do tej pory go przyginało do ziemi, czasem wręcz fizycznie. I znów
ta myśl – pozwalasz mi towarzyszyć w takich chwilach wskrzeszania, którego Ty
dokonujesz… Wielkie rzeczy… Naprawdę wielkie.
A jutro cudowna uroczystość naszej Niepokalanej Matki. Cieszę się, że w tym
roku spędzę ją w domu. Odprawię z ludźmi Godzinę Łaski, a wieczorem być może i
tu pojawi się ktoś, kto będzie chciał oddać życie Maryi. Każda dusza ma
znaczenie i choćby dla jednej warto się starać…
A walizki nawet nie rozpakowuję. Wszak w sobotę ruszamy dalej. Tym razem
Koszalin i nasza, franciszkańska parafia. Tam też maryjne rekolekcje adwentowego
zawierzenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz