tag:blogger.com,1999:blog-79826292908053132462024-03-19T10:27:04.341+01:00Być dla... wnętrzem także...Życie Słowem - Słowo ŻyciemOjciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.comBlogger1088125tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-45707596846862476562024-03-19T10:26:00.001+01:002024-03-19T10:26:24.041+01:00odpoczniemy?<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #cfe2f3; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrGWIp_5oMh0J-gTAPLt1SRG_84st1jT24WE0fpxiwMRAlw0Aykt6p4y_XHph-OuPG3QDxaKpHC873_7bVRYIHnWq-fDk2Z4m40RPerNwD1FWCHcRV0mJDtYLaleidkZpIFzmcuDFgzlaP26dl45HjYi1jOPDrSGa-PbbMRTrz-0miih1nzqh91EA7KrsL/s3008/pexels-chris-mcclave-104750.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrGWIp_5oMh0J-gTAPLt1SRG_84st1jT24WE0fpxiwMRAlw0Aykt6p4y_XHph-OuPG3QDxaKpHC873_7bVRYIHnWq-fDk2Z4m40RPerNwD1FWCHcRV0mJDtYLaleidkZpIFzmcuDFgzlaP26dl45HjYi1jOPDrSGa-PbbMRTrz-0miih1nzqh91EA7KrsL/w400-h266/pexels-chris-mcclave-104750.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mt 1, 16. 18-21. 24a)</span></div><span style="color: #cfe2f3; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany
Chrystusem. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego,
Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za
sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie
chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy
powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu
Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha
Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię
Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. Zbudziwszy się ze snu, Józef
uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL"><o:p><span style="color: #cfe2f3; font-family: times;"> </span></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Trzeba nam bardziej słuchać Boga niż ludzi – mówią Apostołowie
przesłuchiwani przez Sanhedryn. Wśród tych ludzi jednak jesteśmy również my
sami. Dziś Józef dowodzi, że Boga trzeba słuchać bardziej, niż siebie samego.
Mogę wiele myśleć, przeżywać, doświadczać lęków i niepokojów. A Bóg nieustannie
przypomina, że jest ponad tym, jest od tego większy. Jeśli On w czymś prowadzi
i coś planuje, a ja dam się poprowadzić i wejdę w realizację Jego planu, to
mogę czuć się bezpieczny.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Józefa uczę się od dawna… Przez kawał życia był dla mnie takim „niemym świętym”,
którego strasznie trudno byłoby mi w jakikolwiek sposób opisać i
scharakteryzować. Dziś, kiedy uczę się nieustannie duchowego ojcostwa, kiedy
głosząc Ewangelię niemal nieustannie, poszukuję chwil wyciszenia i milczenia,
kiedy Maryja stała mi się szczególnie droga, nagle Józef stał się prawdziwym „gadułą”
w moim życiu. Nie słowami jednak do mnie mówi, ale swoją obecnością. On jest
zawsze tam, gdzie trzeba i w sposób w jaki należy. Ani go za dużo, ani za mało.
Nie rzuca się w oczy, a jednak sama świadomość, że jest, daje oparcie i
wzmacnia poczucie bezpieczeństwa.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jezu, Maryjo, Józefie – Wam oddaję serce, ciało i duszę moją… Jezu Maryjo,
Józefie – bądźcie ze mną przy skonaniu… Jezu, Maryjo, Józefie – niech przy Was
w spokoju Bogu ducha oddam… Najsłodszy Jezu, nie bądź mi sędzią, ale Zbawicielem…
Tę modlitwę przewiduje nasza franciszkańska tradycja i rzeczywiście odmawiam ją
codziennie wieczorową porą. Mam nadzieję, że Józef będzie jednym z pierwszych,
którego zobaczę w tej godzinie przejścia… Wszak nie bez przyczyny jest patronem
dobrej śmierci…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Siedząc przy biurku, spoglądam w okno, za którym miesza się deszcz ze
śniegiem i czuję się niczym zima – mocno zmęczony, ale zbierający resztki sił i
nie odpuszczający do ostatniej chwili… Głoszę szóste rekolekcje w tym sezonie.
Tym razem w parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdyni. Mówi się świetnie,
odbiór chyba dobry, księża zadowoleni. A ja? Po prostu zmęczony… Ale niech tak
będzie. Misja kosztuje. Trudno ją pełnić z ciepłego fotela. Wówczas musiałaby przejść
na poziom czysto teoretyczny. Teoretyzowanie mniej męczy, ale chyba również mniejszy
skutek w sercach odnosi. Niech to moje zmęczenie przełoży się z łaski Boga na
owoce.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I tak jest znakomicie… Na noc i kawałek dnia pomiędzy naukami mogę wrócić do
domu, zająć się innymi rzeczami, popracować nad zobowiązaniami, które nade mną wiszą,
choć są nieco odsunięte w czasie. To dobrze… A przede mną jeszcze jedno miłe,
rekolekcyjne spotkanie z parafianami ze Smażyna. W czerwcu prowadziłem tam misje
parafialne. W przyszłym tygodniu dokonamy tak zwanej renowacji misji i ich
zamknięcia. A potem już tylko odpoczynek??? No nie… Święta są najbardziej
pracowitymi dniami dla księży… Odpoczniemy po śmierci. Amen.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-81045219018894445802024-03-12T08:50:00.000+01:002024-03-12T08:50:28.121+01:00wiosna...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #f1c232; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1ii1Jnjtso4jWueFFeYtYgbx2cXug4EIn-G9QjmXuNdXZEbFAtvt-T-IjiwYVZgCwt34Q_m86TFgkvsQDIi57tdnH-Z9h4RIzeY-A9WIQbe9Ktu10mqovkP7eCYvzWHWFV_hMAqJ2lTQSt9-Op8s3opVmHqkDQCwHb7jBxOHTI44leLMC_UpzgKE1YiSd/s4608/pexels-brett-sayles-992734.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1ii1Jnjtso4jWueFFeYtYgbx2cXug4EIn-G9QjmXuNdXZEbFAtvt-T-IjiwYVZgCwt34Q_m86TFgkvsQDIi57tdnH-Z9h4RIzeY-A9WIQbe9Ktu10mqovkP7eCYvzWHWFV_hMAqJ2lTQSt9-Op8s3opVmHqkDQCwHb7jBxOHTI44leLMC_UpzgKE1YiSd/w400-h266/pexels-brett-sayles-992734.jpg" width="400" /></a></div><br />(J 5, 1-16)</span></div><span style="color: #f1c232; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś
znajduje się sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć
krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych,
sparaliżowanych. Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat
trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i
poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: Czy chcesz stać się zdrowym?
Odpowiedział Mu chory: Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do
sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi
przede mną. Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże i chodź! Natychmiast
wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził. Jednakże dnia tego był
szabat. Rzekli więc żydzi do uzdrowionego: Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść
twojego łoża. On im odpowiedział: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź
swoje łoże i chodź. Pytali go więc: Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i
chodź? Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od
tłumu, który był w tym miejscu. Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do
niego: Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie
przydarzyło. Człowiek ów odszedł i doniósł żydom, że to Jezus go uzdrowił. I
dlatego żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Czy choroba była zasadniczym problemem tego, uzdrowionego dziś człowieka?
Czy ona sam tak to czytał? Być może do niej przywykł, a dużo bardziej niż chore
ciało bolała go obojętność wokół i egoizm, który nie pozwalał myśleć o innych.
Może widział ten zniekształcony obraz świata, w którym nie liczy się człowiek,
ale całkiem odmienne „wartości”. Może widział, że sam niespecjalnie odbiega od
tego smutnego standardu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Być może pytanie Jezusa pozwala mu skonfrontować się z samym sobą. Poznanie
samego siebie jest dziś wielką sztuką, bo migoczące obrazy, światełka, hałas odciągają
nas od głębi naszego wnętrza ku powierzchownym płaszczyznom intelektualnych i
emocjonalnych przyjemności. Często dopiero wówczas, gdy nie możemy ich już z różnych
przyczyn doświadczać, rodzi się jakaś pogłębiona refleksja – o co chodzi mi w
życiu? A może raczej – o co mi chodziło? Bo zwykle większość życia mamy już
wówczas za sobą… Rozczarowanie, zawód samym sobą, poczucie straty – to częste
odkrycia. I jeszcze próby usensownienia – nie, przecież nie było tak źle,
dobrze sobie żyłem – tyle przyjemności zaznałem. Czy to jednak było
szczęście???</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Poznać samego siebie… Bo może nie do końca wiem czym żyję. Może nie
wiedziałbym co odpowiedzieć Jezusowi na Jego pytanie – czy chcesz wyzdrowieć?
Bo czy ja jestem chory? A może wszyscy wokół są, a nie ja… A może nie
zauważyłem, że jestem życiowym paralitykiem. I jeszcze tylko te obrazki, te
światełka, ta muzyka stanowi jedyne źródło pociechy. Marnej, ale wobec braku
innej…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Od soboty głoszę rekolekcje w Polskiej Misji Katolickiej w Levercusen. Jest
to pewna forma odpoczynku, o która zadbał Pan. Bo moje głoszenie to zaledwie
dwie Eucharystie wieczorową porą, w dwóch kościołach, w których gromadzi się całkiem
sporo ludzi. Nie wystraszyli się treści, które w tym roku naprawdę są mocno
niewygodne, ale, jak zawsze, dyktowane wyłącznie pragnieniem budzenia uśpionej
nieco wiary w tym „olbrzymie”, jak Sobór nazywa lud chrześcijański. W niedzielę
odwiedziliśmy cztery miejsca, co zajmuje tu rzeczywiście cały dzień. I to prawdziwa
misja – można się zmęczyć samym przemieszczaniem. Niemniej cieszy mnie
nieodmiennie, że mimo szaleństwa tego świata, wciąż są tacy, którzy w Bogu
szukają nadziei…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wczoraj miałem okazję być na dniu skupienia… Chrystusowców w Bochum. Czyli
tam, gdzie ponad rok jeździłem głosząc im Słowo. Tym razem siedziałem z drugiej
strony i słuchałem kolejnego ich konferencjonisty. Ale ta wizyta zaowocowała
kolejnymi terminami na… 2026 rok. Wygląda na to, że jeśli dożyję, to wygłoszę rekolekcje
również w Duisburgu. Ale przedtem jeszcze wiele wody upłynie i wiele innych
terminów musi zostać dotrzymanych… Już za kilka dni kolejna parafia w Gdyni.
Tym razem św. Urszuli Ledóchowskiej na Chwarznie. Przedostatnie wielkopostne
zmagania… Na razie jednak delektuję się osiemnastoma stopniami i obsypanymi
kwieciem drzewami. Tu bowiem wiosna już na całego…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-48028809340675058132024-03-06T16:16:00.001+01:002024-03-06T16:16:48.711+01:0044<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDeKG4vglL7PD_8CYq30b0FW6BBXGhN5hkkt88_kVXmXvWWrDjIrAZXBuDo1aj1ShyphenhyphenT0rdF1odjc3goRUDYat8eY85XhHdkExDAP3Bgox2udVJ_t38HpvVcWd45JJsi_jNwpQlfd47SIeHmqAbGp6gkOU9aCWEmpeLSWZ3haN-Mw3amReUqcXP283hyphenhyphenRmd/s7008/pexels-alteredsnaps-17808959.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="7008" data-original-width="4672" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDeKG4vglL7PD_8CYq30b0FW6BBXGhN5hkkt88_kVXmXvWWrDjIrAZXBuDo1aj1ShyphenhyphenT0rdF1odjc3goRUDYat8eY85XhHdkExDAP3Bgox2udVJ_t38HpvVcWd45JJsi_jNwpQlfd47SIeHmqAbGp6gkOU9aCWEmpeLSWZ3haN-Mw3amReUqcXP283hyphenhyphenRmd/w266-h400/pexels-alteredsnaps-17808959.jpg" width="266" /></a></div><br />(Mt 5, 17-19)</span></div><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, że przyszedłem
znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę
bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani
jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc
zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten
będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać,
ten będzie wielki w królestwie niebieskim".</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 18.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Fascynuje mnie, że Jezus niczego nie zaczyna od początku, a jednak wszystko
czyni nowym. To, co było do tej pory, ma znaczenie. Być może należy to nieco odkurzyć,
przywrócić właściwe rozumienie, odkryć na nowo. Ale z pewnością nie odrzucić.
Ja ze zdumieniem stwierdzam, że, być może z wiekiem, jest mi coraz bliżej do
tego, co piękne, a stare. Nie, nie staję się tradycjonalistą, ile raczej
miłośnikiem prawdy, która nie przemija. Mam czas „ojca, który wydobywa ze swego
skarbca rzeczy nowe i stare”. I chyba to stare mnie coraz bardziej intryguje.
Odczytuje to wielokrotnie jako lepiej odpowiadające ludzkiej naturze i przede
wszystkim prowadzące w głąb, a nie zatrzymujące się na powierzchni. Przyglądam
się samemu sobie i zastanawiam nad tą lekcją. Chcę ją dobrze przyswoić.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A u mnie? Cóż, jak i u Was… Minął piąty marca. Tyle że dla mnie to coroczna,
radosna rocznica przyjścia na świat i smutna refleksja o zbliżaniu się mojego
kresu. Oczywiście w perspektywie jest spotkanie z Bogiem. I nie to jest smutne.
Ile raczej towarzyszy mi obawa czy robię wszystko jak należy i nie marnuję danego mi czasu,
szansy, talentów i darów. Czterdzieści cztery lata minęły… Moja mam miała
czterdzieści sześć, kiedy opuściła ten świat. Ile jeszcze przede mną? Zagadka,
której nie usiłuję zgłębiać. Kocham „dziś” i cierpliwie czekam na „jutro”.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dawno już nikt mi tak nie zorganizował urodzin jak księża w Luzinie. I tort
i podarunek i śpiewy i życzenia… Było niesamowicie miło. A w międzyczasie
oczywiście głoszenie. Pełen kościół ludzi. Duża otwartość. Serdeczne
komentarze. Przeżyłem dzieciaki. Dziś dwieście sześćdziesiąt z nich
zawierzyliśmy Maryi. I czuję się uczciwie zmęczony. Wieczorem wracam do domu. A
następne rekolekcje od soboty. Na szczęście w Levercusen, w Niemczech. Znacznie
spokojniejsze, więc nieco odetchnę. A dziś przyjąłem pierwsze rekolekcje na 2026 rok... Dzieje się :)</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wszystkim dziękuję za dobre słowa życzeń… Pokój Wam +</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-47037133677607722872024-03-04T06:57:00.000+01:002024-03-04T06:57:47.512+01:00chyba jednak prosty Franciszek...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #674ea7; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3zL0kVhWHrrIqf1qJMef_Ye8jN1rSCKikfemOX-jztmHKgvM9LubHFnI9V3jJuVlpoeJDaH1IkLh25cIoqTpigaOkLMuloTFWnxtcENDbu3MzruKEwGTnNB_nxpTtPD5ImzykhkXzbRCIOoYpDXkZ9Bk2X6k2FBALqpHsYpfJLEt-fYEbxsaepKSWXtEu/s6720/pexels-ryan-klaus-12015343.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6720" data-original-width="4480" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3zL0kVhWHrrIqf1qJMef_Ye8jN1rSCKikfemOX-jztmHKgvM9LubHFnI9V3jJuVlpoeJDaH1IkLh25cIoqTpigaOkLMuloTFWnxtcENDbu3MzruKEwGTnNB_nxpTtPD5ImzykhkXzbRCIOoYpDXkZ9Bk2X6k2FBALqpHsYpfJLEt-fYEbxsaepKSWXtEu/w266-h400/pexels-ryan-klaus-12015343.jpg" width="266" /></a></div><br />(J 15, 9-17)</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="color: #674ea7; font-family: times;">Jezus powiedział do swoich uczniów:" Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i
Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje
przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania
Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was
była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od
tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście
przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.Już was nie nazywam
sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi,
albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie
wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc
przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go
prosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali".</span></div><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica; font-size: large;">Mili Moi…</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica; font-size: large;">Zawsze urzeka mnie to Słowo, w którym Pan przypomina mi, że jestem Jego
przyjacielem, Jego wybranym, przez Niego posłanym, aby owocować. Czuję
wyraźnie, że wszystkie siły winienem właśnie na to skierować – aby iść w Jego
imię i przynosić Jemu miłe owoce dusz. Ale wyraźnie odczuwam też wewnętrzną
walkę – taką niechęć do ofiary, do wyrzeczenia, do znoszenia różnych
niedogodności. Wciąż w głowie inne miejsca, gdzie mógłbym odpocząć, cieszyć się
życiem, może podróżować. Czasem się tylko do tych myśli uśmiecham, bo są
wystarczająco daleko, czasem zaś toczę z nimi ciężki bój – zwłaszcza wówczas,
gdy jestem fizycznie zmęczony – atakują mnie bezlitośnie. Nad tą Ewangelią
zwykle towarzyszy mi również myśl jaki jest wpływ moich niedoskonałości na
owocowanie mi zlecone. Zdaję sobie sprawę, że całkiem go nie niweczę, ale czy
nie osłabiam tego oddziaływania, które Pan mi polecił? Czy nie mógłbym, czy nie
powinienem przynosić więcej? Tu z kolei jakieś zmaganie między zdrowym
rozsądkiem, a gotowością na wszystko. Każde z wymienionych ma swoich
zwolenników i przestróg przed wypaleniem nie brakuje. Ale czy wielcy święci
obawiali się wypalenia? Wątpię… Wiedzieli bowiem, gdzie jest źródło ognia.
Niegasnące…</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><br /></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Od soboty jestem w Luzinie… To tylko dobre pół godziny jazdy autem od
Gdyni, więc blisko. Ale trochę inny świat. Kaszuby. Od rana pełen koscioł
ludzi, którzy gromkim głosem śpiewają i modlą się. Dużo dzieciaków i młodzieży.
Lud słuchający. Mówi się znakomicie. Atmosfera wśród księży bardzo dobra.
Wczoraj rytm niedzielny – spokojny i przewidywalny. Dziś już harce z dziećmi, a
zatem wołanie do Pana o siły i energię, której w całym dniu potrzebował będę
dużo. Oby zatem do środy i niech owoce, których ja zwykle nie widzę, jadąc
dalej, pojawią się w sercach słuchaczy i w ich codziennym budowaniu Królestwa.</div></span><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica; font-size: large;">A teraz wyznam coś strasznego… Zrobiłem w piątek coś, co mi się właściwie nie
zdarza… Porzuciłem książkę… Zabrałem się na Wielki Post za naszego wielkiego
świętego – Bonawenturę. Dorwałem dzieło „Życie i myśl”. Sześćset stron –
znakomita lektura na Post – mówię sobie. Ale po stu pięćdziesięciu
przeczytanych, stwierdziłem, że nic z tego nie rozumiem, a poza tym kwestie
związane z tym czy Bonawentura był arystotelikiem czy augustynikiem, a jego
poznanie Boga było raczej aprioryczne czy może aposterioryczne są dla mojej
obecnej kondycji intelektualnej nie do przejścia. Więc pożegnałem ten opasły
tom z mocnym postanowieniem, że… już do niego nie wrócę.<br /><br /><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/tvZfnWcbPeQ" width="320" youtube-src-id="tvZfnWcbPeQ"></iframe></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: 21.3333px;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-36363287595255878612024-02-29T09:25:00.000+01:002024-02-29T09:25:24.612+01:00fajerwerki...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #fff2cc; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmN6l1_TlW-yoFIZrrs-et46_v0zaY6gzzDD-jVg3Aot5hXOzT79vt5C4EhCTTDj8X4mofg89RaYR3Ih2OoX18ug5iMHNkfE9ZMevGzDaaDEDR5WwtbbNFzJXCJdGaOUR4Oc0SMTfqTNvRIge4nkuFkzs3OGly0VcyADoZARBI_rqEw8MKAF9BeoAoj3Cw/s2730/pexels-annalouise-1387577.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2718" data-original-width="2730" height="399" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmN6l1_TlW-yoFIZrrs-et46_v0zaY6gzzDD-jVg3Aot5hXOzT79vt5C4EhCTTDj8X4mofg89RaYR3Ih2OoX18ug5iMHNkfE9ZMevGzDaaDEDR5WwtbbNFzJXCJdGaOUR4Oc0SMTfqTNvRIge4nkuFkzs3OGly0VcyADoZARBI_rqEw8MKAF9BeoAoj3Cw/w400-h399/pexels-annalouise-1387577.jpg" width="400" /></a></div><br />(Łk 16, 19-31)</span></div><span style="color: #fff2cc; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus powiedział do faryzeuszów: "Żył pewien człowiek bogaty, który
ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego
pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się
odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody.
Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i
został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka
Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade
mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój
język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij,
synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę;
teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami
zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie
może ani stamtąd nie przedostają się do nas”. Tamten rzekł: „Proszę cię więc,
ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich
ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł:
„Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie –
odrzekł tamten – lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”.
Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z
umarłych powstał, nie uwierzą”.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Myślę sobie o dzisiejszym Słowie w kontekście tej pośmiertnej prośby
bogacza o łaskę ratowania jego braci… I zauważam, że oczekiwania
nadzwyczajności są zwykle odwrotnie proporcjonalne do przypisywanej im
skuteczności. Petardy mają to do siebie, że przez chwilę przyciągają wzrok – zachwycają
lub straszą, ale po ich głośnych eksplozjach wszystko jest jak dawniej, choć
wokół więcej śmieci, które po nich zostają i które ktoś musi posprzątać. A
widzowie mogą co najwyżej oczekiwać kolejnego pokazu. Tak jest również z
duchowymi fajerwerkami – można się od nich uzależnić. Ale ich realny wpływ na
życie wewnętrzne jest znikomy. Co najwyżej podziw i nieco wrażeń estetycznych.
W tej dziedzinie bowiem nie osiąga się żadnych efektów bez mozolnej i wytężonej
pracy w oparciu o dostępne i zwyczajne środki. Niebo zdaje się dziś wyrokować –
jeśli te zwyczajne ci nie wystarczą, to nadzwyczajne do niczego ci się nie
przydadzą…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pierwsze mocne uderzenie wielkopostne za mną… Bardzo intensywny czas… Dwa
spotkania dla dorosłych, cztery dla dzieciaków i młodzieży i dodatkowo Msza w
Domu Seniora z nauką dla nich. Wszystko to sprawiło, że naprawdę dostałem w
kość. Ale i radość ogromna, kiedy już takie wyzwanie się pokona. Przyznam
szczerze, że obawiałem się trochę jak te rekolekcyjne treści zostaną przyjęte,
bo tym razem postanowiłem pokazać przyczyny, dla których nasza wiara jest tak
wymagająca i przypomnieć, że nasze życie podlega ocenie i wszystko w nim ma
znaczenie. Bardzo trudne i niewygodne treści. Zawsze więc poniedziałek jest
zagadką – czy ktoś w ogóle przyjdzie słuchać tak mało sympatycznych treści.
Okazało się, że i owszem – całkiem pokaźne grono, które nie stopniało podczas
tych dni, a za to pojawiały się głosy – jasno, przejrzyście, spójnie,
przekonująco, a przede wszystkim w oparciu o Pismo Święte. Tego chyba wszyscy
potrzebujemy – ciągłego powrotu do Słowa, do Boga, który mówi – z miłością, ale
mądrą, wymagającą, wychowującą nas ciągle.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Teraz dwa dni dochodzenia do siebie – bez pośpiechu, z książką w ręku i bez
wyrzutów sumienia. Bo w sobotę już ruszam do Luzina, gdzie w parafii św.
Wawrzyńca mam niemal dokładnie taki sam układ i taką samą intensywność
rekolekcji. A zatem tych naturalnych sił, fizycznych, musze nieco odzyskać, a o
te duchowe prosić kochanego Jezusa. Niech On troszczy się o mnie i o słuchaczy…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ten rok zagęścił się już bardzo, bardzo… A i przyszły wygląda obiecująco.
Właściwie Wielki Post już zajęty w całości. Sporo rekolekcji zakonnych, głównie
dla sióstr, co przyznam szczerze, bardzo lubię i odczytuję jako swój własny
charyzmat. A kiedy one proszą o rekolekcje, to zwykle o pięć serii na raz. Wiec
kalendarz pęcznieje… Ale są i ciekawe wyzwania – Misje Święte w jednej z
poznańskich parafii, czy sesja formacyjna dla sióstr wokół bł. Rodziny Ulmów.
Czytać, zgłębiać, modlić się i… dać radę. Ale z Bogiem wszystko jest możliwe…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/tTTRmhZrNBY" width="320" youtube-src-id="tTTRmhZrNBY"></iframe></div><br /><div style="text-align: center;"><br /></div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-14219464978695679352024-02-23T09:25:00.000+01:002024-02-23T09:25:16.506+01:00u progu domu...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwF11KDCIWkUYeXNDEK_XSnVaWUUfxXlb35SBhnKEjXjKS9hv4uD0lXo3KPFQlNtNPQEcgYvjWt9s4vbqAMtM4stQdG0fSz-YPhCYK_rXjhbqd-ITi1Ugv52TKxdSBAyPQGvXBAxlQhoVNO0gwme-Z_8IRfC-_VovJSDqP4-YOk-kFBn8hOuygarrXgBrq/s5658/pexels-kelly-2950003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3772" data-original-width="5658" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwF11KDCIWkUYeXNDEK_XSnVaWUUfxXlb35SBhnKEjXjKS9hv4uD0lXo3KPFQlNtNPQEcgYvjWt9s4vbqAMtM4stQdG0fSz-YPhCYK_rXjhbqd-ITi1Ugv52TKxdSBAyPQGvXBAxlQhoVNO0gwme-Z_8IRfC-_VovJSDqP4-YOk-kFBn8hOuygarrXgBrq/w400-h266/pexels-kelly-2950003.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mt 5, 20-26)</span></div><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie
będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa
niebieskiego. Słyszeliście, że powiedziano przodkom: „Nie zabijaj!”; a kto by
się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się
gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: „Raka”,
podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła
ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie
przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed
ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar
swój ofiaruj. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w
drodze, by cię przeciwnik nie wydał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie
wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: Nie wyjdziesz stamtąd, dopóki
nie zwrócisz ostatniego grosza".</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Fascynuje mnie fakt, że Słowo zawsze przychodzi w porę… Za chwilę ostatnia
Msza kończąca rekolekcje dla Księży Chrystusowców. I Słowo, które pokazuje
perspektywę rozwoju, które ciągnie w górę… Wszyscy pewnie mamy tendencję
zatrzymywania się w miejscu, orzekania, że już wystarczy, albo przynajmniej
okresowego zwalniania się z pracy nad sobą. Z różnych zresztą przyczyn.
Tymczasem Pan wzywa do nieustannej czujności i do przenikania świadomością Jego
obecności wszystkich płaszczyzn naszego życia. Dziś może szczególnie naszego
języka. Ale wiemy dobrze, że słowo rodzi się w sercu, a nie w ustach.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Grzechy języka wydają się być łatwe do opanowania, bo domagają się zaledwie
czujności i konsekwencji w „gryzieniu się w język”. A jednak mówimy sobie często
– no nie podołałem znów, nie dałem rady, nie czuwałem… O ileż łatwiej byłoby,
gdybyśmy posiadali cnotę milczenia. One właśnie temu służą – cnoty – pewnej łatwości,
niemal automatyzmowi czynienia dobrych rzeczy. Jednak jedynym sposobem na ich wypracowanie
jest częste, świadome powtarzanie dobrych czynności – w tym przypadku akurat
powstrzymywanie się od wypowiadania słów i praca nad swoim sercem. Patrząc na
współczesny język jako narzędzie krzywdy, myślę sobie, że czas byłby najwyższy,
żebyśmy jako chrześcijanie zmieniali oblicze tej ziemi w tym właśnie aspekcie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Za godzinę moja ponad roczna przygoda z Chrystusowcami dobiegnie kresu. Mam
jeszcze kilka zaproszeń od indywidualnych braci, żeby powiedzieć coś przy
różnych okazjach w ich parafiach, ale jednak koniec. Zawsze, kiedy kończą się
jakieś rekolekcje mam w sobie przykre uczucia – smutku, jakiejś melancholii
związanej z pożegnaniami, ale i koniecznością ponownego wyruszenia w drogę.
Nigdzie u siebie, nigdzie na stałe. Apostolstwo skumulowane w godzinach
spędzonych za kółkiem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W planach na dziś i na jutro? Posprzątanie mojej domowej stajenki, bo koty
kurzu robią prawdziwe wyścigi po każdorazowym otwarciu drzwi. A nie lubimy się
raczej… No i ostatnie szlify rekolekcji, które rozpoczynam w niedzielę w Gdyni.
To plus. Dziesięć minut od domu, noce we własnym łóżku, poranne modlitwy z
braćmi. A zatem chwila oddechu niech przygotuje mnie do nowej walki. O
świętość. Moją i słuchaczy…<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/HCo5E2uDh40" width="320" youtube-src-id="HCo5E2uDh40"></iframe></div><br /><div style="text-align: center;"><br /></div></div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-45616349652534351182024-02-19T14:40:00.000+01:002024-02-19T14:40:42.220+01:00wszędzie plusz...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #c27ba0; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIoZMh_XTcdxMkgwSZORfR3iGKZzfau1oxT4RxibWi19ZGMshKT_Xyy0YD4ZUbyEPcOo-GvdhxD7Gvlbk-xMl2OuUACHDwcIkWnc0xgOCz17v7m_3Mi3srI-E_8W86MUPtF6CU-5Lkgt5tBAVpqxUoe5fN4TVsl9q5MMRfS17LcgyjXe6ZLOCjMDxjywRx/s2048/pexels-teresa-howes-860882.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIoZMh_XTcdxMkgwSZORfR3iGKZzfau1oxT4RxibWi19ZGMshKT_Xyy0YD4ZUbyEPcOo-GvdhxD7Gvlbk-xMl2OuUACHDwcIkWnc0xgOCz17v7m_3Mi3srI-E_8W86MUPtF6CU-5Lkgt5tBAVpqxUoe5fN4TVsl9q5MMRfS17LcgyjXe6ZLOCjMDxjywRx/w400-h266/pexels-teresa-howes-860882.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mt 25, 31-46)</span></div><span style="color: #c27ba0; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w
swej chwale, a z Nim wszyscy aniołowie, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym
chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych ludzi
od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a
kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej
stronie: „Pójdźcie, błogosławieni u Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo,
przygotowane dla was od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w
więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy
widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Albo spragnionym i daliśmy Ci
pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię, lub nagim i
przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy
do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co
uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście”.
Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie,
przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem
głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem
przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie”. Wówczas zapytają i ci:
„Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo
nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” Wtedy odpowie
im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych
najmniejszych, tego i Mnie nie uczyniliście”. I pójdą ci na wieczną karę,
sprawiedliwi zaś do życia wiecznego". </div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;">Zawsze mam pewien kłopot z tą Ewangelią, bo jest bardzo wiele osób, które chcą
ją czytać w oderwaniu od pozostałego nauczania Jezusa. Trochę tak, jakby
wszystko, co powiedział do tej pory miało niewielkie znaczenie, najważniejsze, żeby
być dobrym. I właściwie ten sąd ostateczny to taka trochę formalność, bo wystarczy, że
podałeś kubek wody najmniejszemu (a przecież w całym życiu zrobiłeś to pewnie wiele
razy – albo coś podobnego rzecz jasna), dlatego możesz być pewien zbawienia.
Jakby przyjęcie Ewangelii, nawrócenie, wiara, chrzest, życie w jedności z
Bogiem, o którym On tak stanowczo się wypowiada, nie miały w zasadzie żadnego
znaczenia.</span></div><span style="font-family: helvetica;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wierzący „jednej perykopy”, to ci, którzy zapętlili się na wygodnym i jakoś
korzystnym Słowie, resztę pozostawiając z boku. Wczoraj po moim niedzielnym
kazaniu nawiedziła mnie pani, która orzekła, że „ubiczowałem” dziś słowem
obecnych w kościele, a ci ze słabą wiarą już tu nie wrócą. Ona zaś słucha tego
i owego w internecie, gruntownie wykształconych księży i ich Bóg jest zupełnie
inny od tego, którego ja dziś zaprezentowałem. Bo Bóg powiedział „miłosierdzia
chcę, a nie ofiary” (to ta jedna perykopa ulubiona przez panią). Zapytałem czy
istnieje piekło? Pani odpowiedziała, że piekło sami sobie tworzymy na ziemi. A
ona woli słuchać o Bogu miłosiernym (kategoria lubię-nie lubię). Życzyła mi
otwartości na Bożą miłość i poznania Boga miłosiernego. A ja pomyślałem, że
moje głoszenie rzeczywiście wyznawców pluszowego chrześcijaństwa może
przyprawić o zawał. Nie daj Boże bowiem mówić o jakichkolwiek wymaganiach…
Załączam zresztą kazanie u dołu – tylko dla ludzi o mocnych nerwach (może muszę to dodawać zaraz po wejściu na ambonę).</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W piątek zakończyłem rekolekcje dla mieszkańców DPSu. Dostałem kilka
pięknych, ręcznie wykonanych prezentów, a wśród nich chyba również jakiegoś wirusa,
albo co najmniej zatrucie pokarmowe. Powoli z tego wychodzę, ale żołądkowo było
mocno nieprzyjemnie. Całe rekolekcje były dla mnie wielkim doświadczeniem
pochylania się z miłosierdziem nad najmniejszymi. Kiedyś mawiałem, że
franciszkanin to ten, który patrzy na tych, na których już nikt inny nie
patrzy. I tak właśnie było w minione dni. Przy czym tych „patrzących” w Weleniu
jest sporo – zarówno siostry zakonne jak i świeccy pracownicy. Przed wszystkimi
chylę czoła z szacunkiem i uznaniem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;">W sobotę, w drodze powrotnej, wygłosiłem jeszcze wielkopostny </span><span style="font-family: helvetica;">dzień skupienia siostrom Nazaretankom w
Słupsku, a wczoraj popracowałem nieco w naszej, gdyńskiej parafii. Dziś już
piszę z Poznania, gdzie pod wieczór rozpoczynam rekolekcje dla księży
Chrystusowców. To już całkiem ostatni akord mojego rocznego kontraktu na
głoszenie im Słowa. Cały rok latałem do Bochum, tym razem oni zjeżdżają się w
Poznaniu. Powiedziałbym, że to chyba ostatnie spokojne dni tegorocznego Wielkiego
Postu, bo potem zaczynam już rekolekcje parafialne. A tam pot będzie płynął po
czole… Ale to od niedzieli. Pierwsza idzie w rekolekcyjne zapasy parafia
świętego Maksymiliana w Gdyni. Dobrze, że tak blisko domu…<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/zPcejK8p_rI" width="320" youtube-src-id="zPcejK8p_rI"></iframe><br /><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/7rineYgkIfc" width="320" youtube-src-id="7rineYgkIfc"></iframe></div><br /><br /><div style="text-align: center;"><br /></div></span></div></span></span><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-11159207690659023552024-02-14T13:29:00.000+01:002024-02-14T13:29:10.897+01:00starość też radość...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #9fc5e8; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx9WM0xNjlBtAy-r8Xk6T0JjJ9u05JpHW7OSIKRapXcQrY-gBfPkXbNmu6vKBaz-Hy0ODMdVnaY5YmYtrIJZS01Gy2MkLdQNVGlzbVYABd9rD4LwlAbiRbg0yLLsfOiN40ne2hvp5cArMo_Cjzo56iUFqAaAnaOHc3z6FgGoaNFExW9X0YRTxBWBij83ZF/s3008/pexels-pixabay-34540.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx9WM0xNjlBtAy-r8Xk6T0JjJ9u05JpHW7OSIKRapXcQrY-gBfPkXbNmu6vKBaz-Hy0ODMdVnaY5YmYtrIJZS01Gy2MkLdQNVGlzbVYABd9rD4LwlAbiRbg0yLLsfOiN40ne2hvp5cArMo_Cjzo56iUFqAaAnaOHc3z6FgGoaNFExW9X0YRTxBWBij83ZF/w400-h266/pexels-pixabay-34540.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mt 6, 1-6. 16-18)</span></div><span style="color: #9fc5e8; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus powiedział do swoich uczniów: "Strzeżcie się, żebyście uczynków
pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem
nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc
dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na
ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już
swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co
czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi
w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to
lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom
pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy
chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca
twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd
ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali
swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie
ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec
twój, który widzi w ukryciu, odda tobie".</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Podoba mi się tłumaczenie Biblii Pierwszego Kościoła… Zamiast „przybierają
wygląd ponury” stoi tam – „zmieniają swoją twarz”. Wszystko po to, żeby było
widać… Nie tylko jednak inni mają patrzeć na tę „uposzczoną” twarz, ale może
nade wszystko sam zainteresowany, kiedy spojrzał w lustro, mógł poczuć się
lepiej. Ileż wówczas dobrych myśli o sobie, o swojej gorliwości, o swoim „dobroludzizmie”
– w odróżnieniu od tych wszystkich, których twarz wcale na to nie wskazuje… Że są dobrymi ludźmi…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Staram się być dobrym człowiekiem – zapewniam was, że jest to jedna z
bardziej irytujących sentencji, którą słyszę w konfesjonale. Zawsze mam ochotę
powiedzieć – to idź się starać gdzie indziej… Zwłaszcza, że zwykle takie
wyznania są połączone z kompletną ślepotą na grzech. Ci, którzy starają się być
dobrymi ludźmi z zasady nie grzeszą. A jeśli nawet, to tak jak wszyscy (to
druga sentencja, która powoduje emocjonalne poruszenie w spowiedniku).</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Początek Wielkiego Postu to wezwanie do schowania „dobroludzizmu” do
kieszeni i uczciwe spytanie Ojca, który widzi w ukryciu, co On na mój temat
myśli… Bo On jest jedynym, który nie da się zwieść moimi gierkami. I dlatego
zbliżenie się do Niego i wsłuchanie się w Jego głos jest tak niepokojące…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Poniedziałkowa wizyta w Niepokalanowie zaowocowała sześcioma nowymi audycjami,
które udało nam się stworzyć, chyba po raz pierwszy, w jeden dzień. Dzięki
temu, kawał wtorku mogłem przeznaczyć na skupienie osobiste u progu Wielkiego
Postu, za co jestem Panu wielce wdzięczny, bo w tym czasie nie będzie o to
łatwo. A wtorkowym popołudniem dotarłem do dobrych sióstr Franciszkanek Rodziny
Maryi, do Wielenia (koniec świata), gdzie mam podjąć zupełnie nowe wyzwanie.
Otóż za chwilę rozpoczynam trzydniowe rekolekcje dla mieszkańców Domu Pomocy
Społecznej prowadzonego przez siostry. Dzieło o tyle nietypowe, że wielu z
trzystu pacjentów leży w swoich łóżkach, więc poza Mszami i nauczaniem w
kaplicy czekają mnie wycieczki po oddziałach. Odbieram to jako osobistą łaskę –
móc u początku Postu spotkać Chrystusa udręczonego w cielesności – choroby,
niedołęstwo, inne ograniczenia… Dlatego dziś mamy dzień dotknięcia frędzli Jego
płaszcza… Każdy będzie mógł chwycić się welonu, którym odziany będzie
Najświętszy Sakrament pielgrzymujący ze mną po oddziałach. I każdy będzie mógł
prosić Jezusa o to, czego mu najbardziej potrzeba… Zawierzam waszej modlitwie
moich sędziwych słuchaczy…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">No i na koniec pierwszy odcinek rekolekcji wielkopostnych…<br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/tts_zruCsbI" width="320" youtube-src-id="tts_zruCsbI"></iframe></div><br /><div style="text-align: center;"><br /></div></div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-65144114241250971452024-02-10T06:20:00.000+01:002024-02-10T06:20:27.019+01:00człowieka widzieć...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsxxsWZ5kMif9zBdMnd2vwckE6qYx6of5yNReR1Jhi-mBhjx4AgQODPCZ1IrH27eE_93VIPJbxPLzZ4eo7GO7TxPtvLKZZNKbZVdppUYI9EXOq822XrEHc1lJgKSWjGcLUgbrCRDcMYKZYT4JVhKS-A3VLh3tQ7A4XMdF1sAAhvBAgj9CPse667MRpH6Ot/s5616/pexels-alexander-grey-9910316.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3744" data-original-width="5616" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsxxsWZ5kMif9zBdMnd2vwckE6qYx6of5yNReR1Jhi-mBhjx4AgQODPCZ1IrH27eE_93VIPJbxPLzZ4eo7GO7TxPtvLKZZNKbZVdppUYI9EXOq822XrEHc1lJgKSWjGcLUgbrCRDcMYKZYT4JVhKS-A3VLh3tQ7A4XMdF1sAAhvBAgj9CPse667MRpH6Ot/w400-h266/pexels-alexander-grey-9910316.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mk 8, 1-10)</span></div><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był z Jezusem i nie mieli co jeść,
przywołał do siebie uczniów i rzekł im: "Żal Mi tego tłumu, bo już trzy
dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. I jeśli ich puszczę zgłodniałych do
domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka». Odpowiedzieli
uczniowie: "Jakże tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich
chlebem?" Zapytał ich: "Ile macie chlebów?" Odpowiedzieli:
"Siedem". I polecił tłumowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem
chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je podawali. I
podali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo, i
polecił je rozdać. Jedli do syta, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów.
Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił. Zaraz też wsiadł z
uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Każda chwila może stać się furtką, przez którą wejdzie Mesjasz. Każde nasze
spotkanie z człowiekiem, każda rozmowa, każdy gest. Tak wiele spotkań bez
świadomości obecności Boga między nami, Jego troskliwości, Jego posłania – idź do
tych, którzy mnie potrzebują, wskaż im na mnie – niech widząc ciebie, myślą o
mnie. Chciałbym, żeby tak było. Ale uświadamiam sobie swoją bezradność. Mija
mnie tak wiele okazji. Czy brakuje pamięci? Czy może zaangażowania w sprawy
Pana? A On omiata wzrokiem przeszłość (już trzy dni trwają przy mnie), teraźniejszość
(nie mają co jeść) i przyszłość (zasłabną w drodze) – On widzi człowieka całościowo.
Ja chyba nawet nie staram się w ten sposób patrzeć… Przy tym jeszcze
cierpliwość. O, tej cnoty mi bardzo brakuje… Może to również efekt pośpiechu, w
którym żyję. Chciałbym, żeby było inaczej. Czy kiedyś będzie?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Napisałem wczoraj artykuł o samotności. Było to jedno z tych doświadczeń,
kiedy człek siedzi dwa dni nad pustą kartką i nic… A kiedy już zacznie, ma
wrażenie, że… rodzi jeża. Każde słowo jak kamień, który trzeba wnieść na sam
szczyt wieży Babel. A niosąc, człek ma przekonanie, że nic dobrego z tego nie
będzie… Ale ostatecznie wyszło chyba całkiem zgrabnie i wieczorem byłem
szczęśliwy, że kolejny punkt planu na ten tydzień udało mi się zrealizować.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wczoraj dom pełen gości. Przybyli klerycy, którzy z oczywistych względów na
ferie nie pojechali do własnych domów – czterech Kenijczyków i dwóch
Brazylijczyków. Fajne chłopaki, większość już całkiem ładnie mówi po polsku.
Wprowadzili do naszego domu dużo gwaru i śmiechu, choć i tak na co dzień nam go
nie brakuje, wszak jest nas we wspólnocie dziewięciu. Ale ktoś wczoraj retorycznie
zapytał – a gdyby nasza wspólnota była tak duża? Byłoby cudownie… Ale chwilowo się
na to nie zanosi…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dziś zamek sztumski… Uświadamia mi to, że za chwilę Wielki Post i wielka
praca… Nie ma we mnie lęku, jest, jak zawsze, radosne podniecenie wobec zadań,
które przede mną. Jutro zaś jadę do Niepokalanowa, a właściwie do Warszawy
najpierw, pospacerować w towarzystwie przyjaciół, żeby już w poniedziałek
rozpocząć nagrania w Radio. Nie ma nudy…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-56455697563500054412024-02-05T18:25:00.001+01:002024-02-05T18:25:46.795+01:00a On ich uzdrowił...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #f1c232; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivG2uD8rj0YLLzysvtAtYeztbPqSydu_GPdmeKsJ8nRJP8Q67YfvnOPGeSGakTrfnda852rGzBH8J_dEPEIBVxO1UY01pJ2PRgE5Ga_ehyphenhyphenVg2cTvcIR1nZ1Qm2-24GAxD30fEUlXM4Lxm8f9NYZLV1EvlhL0te-L3jSxjVijJfGe96sjLNaicYI4mCfs5g/s2048/IMG-20240205-WA0008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivG2uD8rj0YLLzysvtAtYeztbPqSydu_GPdmeKsJ8nRJP8Q67YfvnOPGeSGakTrfnda852rGzBH8J_dEPEIBVxO1UY01pJ2PRgE5Ga_ehyphenhyphenVg2cTvcIR1nZ1Qm2-24GAxD30fEUlXM4Lxm8f9NYZLV1EvlhL0te-L3jSxjVijJfGe96sjLNaicYI4mCfs5g/w400-h300/IMG-20240205-WA0008.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mk 6, 53-56)</span></div><span style="color: #f1c232; font-family: times;"><div style="text-align: justify;"><span lang="PL">Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret
i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go rozpoznano. Ludzie
biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie
jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad,
kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby ci choć frędzli u Jego
płaszcza mogli dotknąć. </span>A wszyscy, którzy
się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Zobaczcie, że to dość charakterystyczne zachowanie ludzi w niemal
wszystkich miejscach, w których Jezus się pojawił. Natychmiast chcą w Jego
bliskiej obecności postawić tych wszystkich, którzy sami do Niego dotrzeć nie
mogą. Szukają ratunku dla swoich bliskich, chorych i opętanych… Choć są przynajmniej
dwie sytuacje, kiedy się to nie dokonuje. Już wczoraj stanęły mi one przed oczami.
To Nazaret, gdzie On okazał się „zbyt znany". Nikt tam nie zbiera chorych, żeby
ich przyprowadzić do Jezusa, bo nie mogą uwierzyć, że On miałby dla nich coś,
czego potrzebują. Druga sytuacja ma miejsce w Gerazie, gdzie Jezus uwalnia
człowieka od legionu demonów i pozwala im wejść w świnie, których wielka trzoda
w konsekwencji tonie w jeziorze. Wówczas przychodzą ludzie i proszą, żeby
odszedł – bo boją się stracić. To są dwie niebezpieczne sytuacje, które mogą
nas trzymać „na dystans”. Jeśli coś nie pozwala mi zbliżyć się do Jezusa, to
warto zapytać czy nie jest to jeden z tych dwóch, dość częstych powodów.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jak widzicie na zdjęciu dziś rozpoczęliśmy nagrania. Sceneria bardzo
prosta, zabraliśmy wszystko, co mogłoby rozpraszać (zostałem tylko ja jako
ostatni element rozpraszający). Krótkie, codzienne inspiracje. Dziś wraz z Mają, gospodynią studia "mieszkaniowego", nagraliśmy
ich piętnaście. Ufam, że do środy ogarniemy temat. W tym tygodniu mam jeszcze
do napisania artykuł na temat samotności do biuletynu misyjnego, więc
potrzebuję na to przynajmniej dnia. No i w związku z tym, że Wielki Post za
pasem, trzeba też zrobić wycieczkę do Sztumu, gdzie zawsze mi życzliwe Bractwo
Rycerzy Ziemi Sztumskiej wypożyczy mi trochę sprzętu na tegoroczne rekolekcje
dla dzieciaków.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A dziś, kiedy wracałem z nagrań, Pan po raz kolejny dowiódł mi, że troszczy
się o swoje dzieci, a i o mnie, żebym miał okazję do ofiarnej służby wówczas,
kiedy jest ona potrzebna, a nie kiedy ja akurat mam na nią ochotę. Pod drzwiami
klasztoru spotkałem młodego człowieka, który wytrwale, choć nieskutecznie,
dzwonił domofonami. Bo wie pan, ja pracuję w Szwecji i mam dziś prom, a trochę nabroiłem,
a nie mam się tam gdzie wyspowiadać, a chciałbym chodzić do komunii. No dawaj
człowieku, wejdź do środka, pogadamy. Ucieszył się – bo wie pan, już miałem
odchodzić i wtedy pojawił się pan…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I rzeczywiście PAN mu przebaczył, bo PAN jest wielki i dobry. A ja znów
byłem tego świadkiem.</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-10825609424637974442024-02-01T20:51:00.000+01:002024-02-01T20:51:30.240+01:00czy kocha???<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #9fc5e8; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjY4MHfjgaNh4PDhhgSa8yfpmvQlSWzAslYFMBirhuefBO1vlN_jAAT7cAP_BKKEQ4sjSXFnfuG8eFRLJkj9ugw9DyO6O3qbqGU0xNCBQhZbwQ_g_3NxEIbT4NLM6mK6y0feF9guxpi1ovaS70uxKjKxbafsoZ2ZD5ZlwrAg38gAdYXQ_6eqbV8toz6TKHj/s6000/pexels-adrien-olichon-2537598.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjY4MHfjgaNh4PDhhgSa8yfpmvQlSWzAslYFMBirhuefBO1vlN_jAAT7cAP_BKKEQ4sjSXFnfuG8eFRLJkj9ugw9DyO6O3qbqGU0xNCBQhZbwQ_g_3NxEIbT4NLM6mK6y0feF9guxpi1ovaS70uxKjKxbafsoZ2ZD5ZlwrAg38gAdYXQ_6eqbV8toz6TKHj/w266-h400/pexels-adrien-olichon-2537598.jpg" width="266" /></a></div><br />(Mk 6, 7-13)</span></div><span style="color: #9fc5e8; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im
też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na
drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. "Ale
idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien». I mówił do nich: «Gdy
do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w
jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd,
strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich". Oni więc wyszli
i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych
namaszczali olejem i uzdrawiali.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Kiedy czytam dzisiejsze Słowo I jestem właśnie tu, gdzie jestem, w Ołdrzychowicach,
głosząc rekolekcje dla sióstr, mam jakieś nieodparte wrażenie, że ono się w
jakiejś mierze właśnie w moim życiu spełnia i realizuje. Kiedy dziś jeszcze
namaszczałem Siostry w ramach Sakramentu Chorych... Jestem wciąż w drodze, głoszę
Słowo, słucham o ich życiu, rozgrzeszam, pocieszam, umacniam… I podobnie jak
uczniowie, którzy wrócą z misji, i ja mam Jezusowi wiele do opowiedzenia. Dziś
zdałem sobie sprawę, że nawet trudno mówić o jakiejś ofiarności. Mieszkam
zwykle w dobrych warunkach, dostaję skromne, ale bardzo dobre jedzenie, otacza
mnie zwykle sympatia i wdzięczność i robię to, co kocham. Niesamowicie łaskawy
jest Bóg i wyrażam Mu na każdym kroku ogromną wdzięczność.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nie wszędzie mogę być… Dochodzą do mnie informacje o tragicznych
wydarzeniach w rodzinach bliskich mi ludzi. Modlę się, błogosławię na
odległość, towarzyszę. Współodczuwanie jest też elementem głoszenia Ewangelii, budowania
bliskości. W Jezusie naprawdę wszyscy stajemy się sobie bliscy. On potrafi
sprawić, że więzy wspólnej wiary scalają silniej niż więzy krwi.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Powoli dobiegają końca rekolekcje dla sióstr… Są bardzo spokojne. Siostry
starsze, więc nasze spotkania są bardzo proste. One nie szukają już z taką
intensywnością rozwiązania wielu problemów. Dojrzałość sprawia, że pogodziły
się z tym, że z nierozwiązanymi też można owocnie żyć, a nawet wobec usilnych
starań i tak nie da się rozwiązać wszystkich. Czasem jednak jestem głęboko poruszony,
kiedy słyszę trzęsący się ze starości głos, pytający mnie nieśmiało – proszę ojca,
a czy Pan Bóg mnie kocha? Albo – ja tak bardzo się boję, że moje życie nie było
wystarczająco dobre… Jeśli moje serce topnieje wobec tych dziecięcych
wątpliwości, to jak bardzo musi topnieć najczulsze serce Jezusa… Oczywiście, że
kocha, proszę Siostry, jak nikt inny na świecie, tak bardzo mocno… Życie
Siostry, cóż, ja nic o nim nie wiem, ale sądzę, że kiedy Jezus patrzy na
Siostry wieloletnią ciężka pracę, to szeroko się uśmiecha… Czasem nie trzeba
wiele – tylko trochę nadziei…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W wolnych chwilach piszę… Zostało mi jeszcze jedenaście nauczek
wielkopostnych do skonstruowania. Czuję się coraz bardziej wyjałowiony
intelektualnie, ale wewnętrznie towarzyszy tej pracy jakiś zapał. W sobotę zaś
będziemy się tu cieszyć pierwszymi ślubami nowicjuszki, która również
uczestniczy w rekolekcjach i ja mam tym uroczystościom przewodniczyć, więc coś
sensownego również warto byłoby powiedzieć. Czasem sobie myślę, że dla odmiany zamiótłbym
jakiś kościół. Ale tu jestem i takie są dziś zadania… Więc do dzieła… A
właściwie dziś już do spania… Wystarczy.</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-70591161537764869932024-01-27T20:52:00.000+01:002024-01-27T20:52:02.775+01:00w drogę...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #ea9999; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSXUDE5KGxemWUADexWHj9lVziDm3IY_TBSf4PunKyBWWimYl5OJmTAjVKa2kdmFJV8ofikgk0eE5Ia8n95hwZTBlUgwuHRBqzebtLrgltRjsf0zdaXQWLXFVBkAfLU-fEc7xJpEcEC8WEGlPtSXJjR76ItQB-aXflQAcTYWUr6XgA0Gycog9Mg60wHCH9/s4752/pexels-johnmark-smith-253096.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3168" data-original-width="4752" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSXUDE5KGxemWUADexWHj9lVziDm3IY_TBSf4PunKyBWWimYl5OJmTAjVKa2kdmFJV8ofikgk0eE5Ia8n95hwZTBlUgwuHRBqzebtLrgltRjsf0zdaXQWLXFVBkAfLU-fEc7xJpEcEC8WEGlPtSXJjR76ItQB-aXflQAcTYWUr6XgA0Gycog9Mg60wHCH9/w400-h266/pexels-johnmark-smith-253096.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mk 4,35-41)</span></div><span style="color: #ea9999; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego
dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum,
a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz
zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała.
On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego:
„Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi
i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka
cisza. Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak
wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego : „Kim właściwie On
jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Jakże szalone przypuszczenie uczniów… Że Jezusowi na nich nie zależy.
Widzieli przecież już niejedno, słuchali Go nieustannie, przebywali z Nim
wciąż, a kiedy pojawiła się niepokojąca okoliczność i tak zwyciężył lęk. To ich
bolesne przypuszczenie wzięło się z tej chwili wytchnienia, z tego momentu
odpoczynku, który zamienił się w twardy sen. Czy jednak Bóg śpi? Czy nie widzi,
nie dostrzega ludzkich dramatów? Może ten drewniany, totemiczny, pogański,
który ma oczy, ale nie widzi, nogi ma, ale nie chodzi i gardło jego nie wydaje
głosu. Ale nie ten, w którego wierzymy i za którym idziemy. Temu nic się nie
wymyka. Ten jest zawsze na posterunku, nawet jeśli trudno nam w to uwierzyć, bo
woda przelewa się przez burtę, a wiatr zdaje się wywracać łódź naszego życia.
Cóż On mógłby jeszcze zrobić, żeby nas o tym przekonać? Trudno zgadnąć… Z
pewnością jednak Jego troskliwa miłość jest pewniejsza niż jakiekolwiek
zewnętrzne niebezpieczeństwa. On Jest…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zakończyłem w piątek rano rekolekcje dla sióstr Serafitek. Chyba były
zadowolone, co cieszy. Wszak o to szło, żeby skorzystały. Wieczorem urocze
spotkanie z małżeństwami, z którymi współpracowałem pracując w Poznaniu. A cały
dzień przeżyłem jako styczniowy, własny dzień skupienia. Pomodliłem się,
odpocząłem, żeby już dziś…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Udać się do Gniezna, gdzie prowadziłem dzień skupienia dla… Trudno mi jednoznacznie
określić grupę słuchaczy. Zebrało się około czterdziestu osób z różnych
środowisk. Jedno wiem – to byli nadzwyczajni ludzie. Komu by się chciało zrywać
w sobotni poranek, jechać do Gniezna i słuchać czterech konferencji jakiegoś
mnicha z Gdyni? A oni to zrobili… Siedzieli w ciszy i słuchali. Dla mnie to
nadzwyczajny widok. No i ogromna radość, że mogłem im trochę poopowiadać o
ważnych, fundamentalnych kwestiach. Dałem, co mogłem. Ufam, że skorzystali…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A ja po czterech godzinkach jazdy dotarłem wieczorem do Ołdrzychowic
Kłodzkich, gdzie od jutra będę głosił siostrom Franciszkankom pierwsze z trzech
serii rekolekcji zaplanowanych na ten rok. To absolutny koniec świata. Bywałem
tu już, bo głosiłem tu rekolekcje siostrom Boromeuszkom, które organizowały je
dla siebie w tym miejscu. Znam więc teren, ale Franciszkanek będę się uczył. A
w drodze na południe przyjąłem dziś dwie serie rekolekcji na 2025 rok dla Córek
św. Franciszka w Sandomierzu (nawet nie wiedziałem, że takowe istnieją).
Okazuje się więc, że roboty nie zabraknie, oby tylko wystarczyło sił i ochoty
do głoszenia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A ja nieodmiennie powtarzam Maryi – abyś mnie całego za rzecz i własność
swoją przyjąć raczyła… użyj także, jeżeli zechcesz, mnie całego, bez żadnego
zastrzeżenia… Tyle słów – życie musi objawiać ich prawdziwość. Gorliwość i
ofiarność. Oto dwa słowa na najbliższy rok…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-36223378648806896552024-01-22T10:23:00.000+01:002024-01-22T10:23:22.199+01:00czarno - biało<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #e69138; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifugB6eHnCOXj27XFS1Iq_4XXI9rFKpvk_EfldlFZbWo_qMmSo9Rf5H4oZrluYPiLpldzYpY2Z6-OWboDE5YWWSiuBgzCX4u1Ru7jYyM8gzLSOyXutLj68bqFh7s2bKLPKoG8h90mlX0L6wreaBPedYGlUetQ-AESp_PQPlP_1ht_C5RWchO45crdRucQl/s4000/pexels-tima-miroshnichenko-5135113.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="2667" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifugB6eHnCOXj27XFS1Iq_4XXI9rFKpvk_EfldlFZbWo_qMmSo9Rf5H4oZrluYPiLpldzYpY2Z6-OWboDE5YWWSiuBgzCX4u1Ru7jYyM8gzLSOyXutLj68bqFh7s2bKLPKoG8h90mlX0L6wreaBPedYGlUetQ-AESp_PQPlP_1ht_C5RWchO45crdRucQl/w266-h400/pexels-tima-miroshnichenko-5135113.jpg" width="266" /></a></div><br />(Mk 3,22-30)</span></div><span style="color: #e69138; font-family: times;"><div style="text-align: justify;"><span lang="PL">Uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili o Jezusie: „Ma
Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy”. Wtedy Jezus przywołał
ich do siebie i mówił im w przypowieściach: „Jak może szatan wyrzucać szatana?
Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się
ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się
ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to
nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nie, nikt nie może wejść do domu mocarza
i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi.
Zaprawdę powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie
dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi
Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego”. </span>Mówili bowiem: „Ma ducha nieczystego”.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Siać niepokój. Wprowadzać zamieszanie. Dzielić i rządzić. To ulubione
zabawy demona z ludzkością. A my, jak dzieci, całkiem chętnie się z nim w to
bawimy. Dajemy się wkręcać, manipulować, sądzimy, że wszystko wiemy o świecie,
bo słuchamy właśnie tej, a nie innej stacji telewizyjnej A ten obok nie słucha,
więc musze mu wyjaśnić. Ale on jest uparty i nie chce po dobroci dać się
przekonać do mojej, najprawdziwszej wizji świata, więc muszę wgryźć mu się w
tętnice, upuścić nieco krwi, osłabić go – może wówczas okaże się bardziej
spolegliwy i podatny na „prawdę obiektywną”, bo przecież moja jest obiektywna,
najobiektywniejsza z istniejących.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A demon siedzi i zaciera łapki… I tworzy coraz to nowe newsy, które wrzuca
w eter, a nasze emocje rozgrzane znów do czerwoności. Tworzy ciekawe połączenia
– ten Jezus to Bezlebub wcielony… Pod „Jezusa” wstawcie sobie kogo chcecie, ale
najlepiej Jego reprezentantów – to się wciąż sprzedaje znakomicie – Ten ksiądz
(biskup, papież) to z pewnością Antychryst… A przecież na nic tak nie
oczekujemy, jak na Antychrysta. Bo po nim już tylko koniec świata. Sensacja…
Przyjście Pana??? Eeee… nuda i nic ciekawego… Antychryst i koniec świata – o tym
dopiero można dyskutować – zwłaszcza z tymi, którzy myślą inaczej… I tak się ten
nasz światek kręci…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A gdyby tak pamiętać, że fakty to nie interpretacje i opinie… A gdyby tak wziąć
sobie do serca słowo „dystans”… A gdyby…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A ja od piątku w Poznaniu… Sędziwe grono słuchaczek… Mamy balkoniki i wózki
inwalidzkie. Tu lepiej rozumiem starą, zakonną maksymę – trzymaj się muru, ale
chodź do chóru. Kiedy patrzę na tę wytrwałość i gorliwość sióstr, to serce
rośnie… Są oczywiście również nieco młodsze. Głosi się, jak zawsze do sióstr –
znakomicie. Choć zauważam, że te moje rekolekcje są coraz bardziej wymagające –
mnie samego to bardzo dotyka i zastanawiam się czy ja czasem nie podążam szeroką
drogą do piekła… Ale tak powinno być – głosiciel pierwszym słuchaczem –
przejmującym się…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Siostry prowadzą tu duży Dom dla upośledzonych dzieciaków. Wczoraj więc Msza
jak co niedzielę, a po niej studenci zaprosili na wspólne kolędowanie.
Patrzyłem na tych młodych ludzi, którzy czuli się nieco zakłopotani, bo w
kaplicy oczywiście żywioł – dzwonki, klaskanie, pokrzykiwanie – urocze zresztą
i pełne radości. Ale zrobiło mi się smutno – bo zdałem sobie sprawę, patrząc na
tych studentów, że ja już nigdy tak młody jak oni nie będę… I za mną już wiele
szaleństw młodości (tych pięknych rzecz jasna)…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A w tak zwanym międzyczasie piszę rekolekcje internetowe… Krótkie
rozważania, co wcale nie jest prostsze. Na dziś mam ich dwanaście, a potrzeba
ponad… czterdzieści. No więc roboty mi na najbliższe dni nie zabraknie. Oby
tchnienia Ducha również nie brakowało…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-40175730851934888152024-01-17T15:35:00.001+01:002024-01-17T15:35:49.738+01:00czytajcie...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #ead1dc; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmydpXA1NE5I7kVVO90ISp0hPCNYH-EWK4MxUPet5pAzcvR7Ibxw8MzzpdMxkm2pJbJTCR4f3XaZ3scG44Q798BQ0b7v9kva1cAIqy3xwwST9nY7xdsZKrSVX28BSeCkT7wRzKgqc09QaCCoybM2-idrbbnFJkKvT7J-Q3AWVpp3EjZl5K0kUzSzgzoe-i/s5184/pexels-silvana-palacios-3635870.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="5184" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmydpXA1NE5I7kVVO90ISp0hPCNYH-EWK4MxUPet5pAzcvR7Ibxw8MzzpdMxkm2pJbJTCR4f3XaZ3scG44Q798BQ0b7v9kva1cAIqy3xwwST9nY7xdsZKrSVX28BSeCkT7wRzKgqc09QaCCoybM2-idrbbnFJkKvT7J-Q3AWVpp3EjZl5K0kUzSzgzoe-i/w400-h266/pexels-silvana-palacios-3635870.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mk 3, 1-6)</span></div><span style="color: #ead1dc; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał
uschniętą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On
zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: "Podnieś się na środek!" A do
nich powiedział: "Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego?
Życie uratować czy zabić?" Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich
dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do
człowieka: "Wyciągnij rękę!" Wyciągnął, i ręka jego stała się znów
zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali
przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Jak to dobrze mieć sprawne ręce… Bo dzięki nim człek zupy zje, paznokcie
obetnie, a i wpis na blogu zamieści. Ręce… Przemyślał Pan te narzędzia w naszym
ciele. A ja, jak zwykle, traktuję je jako coś oczywistego, coś, co po prostu
jest. Dopiero takie spotkania jak to dzisiejsze, ewangeliczne, otwierają nieco
oczy. A jeszcze bardziej człek bezręki spotkany na żywo (miałem kiedyś
nauczyciela matematyki bez tej kończyny) – ten widok rodzi naprawdę sporo
pytań. A jeszcze więcej wdzięczności – za to, co proste, za to, że jest, jak
jest. Za to, że obie ręce w miarę sprawne spoczywają teraz na mojej klawiaturze…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I ta złość Jezusa… Złość, którą kiedyś, później, wyjaśni święty Jan – nie możesz
kochać Boga, którego nie widzisz, jeśli nie miłujesz bliźniego, którego
widzisz. A oni nie kochali bliźniego. Kochali Boga? Tak im się zdawało… Ale
raczej kochali Prawo. Bo, ich zdaniem, tylko ktoś, kto kochał Prawo, mógł
kochać Boga. Nie daj Boże nie kochać Prawa… Człowiek? Tyle, o ile – jeśli zmieści
się w miłości do Prawa. Gniew i smutek w oczach Jezusa – pokaże wam więc jak
zachować Prawo poprzez miłość do człowieka. Ten, kto kocha bliźniego, nie
gwałci Prawa. Ten, kto kocha bliźniego wie, że istnieje hierarchia praw i nie
wszystkie one są równie ważne. Ten, kto kocha wie…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I ręka jego stała się znów zdrowa… A oni odeszli knuć zemstę… Za miłość…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wczoraj zakończyłem pisanie rekolekcji… Dwanaście nauk. Intelektualnie mnie
to wyjałowiło. Nie miałem siły ponad to na żadne inne prace związane z
tworzeniem. Dlatego dopiero dziś tu zaglądam. Odtajałem nieco… Ale to tylko
chwila. W piątek ruszam już do Poznania, gdzie zaczynam sezon z siostrami
Serafitkami. A tam trzeba rozpocząć już kolejne działania – wszak Wielki Post
za pasem i internetowe rekolekcje, które ponownie mi zostały zlecone. W tym
roku uda się chyba zrealizować „odwieczny” plan – czyli komentarz codzienne.
Będą bardzo krótkie, ale związane też chyba po raz pierwszy z naszą,
franciszkańską duchowością, której smakiem zapragnąłem poczęstować słuchaczy… A
zatem kolejna duża robota przede mną… A potem rekolekcje w realu… Sześć tygodni
Postu i siedem serii rekolekcji. I jak co roku pytanie – czy ja to jeszcze
dźwignę?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zakupiłem ostatnio zestaw książeczek… Uległem mojej słabości, która potęgowana
jest świadomością, że potrzeba zaledwie kilku „kliknięć” i już paczuszka
zmierza do ciebie i wstecz się nie ogląda. W antykwariacie wprawdzie, książki nie
nowe, ale rzuciłem się na nie żarłocznie… Tymczasem w rankingu wygrał o. Michał
Zioło, trapista, którego „sączę” ze smakiem… Próbka?</div><span lang="PL"><div style="text-align: justify;"><br /></div><i><div style="text-align: justify;"><i>„Nie nagradzam sukcesów w pracy, ale cierpienie” – powiedział Jezus do
siostry Faustyny. Przejmujące i pasjonujące – tak potrafimy wdzięcznie określić
Jezusowe zdanie. Oglądamy je ze wszystkich stron i wydaje się nam, że coś z
jego tajemnicy przenika do nas, wsiąka w nas, zdaje nam się, że pod jego
wpływem gotowi jesteśmy oddać życie, zgodzić się na ostatnie miejsce we wspólnocie,
przyjąć z pokorą niesłuszne oskarżenia, a nawet fizyczne cierpienia. Ale to
złuda. Boimy się stracić. Wiemy to jedno – nie można cierpieć na własnych
warunkach, choć oczywiście możemy stworzyć warunki cierpienia.</i></div></i></span><i><div style="text-align: justify;"><br /></div><span lang="PL"><div style="text-align: justify;"><i><span lang="PL">Umarł ojciec J, w południe znosiliśmy go z drugiego piętra, był lekki.
Byłem mu wdzięczny, że nie jadł za dużo chleba i pomyślałem, że umrę jak on,
nie, nie pomyślałem, że umrę jak on, ale że chciałbym umrzeć jak on. To duża
różnica. Śmierć zabierająca w podróż duszę ojca J, była jak cicha, szara,
osiodłana myszka, a na niej dusza ojca J, raczej jak cień, trudno było ją
dogonić, zatrzymać, rozbiegła się jak rtęć ze stłuczonego termometru, i już.</span></i></div></span></i><i><div style="text-align: justify;"><br /></div></i><div style="text-align: justify;">Po więcej musicie sięgnąć do „Piosenki humbaka”. Owocnej lektury…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-29107565298032898032024-01-10T09:41:00.000+01:002024-01-10T09:41:09.653+01:00nocą...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #93c47d; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2kQO4sM1s1QMpIdkgFhIygphduiZTUHDEZTFiAxQrzov7Oh9NgrkiREAuPhprxLe74OkC2OtaZM6aqJsrEVuX-MmK9w84E2OfRIgOJmpE5gysMq50nYg1nfVySQ9Cjui86lo9HkPWIeNygkhNya_rP24AErdwR3E9sg4x4xUCpyzYJS8kZpngW7k0xDbT/s5002/pexels-stephen-noulton-17444467.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="5002" data-original-width="5002" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2kQO4sM1s1QMpIdkgFhIygphduiZTUHDEZTFiAxQrzov7Oh9NgrkiREAuPhprxLe74OkC2OtaZM6aqJsrEVuX-MmK9w84E2OfRIgOJmpE5gysMq50nYg1nfVySQ9Cjui86lo9HkPWIeNygkhNya_rP24AErdwR3E9sg4x4xUCpyzYJS8kZpngW7k0xDbT/w400-h400/pexels-stephen-noulton-17444467.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mk 1, 29-39)</span></div><span style="color: #93c47d; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i
Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej.
On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I
usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego
wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. Uzdrowił
wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie
pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały. Nad ranem, kiedy jeszcze było
ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił.
Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu:
"Wszyscy Cię szukają". Lecz On rzekł do nich: "Pójdźmy gdzie
indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to
wyszedłem". I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i
wyrzucając złe duchy.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Muszę przyznać, że chyba najbardziej mówi do mnie ta nocna czy bliska
poranka modlitwa Jezusa. Może dlatego, że sam czuję się bardzo mono „kuszony”
do jej podejmowania. Czasem się udaje, czasem nie. Jestem jeszcze pełen lęku,
że nie zdołam dobrze funkcjonować w dzień, modląc się nocą. Ale Pan powoli
przełamuje moje opory. Dziś widzę w tym zasadnicze źródło Jego mocy. Ta
bliskość z Ojcem, której niczym nie da się zastąpić. I to nie jest modlitwa „w
biegu”, w tak zwanym „międzyczasie”. Ta pewnie również ma swoją wartość. Ale
przecież nic nie zastąpi poważnego potraktowania Boga, który jako dawca czasu
ma chyba prawo do jakiejś jego części w naszym życiu. Wciąż mamy tyle
logicznych uzasadnień naszej letniości, gdy tymczasem trzeba chyba zacząć od
prostych pytań – czy ja chcę się modlić i dlaczego chcę? Jeśli znajdziemy
odpowiedź na te pytania, innymi słowy – wzbudzimy w sobie właściwą motywację,
to i czas się znajdzie. Weźmiemy go sobie spośród tych rozlicznych aktywności,
bo Pan okaże się tego godzien…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wczoraj wróciłem z Niepokalanowa. Nagraliśmy kolejne audycje. Pogoda pokrzyżowała
trochę nasze zwyczajne atrakcje. Było tak zimno, że nie w głowie było nam
zwiedzanie Warszawy. Jak starsi panowie, udaliśmy się na wczesny spoczynek. Mój
był poprzedzony lekturą. Czytam teraz książeczkę Ewy Szelburg - Zarębiny – <i>Imię
jej Klara.</i> Przyznam, że jestem bardzo rozczarowany tym niewielkim
dziełkiem. Chaotyczne, niespójne, oparte na trochę ogranym pomyśle własnej
pielgrzymki po Asyżu i „podróży w czasie” do średniowiecza. Książka bardziej o
świętym Franciszku, niż o Klarze, banalna i wydobywająca na światło epizody
powszechnie znane. Oczywiście charakter powieściowy. Zbliżam się powoli do
końca – z szacunku do książki. Mam tak zawsze – jeśli już jakąś zacznę, muszę
ją skończyć, co jest dla mnie czasami źródłem sporych męczarni.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dziś mamy wizytę duszpasterską – po klasztorach i parafiach kolędują
biskupi. Wspólny obiad i chwila pogawędki. A wokół piętrzą się książki. Czas
wracać do pracy, bo rekolekcje blisko, a wiele jeszcze do zrobienia. Niech
Wasze niebo będzie jasne i pięknej środy Wam życzę…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-15904391224018205772024-01-06T19:34:00.001+01:002024-01-06T19:34:29.482+01:00Bogu niech będą dzięki...<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHBU-YjNlYUXrmq9u2lqsBxQh8M9AVOcABhKgQMQxjkoOQSCT1HwaEyKLsHLPRviQ0EB-znwGGHi4Z6xy5sbQbmPgqMjWWDeH2DE1E4XHjpQ7s3BgJQNr1tJyM40adUiAhWJ18WCRI40NV3WnARA3gUk-8NiHzCMySYbO8IL4zWUr86NLINEcIjt6ihRga/s4624/IMG_20240106_193213.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3472" data-original-width="4624" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHBU-YjNlYUXrmq9u2lqsBxQh8M9AVOcABhKgQMQxjkoOQSCT1HwaEyKLsHLPRviQ0EB-znwGGHi4Z6xy5sbQbmPgqMjWWDeH2DE1E4XHjpQ7s3BgJQNr1tJyM40adUiAhWJ18WCRI40NV3WnARA3gUk-8NiHzCMySYbO8IL4zWUr86NLINEcIjt6ihRga/w400-h300/IMG_20240106_193213.jpg" width="400" /></a></div><br /><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-29736679163913479182024-01-05T16:51:00.000+01:002024-01-05T16:51:28.939+01:00pisząc, czytając, pracując...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #bf9000; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOaHOU_KyVxZ0Xci-VgIGdJs29eA5RJOrv0SuVDfGUPg_ZEcjDwrhiU3t43K68Aom_36yo6OeGV2grj9tBqxSEuz-FZYjd07hxFL6GyN3s1ONKN_r46hmg154inFek43RxJe-foqjbph4hOkgq09rNoKz5s-erUuGNSrlosDPANSYAs4fLX1-ntruV2EFM/s2480/pexels-pixabay-159618.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1806" data-original-width="2480" height="291" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOaHOU_KyVxZ0Xci-VgIGdJs29eA5RJOrv0SuVDfGUPg_ZEcjDwrhiU3t43K68Aom_36yo6OeGV2grj9tBqxSEuz-FZYjd07hxFL6GyN3s1ONKN_r46hmg154inFek43RxJe-foqjbph4hOkgq09rNoKz5s-erUuGNSrlosDPANSYAs4fLX1-ntruV2EFM/w400-h291/pexels-pixabay-159618.jpg" width="400" /></a></div><br />(J 1, 43-51)</span></div><span style="color: #bf9000; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do
niego: "Pójdź za Mną". Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta
Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego:
"Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa,
syna Józefa, z Nazaretu". Rzekł do niego Natanael: "Czy może być co
dobrego z Nazaretu?". Odpowiedział mu Filip: "Chodź i zobacz".
Jezus ujrzał, jak Natanael podchodzi do Niego, i powiedział o nim: "Oto
prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu". Powiedział do Niego
Natanael: "Skąd mnie znasz?". Odrzekł mu Jezus: "Widziałem cię,
zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod figowcem". Odpowiedział Mu
Natanael: "Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!".
Odparł mu Jezus: "Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię
pod figowcem? Zobaczysz jeszcze więcej niż to". Potem powiedział do niego:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych
wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego".</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Dwie rzeczy bardzo zatrzymały mnie w dzisiejszym Słowie. Po pierwsze słowa
Filipa do Natanaela – chodź i zobacz. Jako żywo są one echem słów
wypowiedzianych wcześniej przez Jezusa – chodźcie, a zobaczycie… To proste
podobieństwo, ta możliwość naśladowania, ta gotowość do zapraszania innych…
Znów dużo wdzięczności wobec Boga, że mam tę łaskę, a jednocześnie wyrzut, że
mógłbym więcej, bardziej, częściej. Jest tak wiele zmarnowanych chwil, tak
wiele straconych szans i okazji. A czas nagli, bo zaproszenie Jezusa jest wciąż
aktualne.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Po drugie urzeka mnie świadomość, że mój Pan mnie zna, podobnie jak
doskonale znał Natanaela. To daje mi ogromne poczucie spokoju. Zwłaszcza w
perspektywie ogromnej tęsknoty, żeby być z Nim nieustannie. On zna to
pragnienie i widzi jak mozolnie się tego uczę. Mam więc tę wewnętrzną ufność, że
nadejdzie dzień, nawet gdyby miał być to dopiero dzień mojej śmierci, że będę
mógł spojrzawszy na Niego zawołać – Rabbi, Ty jesteś Mesjaszem! Moim Mesjaszem!</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ja mam za sobą bardzo dobry tydzień. Pracowity, ale owocny. Dziś
wydrukowałem szóstą naukę na rekolekcje, które mam głosić za dwa tygodnie.
Jestem z tego bardzo dumny i wdzięczny Bogu za wenę i cierpliwość. Bo to
naprawdę kwestia dużej cierpliwości. Przede mną kolejne sześć. Ale na razie
przerwa, bo w poniedziałek nagrania w Radio Niepokalanów, więc najbliższe dwa
dni to opracowywanie scenariuszy audycji. Do rekolekcji wrócimy w środę. Ufam,
że z takim samym zapałem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jutro jeden z najcudowniejszych dni w roku i bardzo się cieszę, że podobnie
jak w ubiegłym roku, mogę go spędzić w domu, we wspólnocie z braćmi. Mianowicie
Objawienie Pańskie, które, jak wiecie, w naszym Zakonie wiąże się z
poświęceniem naszych zakonnych cel, ale również z losowaniem patronów i
sentencji, które mają nam towarzyszyć przez najbliższy rok. Zawsze było to dla
mnie bardzo ważne i nadal czekam na to jak dzieciak, który dostanie cudowny
prezent (dużo ważniejszy dla mnie niż ten pod choinką). Jutro pożegnam się z
moim tegorocznym opiekunem, błogosławionym księdzem Michałem Sopoćką. Przyznam szczerze,
że nie udało mi się nim zawrzeć duchowej przyjaźni, choć bardzo jego misję
podziwiam i szanuję.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Domostwo wysprzątane przed wizytą księdza… Teraz wystarczy czekać… No może
nie do końca. Jutro obowiązki jak w niedzielę, a dodatkowo Nabożeństwo
Pierwszej Soboty, więc dzień nieco zabiegany. Ale oświetlony Gwiazdą, która
prowadzi niezawodnie do miejsca narodzenia mojego Mesjasza, mojego Jezusa…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-69290580775542319212024-01-01T08:28:00.000+01:002024-01-01T08:28:25.512+01:00znaleźli Dziecię...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #f4cccc; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtAe__Qkd933kyccpZfubm1aI7U3kksdrbTa0DWDs-Fky_obzjB2J2SBG1V_2nAv749YnxjPaxQCAJp63nTHzi9nv7IJ1eIZTj2FVfPAfcsiszKi6nUVVusygIM2kYrEKUUpmXsp9_ZKVHys7CGzMNvb3-uVLvv6MEMaQwc50_apbctQcQFbxuC53FvR7Z/s5472/pexels-ryutaro-tsukata-5220097.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3648" data-original-width="5472" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtAe__Qkd933kyccpZfubm1aI7U3kksdrbTa0DWDs-Fky_obzjB2J2SBG1V_2nAv749YnxjPaxQCAJp63nTHzi9nv7IJ1eIZTj2FVfPAfcsiszKi6nUVVusygIM2kYrEKUUpmXsp9_ZKVHys7CGzMNvb3-uVLvv6MEMaQwc50_apbctQcQFbxuC53FvR7Z/w400-h266/pexels-ryutaro-tsukata-5220097.jpg" width="400" /></a></div><br />(Łk 2,16-21)</span></div><span style="color: #f4cccc; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i
Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało
objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co
im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała
je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko,
co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i
należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim
się poczęło w łonie Matki.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Nowy Rok… W gruncie rzeczy cudowny dzień, jak każdy inny – dany przez Boga,
pełen możliwości, stanowiący „nowe otwarcie”. Możesz przeżywać go 1 stycznia,
możesz 5 marca, albo 20 grudnia. Każdy dzień jest nowy i każdy może rozpocząć nowy
rok, nowy miesiąc, nowy etap, nowe życie…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale jeśli już trzymamy się tej tradycji (choć ja tradycyjnie obudziłem się
na chwilę bo o północy z jakichś przyczyn było głośno), to wielu z nas właśnie
dziś rozpoczyna zmiany w sobie – takie czy inne. Skąd czerpiemy inspiracje?
Pewnie bardzo różnie – z naszych braków, z naszych potrzeb, z marzeń, z opinii.
A można też ze Słowa. I dlatego chcę Wam zaproponować trzy punkty warte uwagi
na ten nowy rok. One są niesłychanie proste, bo wiara jest prosta. Są niezwykle
tradycyjne, bo im dłużej żyję, tym większe przekonanie żywię, że nie trzeba nam
„wynajdować prochu” – mamy już wszystko, czego potrzebujemy do zbawienia, bo
mamy Jezusa…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Z Nim te punkty są oczywiście związane. Pierwszy to ADORACJA. Pasterze
znaleźli Niemowlę leżące w żłobie. Zatrzymali się przy Nim, wpatrywali się w
Niego, stawiali sobie pewnie pytania o to, co w Nim takiego szczególnego? Po
prostu dziecko, które właśnie przyszło na ten świat. A może nie pytali i po
prostu byli… Tak czy owak codzienna adoracja, zachwyt nad Bogiem, zatrzymanie
przy Nim – z pytaniami czy bez, mogłaby być znakomitym otwarciem nowego roku.
Choćby pół godziny, a jeśli możesz, to i dłużej…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po drugie – znaleźli Maryję, Jego Matkę… To Jej uroczystość dziś przeżywamy…
A zatem RÓŻANIEC. Wytrwałe, codzienne, refleksyjne, konsekwentne modlenie się Różańcem.
Po co? Aby poznać Maryję, Jego Matkę, a dzięki Niej być bliżej Syna. Poczytaj
świadectwa tych, którzy dzięki tej prostej modlitwie uspokoili swoją dusze i
doszli do głębokiej kontemplacji. I zacznij… Ćwicz, zmagaj się, przysypiaj i zaczynaj
na nowo. Nie rezygnuj – spotkaj w tym roku Maryję. Na nowo, albo po raz
pierwszy…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po trzecie – Ona zachowywała i rozważała, to co widziała i słyszała. MEDYTACJA
SŁOWA – weź wreszcie do ręki tę Świętą Księgę, poświęć jej chwilę uwagi – ona ci
się odwdzięczy – otworzy przed tobą nowe światy, takie, o których nie miałeś
pojęcia. Zadziwienie będzie ci towarzyszyć często i będziesz sobie mówił –
dlaczego nikt mi dotąd o tym nie powiedział? I pomyśleć, że to wszystko stoi
zapisane na twojej półce, a ty nawet nie wiesz co masz we własnym domu. Idź w
tym roku drogą mądrości Słowa. Nie zawiedziesz się…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Oto plan, który sam zamierzam wcielać w życie. Do wszystkich punktów jestem
głęboko przekonany, ale sam z realizacją wszystkich mam niejeden raz kłopot.
Zmieścić je w codzienność, tak pełną rzeczy potrzebnych i niepotrzebnych, tak rozproszoną
i niezdyscyplinowaną, tak rozpędzoną i chaotyczną… A w niej ja, odpowiedzialny
za własne zbawienie. A zatem dyscyplina i praca nad sobą. Oto narzędzia do
osiągania celów. Przypomnijmy sobie wszyscy, gdzie leżą…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">U nas dziś ostatni z pracowitych, świątecznych dni. Od jutra bracia ruszają
na kolędę. Ja jako mieszkaniec klasztoru, ale nie zobowiązany do pełnowymiarowej pracy w parafii z racji na
moje rekolekcyjne i rycerskie obowiązki, zostaję w tym czasie w domu i oddaję
się pracy intelektualnej, która pochłania i czas i siły. Ale sprawia też dużo
frajdy. Codziennie rodzi się nowa konferencja, zbiór myśli dla tych, którzy w
tym roku zechcą mnie słuchać. Odpowiedzialność duża, ale radość wcale nie
mniejsza.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kończę miniony rok z dwudziestoma dziewięcioma przeczytanymi lekturami na
koncie. To dużo i mało. Miałbym ochotę na więcej – kolejka kandydatek do
przeczytania na moich półkach wcale nie maleje, ale z pewnością ta liczba
lektur nie jest rekordowa – można by przeczytać więcej. Niemniej w tym roku
zrobiłem też wielkie porządki na półkach – świetnie się złożyło, że jeden z
naszych braci katechetów wpadł na pomysł uruchomienia małej biblioteczki
katolickiej w szkole średniej, w której uczy, więc sporo lektur z moich półek
do niej właśnie powędrowało. A świeckie książki? Też na szczęście znam ludzi,
którzy mają na dobrą lekturę wilczy apetyt, więc po prostu się dzielę.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Niech ten czas po zmianie kalendarza będzie dla was wszystkich czasem
rozwoju i wzrostu – w wierze, mądrości i łasce. Pokoju dużo i światła na
wszelkie wybory…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-72936806426641632172023-12-27T08:54:00.002+01:002023-12-27T08:54:45.593+01:00i po świętach...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #6aa84f; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig0rMQ3JYkVWi-oQ7ebv-NtSL-focBSp5J5MvX64jygHsMusirI0ImkXR3vlc3KlSiiOSC5Q9alOOHrxLSnhdGrNyXiND-YZH5q0mrGGOSf7kmt6Z63WSH7DZE7M__U6qYfDfClgCIQddjWC2-JxHEoVRWoyuILfwEIrl2Zeo3KPgk8GzKhUDWdvXuuARv/s6000/pexels-kristina-paukshtite-3444345.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEig0rMQ3JYkVWi-oQ7ebv-NtSL-focBSp5J5MvX64jygHsMusirI0ImkXR3vlc3KlSiiOSC5Q9alOOHrxLSnhdGrNyXiND-YZH5q0mrGGOSf7kmt6Z63WSH7DZE7M__U6qYfDfClgCIQddjWC2-JxHEoVRWoyuILfwEIrl2Zeo3KPgk8GzKhUDWdvXuuARv/w266-h400/pexels-kristina-paukshtite-3444345.jpg" width="266" /></a></div><br />(J 20,2-8)</span></div><span style="color: #6aa84f; font-family: times;"><div style="text-align: justify;"><span lang="PL">Pierwszego dnia po szabacie Maria Magdalena pobiegła i przybyła do Szymona
Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: „Zabrano
Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”. Wyszedł więc Piotr i ów drugi
uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził
Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące
płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący
za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która
była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na
jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył
pierwszy do grobu. </span>Ujrzał i uwierzył.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Dwie groty łączą nam się w tych dniach… Ta, w której spoczęło Jego maleńkie
ciało, kiedy się narodził i ta, w której spoczął po swojej dramatycznej
śmierci. Ale tak, jak z pierwszej wyszedł w ten świat, aby rozświetlić jego
ciemności, tak i z drugiej wyszedł, aby wstąpić do miejsca, z którego
przyszedł, do domu Ojca.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dziś widzenie jest „bohaterem” tej opowieści. Wszak Jan przyszedł i zobaczył
(choć nie wszedł do wnętrza), po nim Piotr – wszedł i spostrzegł. Wreszcie Jan
dołącza do niego – ujrzał i uwierzył. Wydaje się, że to widzenie się
intensyfikuje (zresztą Jan używa trzech różnych określeń), choć ostatecznie nie
prowadzi raczej do wiary w Zmartwychwstanie, ile raczej do wiary w słowa Marii
Magdaleny (tak przynajmniej tłumaczy to św. Augustyn). Bo ani słowa o radości –
uczniowie wracają do siebie, a ona zostaje przy grobie płacząc. Zabrali Pana…
Nie pojęli jeszcze Pism, ale byli już na najlepszej ku temu drodze…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Myślę dziś o naszym przedzieraniu się ku prawdzie. Ileż przeszkód trzeba
pokonać, ile warstw rzeczywistości, ile wysiłku trzeba włożyć w to, żeby
dotrzeć do sedna, do istoty, do Boga samego. A On sam nęci znakami, prowokuje
do zaangażowania, zachęca do nieustannych poszukiwań. To szukanie samo w sobie
staje się wielką przygodą. Ale przecież chodzi o to, żeby znaleźć – do tego
zmierzamy. Dlatego Pan ostatecznie przychodzi i staje przed zdumionymi
Apostołami. To Jego pragnienie również wobec nas. Potęguje w nas tęsknotę tylko
po to, żeby ją ostatecznie zaspokoić.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jan chce nam w tym pomóc, choć muszę przyznać, że dla mnie to wciąż bardzo
trudna Ewangelia. On w istocie, niczym orzeł, wzlatuje tak wysoko, że czasem
nie sposób śledzić jego lotu. Wobec niektórych fragmentów jego Ewangelii bywam
zupełnie bezradny i choć czytam wiele komentarzy, to czasem mam wrażenie, że
stoję gdzieś zupełnie na zewnątrz tego Słowa i jeszcze nie mam do niego dostępu.
Może do wszystkiego trzeba dojrzeć. Choć nie przestaję próbować…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nasze święta, jak zawsze, dość pracowite. Choć wczoraj uzmysłowiłem sobie,
że Pan po raz kolejny, jakby trochę niezauważalnie spełnił moje małe marzenie.
Wiele razy gdzieś po cichu wypowiadałem pragnienie, żeby móc choć odrobinę
czasu spędzić owinięty w koc z książką w ręku. I kiedy wczoraj tak właśnie spędzałem
popołudnie, to zdałem sobie sprawę, że przecież to Jego dar. Pogoda nie
nastrajała do wyjść, na socjalizację zdecydowałem się tylko z braćmi. Mieliśmy naprawdę
serdeczne, braterskie święta. Trochę dobrych rozmów, dużo śmiechu, jakiś
wspólny film. Ale miałem tez czas na adorację, na refleksję, na jakiś plan dotyczący
nowego roku – chcę zrobić prezent Matce Bożej i za kilka dni zamierzam
wprowadzić w życie pewną nowość. Ale to mój maryjny sekret, więc nie zdradzam…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale w tych dniach udało mi się też zrobić dwie rzeczy, do których trudno
było mi się zabrać. Napisałem artykuł o rekolekcjach do naszego,
franciszkańskiego biuletynu. Taka osobista refleksja nad tym, co zrobić, żeby
parafialne rekolekcje nie stawały się powoli wydarzeniami elitarnymi. A po
drugie – napisałem sprawozdanie z mojej czteroletniej działalności jako
Asystenta do spraw Rycerstwa Niepokalanej. Sami wiecie z jaką chęcią podchodzi
się do takich rzeczy. A ja usiadłem i po prostu napisałem, mimo, że czas mamy
do końca lutego na złożenie tych przedkapitulnych sprawozdań. I za to też
jestem wdzięczny Bogu. Dziś więc mogę się już na poważnie zająć tworzeniem
rekolekcji. Poczytane, przemyślane, czas zacząć pisać…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Załączam Wam trzy słowa… Z ostatniej niedzieli Adwentu, z Pasterki i ze
święta świętego Szczepana. Jeśli macie ochotę, posłuchajcie…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/JLUkpcsHMkg" width="320" youtube-src-id="JLUkpcsHMkg"></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/Bat1qOhcSVY" width="320" youtube-src-id="Bat1qOhcSVY"></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/aoJTJh_hjPo" width="320" youtube-src-id="aoJTJh_hjPo"></iframe></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div style="text-align: center;"><br /></div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-83653530543441564722023-12-23T15:12:00.000+01:002023-12-23T15:12:18.333+01:00jak wygrać?<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #d9d2e9; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj42n4P5Pc2EHu2VkPWib23mUUDVlM4rg_P41hpCOGggRKSVkKOby7NtDOdX6nsUG4lP7hsabWaryuLhvRxoy5urSZemKcwaYvrvg9kQ-MEhT7hZXmfXFspjABf-VMFzeeyrMRmvG_HiTP1rs86toY5B4Wghywr2fzm-GA3TUjvFfc81rhYCaVqMe9yH9My/s1024/mezczyzni-i-maryja-okladka-500.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="665" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj42n4P5Pc2EHu2VkPWib23mUUDVlM4rg_P41hpCOGggRKSVkKOby7NtDOdX6nsUG4lP7hsabWaryuLhvRxoy5urSZemKcwaYvrvg9kQ-MEhT7hZXmfXFspjABf-VMFzeeyrMRmvG_HiTP1rs86toY5B4Wghywr2fzm-GA3TUjvFfc81rhYCaVqMe9yH9My/w260-h400/mezczyzni-i-maryja-okladka-500.png" width="260" /></a></div><br />(Łk 1, 57-66)</span></div><span style="color: #d9d2e9; font-family: times;"><div style="text-align: justify;"><span lang="PL">Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał jej tak wielkie
miłosierdzie, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać
dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Ale matka jego
odpowiedziała: "Nie, natomiast ma otrzymać imię Jan". Odrzekli jej:
"Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię". Pytali więc na
migi jego ojca, jak by chciał go nazwać. On zażądał tabliczki i napisał:
"Jan będzie mu na imię". I zdumieli się wszyscy. A natychmiast
otworzyły się jego usta i rozwiązał się jego język, i mówił, błogosławiąc Boga.
Wtedy strach padł na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei
rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym
słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: "Kimże będzie to
dziecię?" </span>Bo istotnie ręka Pańska
była z nim.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Na dzień przed Wigilią otrzymujemy ewangeliczny obraz rodzinnej imprezy,
która, niczym nasz jutrzejszy wieczór, jest związana ze sprawami Bożymi. U
Żydów to było prostsze, bo niemal wszystko wiązało się z Bogiem. Ale ta
uroczysta chwila, to moment włączenia małego Jana do wielkiego Narodu Wybranego
poprzez naznaczenie go, wówczas niezatartym, znamieniem – znakiem obrzezania. No
i imię, które w Izraelu miało znaczenie o niebo ważniejsze niż dla nas. I ta
pobożna impreza ma przynajmniej cztery znaczące aspekty. Po pierwsze, dla wielu z
gości to chwila, w której przekonują się, że to rzeczywiście prawda, że Elżbieta
urodziła dziecko. Musiał to być solidny wstrząs. Musiało to rodzić
pytania. Nie mniej liczne pytania rodzi pewnie milczenie Zachariasza, bo i ono,
podobnie jak narodziny z sędziwej kobiety, odsyła jakoś do Boga. Wszak senior
nie wymyślił sobie tego sam – to milczenie spadło na niego niczym grom i musi
je dźwigać. Tylko my wiemy, że ono za chwilę się skończy, ale przecież
uczestnicy tego spotkania nie mają o tym pojęcia. Potem jest imię, które „nie
pasuje” do zwyczaju, jakby wzięte „z księżyca”. A oznacza – Jahwe jest łaskawy…
No i nagłe uzdrowienie Zachariasza. Nudy tam z pewnością nie było. Wachlarz
emocji jest niezwykle szeroki.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A jutro my siądziemy do stołów… O Bogu to chyba mówić nie będziemy. Wszak
jesteśmy katolikami – o „tym” się nie rozmawia. To kłopotliwe, jakoś
zawstydzające. A o czym będą te święta? Czego będą dotyczyć rozmowy? Co jest
treścią świętowania – what is the reason of the season – jaki jest motyw
naszego spotkania? Boga można wprowadzić na wiele sposobów. Niekoniecznie
mówiąc o Nim wprost. Wszystko zależy od kreatywności uczestników. To o czym tam
będzie? Bo kilka godzin później ruszymy na Pasterkę i na wezwanie kapłana –
uznajmy przed Bogiem naszą grzeszność, być może właśnie zakończona Wieczerza
Wigilijna stanie się pierwszym, przywołanym na pamięć „grzechem”. Znów było tak
samo… Znów wszystkie kolędy o pokoju ludziom dobrej woli w naszym domu brzmiały
fałszywie. Znów wszystko skończyło się wielką awanturą, bo ktoś postanowił „włożyć
kij w mrowisko”.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale przecież tak być nie musi… Gdyby się choćby tej zasady trzymać – mówię dziś
tylko dobrze, albo wcale. Choć to niebezpieczne, bo Wigilia w milczeniu mogłaby
być jeszcze bardziej nieznośna… Ale tak całkiem poważnie. Imprezy z Bogiem w
tle z pewnością nie musza być nudne, a może On mógłby rozładować te
przygotowywane pieczołowicie na ten wieczór wyrzutnie słów…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ja wczoraj odprawiłem krótki dzień skupienia w moim rodzinnym Sztumie.
Zdecydowałem się bardzo późno, ale chciałem się wprowadzić nieco w duchowy
wymiar tych świąt. Skupiłem się na Magnificat i śpiewałem swój własny. To
miejsce to moje korzenie. Wspominałem wiele dobrych chwil, miejsc, ludzi. Dziękowałem
Bogu, że wejrzał na uniżenie swojego sługi, na moje ukryte życie, nic nie
znaczące w oczach świata, i raczył je wykorzystać dla swoich celów. Za tyle
dobra, którego zaznałem, tyle doświadczeń, które w sobie niosę, za tych, którzy
już na cmentarzu – tam zresztą też się wybrałem. Medytacja, lektura,
Eucharystia. Ale już wieczorem dyżur spowiedniczy w Gdyni, więc czasu nie było
zbyt wiele. A dziś, za chwilę, kolejne godziny w konfesjonale. Podejrzewamy, że
będzie „armagedon” – jak to dzień przed Wigilią… Choć jutro z pewnością będzie
jeszcze weselej – wszak niedziela, zatem „jak już jestem w kościele, to może
wyspowiadam się pod tego karpika”… Każda okazja dobra, choć nieodmiennie
przypominam, że okazją do spowiedzi jest… grzech, a nie jakikolwiek święta czy
okoliczności zewnętrzne – zwykle dość rzadkie… No ale może do tego trzeba
dojrzeć…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wziąłem wczoraj do ręki książkę Wydawnictwa Esprit – <i>Mężczyźni i Maryja.
Jak wygrać najważniejszą bitwę w życiu. </i>To świadectwa sześciu mężczyzn,
których życie odmieniła Ona – Jej interwencja z woli Bożej. Utonąłem po prostu.
Nie mogę się oderwać. I choć jestem dopiero w połowie – polecam zdecydowanie.
Nie tylko mężczyznom.</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-79733902729075310482023-12-18T12:07:00.000+01:002023-12-18T12:07:28.864+01:00lilia Józefa...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #3d85c6; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMTmtJX5ByHeDPzYZtqDBMMW0BHR42mnDsaUGbq-ojIzjbcCEkatlmjD7TIvBxjZhk7-wKja5DeKBlkWxZ8UCbn_Oq6-kpK0cGzk6IWPdiAAov3FPo_5_3-kdFiBfzFr0Mk37yyGv3FTBNW9kTWHWX7ki6oFSkwjYB5_72_Hji76wCsAqTd74MunniEjce/s4249/pexels-anthony-%F0%9F%99%82-50719.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4249" data-original-width="3012" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMTmtJX5ByHeDPzYZtqDBMMW0BHR42mnDsaUGbq-ojIzjbcCEkatlmjD7TIvBxjZhk7-wKja5DeKBlkWxZ8UCbn_Oq6-kpK0cGzk6IWPdiAAov3FPo_5_3-kdFiBfzFr0Mk37yyGv3FTBNW9kTWHWX7ki6oFSkwjYB5_72_Hji76wCsAqTd74MunniEjce/w284-h400/pexels-anthony-%F0%9F%99%82-50719.jpg" width="284" /></a></div><br />(Mt 1, 18-24)</span></div><span style="color: #3d85c6; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z
Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha
Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał
narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę
myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu
Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha
Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię
Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów". A stało się to
wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: "Oto
Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel", to znaczy
Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł
Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Niesamowicie mocno dziś dotknęła mnie ta szalona rewolucja w życiu Józefa,
której musiał on sprostać. Schować do kieszeni swoją dumę, zdecydować się na
to, że nie będzie decydował o wszystkim, że jego małżeństwo będzie zupełnie
inne, niż planował, że ojcostwo, choć rzeczywiste, to jednak nie będzie
biologiczne – oto garść zagadnień, a którymi musiał się zmierzyć. A seksualność,
która dla młodego mężczyzny ma tak duże znaczenie i z której również będzie
musiał złożyć ofiarę – szkoła okazywania czułości swojej żonie poza tym
wymiarem… Przecież to też ogromne wyrzeczenie. A uszanowanie tajemnicy relacji
własnej żony z Bogiem? Nie traktowanie Go jak intruza, przyjęcie pozycji „tego trzeciego”
(najpierw Syn, potem Maryja, na końcu Józef)… No można by tak mnożyć te
kłopoty, które pojawiają się niczym grzyby po deszczu. A po drugiej stronie
jedna mała decyzja – oddalić i mieć spokój. Uszanować, ale nie mieć z tym już
dłużej nic wspólnego. Zachować dobre wspomnienia, ale pójść swoją drogą… Tuż
przed Bożym Narodzeniem stajemy wobec groźby rozpadu Świętej Rodziny!!! To
szokujące, ale bardzo prawdziwe. Święta nie oznacza bezproblemowa. Święta to
zawsze zanurzona w Bogu. I On na szczęście interweniuje. A ja nieodmiennie
podziwiam Józefa. Bo w najśmielszych wyobrażeniach nie mógł z pewnością
przewidzieć, że stanie się uczestnikiem takich wydarzeń i że Bóg poprowadzi go
w Taki sposób. Musze przyznać, że od kilku dni doświadczam czegoś podobnego…
Bóg, wkroczył znów w moje życie i w sposób niezwykle delikatny, niemal
niezauważalny rozwiązał napięcie, które towarzyszyło mi od kilku lat. Jeszcze
pół roku temu nie wyobrażałem sobie, jak mogłoby ono zniknąć z mojego życia. A
dziś po prostu go nie ma. On zna czasy i chwile i On prowadzi bezpiecznie.
Codziennie rano z niedowierzaniem budzę się i mówię – nie ma, jestem wolny,
jestem spokojny – jestem Twój i należę do Ciebie. Jestem wdzięczny…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W miniony weekend ogarnąłem się z życzeniami świątecznymi dla moich
Rycerzy. Robię to rzadko, więc sporo mnie to kosztuje. Nie mam wprawy. Ale
wszystko już w zaklejonych kopertach czeka na zaniesienie na Pocztę. Kolejna
rzecz wrzucona do zbioru „zrobione”. A poza tym lektura… Jeszcze jedna pozycja
i będę mógł chyba rozpocząć tworzenie rekolekcji o Królestwie Bożym, które już
pod koniec stycznia mam wygłosić po raz pierwszy. Poza tym pojawił się pomysł
nagrania cyklu filmików o duchowości franciszkańskiej z okazji osiemsetlecia
zatwierdzenia naszej Reguły. Dojrzewam do tego, bo to wielka praca. Od czasu do
czasu dzwoni telefon z prośbą o spotkanie i spowiedź, więc i to zabiera mi jakieś
godziny. A wczoraj nawet zwrócono się do mnie z prośbą o przewodniczenie
uroczystościom pogrzebowym nieznanej mi osoby. Ale podobno jestem tak
optymistyczny, że ma to wszystkim pomóc… Kapłaństwo jest zajęciem arcyciekawym…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">No i wciąż dochodzę do siebie, co oznacza, że nie jestem do końca zdrowy.
Ale kichanie i kaszel są w ostatnim czasie nieodmiennymi lokatorami w naszej
wspólnocie klasztornej, więc nie ma co przejmować się tym chyba nadmiernie.
Róbmy swoje i zmierzajmy ku tym cudownym, świątecznym, choć dla nas księży
mocno pracowitym dniom…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-6465026112652527162023-12-15T08:45:00.000+01:002023-12-15T08:45:08.809+01:00z kolejarzami...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #cfe2f3; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhytGwIPfulQS7cDq4qWCMqX_S9YwyntSj72A8_o6ZNhyphenhyphenTrHj6jk6mOEdZRUGQfJgd5NB4C1UeKb9mBRvEWod4gxhzmfUwFcFatROPdX42A66UXnlfabGs-X6trHQcUoC5SPl29cDhB0RYucqLGj5N5YKXOuWL122ZfcMthYKgEvXXVIbrYr9m9y-bpDj8S/s5397/pexels-mark-pl%C3%B6tz-2790396.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3598" data-original-width="5397" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhytGwIPfulQS7cDq4qWCMqX_S9YwyntSj72A8_o6ZNhyphenhyphenTrHj6jk6mOEdZRUGQfJgd5NB4C1UeKb9mBRvEWod4gxhzmfUwFcFatROPdX42A66UXnlfabGs-X6trHQcUoC5SPl29cDhB0RYucqLGj5N5YKXOuWL122ZfcMthYKgEvXXVIbrYr9m9y-bpDj8S/w400-h266/pexels-mark-pl%C3%B6tz-2790396.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mt 11,16-19)</span></div><span style="color: #cfe2f3; font-family: times;"><div style="text-align: justify;"><span lang="PL">Jezus powiedział do tłumów: „Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest ono
do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom:
«Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili».
Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał».
Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak,
przyjaciel celników i grzeszników». </span>A
jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Mądrość to czyny… Fakty mówią o nas więcej, niż nasze emocje. Dwóch synów
miał ojciec i do obu skierował polecenie – idź i pracuj w mojej winnicy. Jeden odparł
– idę i nie poszedł, a drugi – nie chcę, ale potem opamiętał się i poszedł…
Mądrość rodzi się z „opamiętania”. Świat naszych emocji podlega kształtowaniu
przez rozum i nie mogą one stać na pierwszym miejscu przy podejmowaniu
jakichkolwiek ważnych i wiążących decyzji. Po prostu dlatego, ze są tak zmienne
i nietrwałe.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Czyny mądrości to decyzje w oparciu o pogłębiony namysł i fakty z życia.
Oto najprostsza droga rozeznawania. Zająć się tym, co dotąd, skonfrontować to z
wołaniem wewnętrznym, z pomysłami na nowe, jeśli takie się pojawiają. Odsunąć
na bok emocje. Dopuścić do głosu drugiego człowieka.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mówi do mnie to Słowo dziś głośno, bo po południu spotykam się z
Prowincjałem, aby rozmawiać o przyszłości. Wybraliśmy go na kolejną
czteroletnią kadencję, więc niech mi powie, on, „głos Boży”, czego oczekuje ode
mnie w najbliższych latach. A najpierw ja powiem mu jak sam to rozeznaję. I
ufam, że Pan obu nas podprowadzi pod najlepszą decyzję dla mnie i dla mojej
posługi.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ale najpierw spotkanie opłatkowe z… kolejarzami. Nie to, że zostałem kapelanem
tej grupy zawodowej, robię to raczej w zastępstwie, ale będzie to z pewnością
ciekawe spotkanie. I to też jest kapłaństwo - spotkania w bardzo szerokim
gronie, ciągłe dotykanie ludzkiego życia takim, jakie ono jest, wsłuchiwanie
się w każdego, czas na bycie dla… W 6104 dniu mojego kapłaństwa, którym
nieodmiennie się cieszę.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W środę zakończyliśmy maryjne, adwentowe rekolekcje w Koszalinie. Około stu
osób zawierzyło swoje życie Niepokalanej. Z każdym dniem widzę w tym coraz
głębszy sens i coraz większą potrzebę. Te rekolekcje były okupione wysiłkiem
większym niż zwykle, ale widać było to potrzebne. Na szczęście powoli dochodzę
do siebie i cieszę się, że przedświąteczny czas spędzę we własnym domu. Nie ma
relaksu. Jest intensywna lektura, bo za pasem rekolekcje poświęcone Królestwu
Bożemu i naszej roli wobec tego przesłania Jezusa – duże rekolekcje dla osób
konsekrowanych, które domagają się solidnego wysiłku intelektualnego.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A koszalińskie rekolekcje przyniosły zaproszenie na… podobne rekolekcje za
rok w Słupsku, w parafii św. Maksymiliana, której proboszcz akurat znalazł się
w naszej świątyni podczas mojego głoszenia. Dzwoniły też siostry z zaproszenie
do poprowadzenia ogólnopolskiego spotkania międzyzakonnego postulantek, czyli
najmłodszych dziewcząt, wchodzących dopiero w życie zakonne. Niestety nie udało
nam się skoordynować terminów. A z dużą radością powiedziałbym im parę słów o
tej Miłości, za którą zdecydowały się iść…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-52179880134967753372023-12-12T07:50:00.000+01:002023-12-12T07:50:19.004+01:00tłumy - nie tłumy<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #d9ead3; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4PaAS4kXLiTpQm2D6KG0js-JqPVfkU8-W29YtqJ7E2LQDo-fl5lVhdEIMZv9tVGeqvDz_JY0A4GLVidU1GVjSIXZOWxzm3SyVHnJzqA63oAU-Qy4c-U5F9KRF3rW_1FSiCSQvoW7ZJmEsoHjCq_O4YeeiJ5c6xCOzWG1RxQN_fMKxP9rJVPCP1AGv3FU2/s6240/pexels-luis-quintero-2014775.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4160" data-original-width="6240" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4PaAS4kXLiTpQm2D6KG0js-JqPVfkU8-W29YtqJ7E2LQDo-fl5lVhdEIMZv9tVGeqvDz_JY0A4GLVidU1GVjSIXZOWxzm3SyVHnJzqA63oAU-Qy4c-U5F9KRF3rW_1FSiCSQvoW7ZJmEsoHjCq_O4YeeiJ5c6xCOzWG1RxQN_fMKxP9rJVPCP1AGv3FU2/w400-h266/pexels-luis-quintero-2014775.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mt 18,12-14)</span></div><span style="color: #d9ead3; font-family: times;"><div style="text-align: justify;">Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada
sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu
dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu
się uda ją odnaleźć, zaprawdę powiadam wam : cieszy się nią bardziej niż
dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest
wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych”.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span lang="PL" style="font-size: 16.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Czułość Jezusa wobec najmniejszych jest urzekająca… Ci zagubieni to nie
tylko grzesznicy, ale pewnie wszyscy, których wciągnął wir tego świata,
poturbował ich i wypluł gdzieś daleko od domu, od owczarni. Czasem ludzkie
nadzieje, czasem zbyt proste rozwiązania, czasem nadmierne ryzyko sprawia, że
ludzie wpadają w spiralę, z której sami wydobyć się nie mogą. Kiedy się
orientują, bywa za późno… Nie mogą znaleźć drogi powrotu, drogi wyjścia. I takich
szuka Pan… Czy znajdzie wszystkich? Niestety nie… A może inaczej – nie wszyscy
zechcą wrócić. Czasem wstyd, wewnętrzny upór, uraza narastająca latami, nie
pozwalają ludziom zawołać – Jezu, ratuj! Może tu miejsce na świadectwo
chrześcijan, którzy pokażą, że wszystko może być inaczej. Ale ile cierpliwości
do tego potrzeba, ile cierpliwości…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mój choleryczny temperament często jest wystawiany na próbę. Wczoraj na
przykład, po jednej z Mszy, wpadła do zakrystii pewnie gorliwa czcicielka
Maryi, oburzona tym, że powiedziałem o Maryi, że była zwykłą dziewczyną. Pani
wykrzyczała mi pytanie – czy jest Niepokalane Poczęcie czy nie? Odpowiedziałem,
że przecież rekolekcje się jeszcze nie skończyły… Pani na to – o tym trzeba
mówić codziennie! Nie zdążyłem zadać żadnego pytania, bo owa dama fuknęła na
mnie – zresztą nie będę z księdzem dyskutować, prawda jest jedna… Poziom
ekspert znów zaskoczył mnie swoją aktywnością – uczę się samego siebie. Uczę
się milczeć…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Swoją drogą, chyba jakiejś ofiarki potrzebuje lud Koszalina, bo w sobotę
ujawniło się w moim organizmie takie przeziębienie, którego nie pamiętam od
dawna. Może wychodzi zimny Stargard, a może ktoś mnie obdarzył. Niemniej dziś
czuję się już odrobinę lepiej, ale ostatnie dwa dni to głównie spanie,
przerywane głoszeniem konferencji. Ale jeśli to może komuś duchowo pomóc, to
niech się dzieje wola Niepokalanej…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jutro kończymy. Ludzi nie przychodzi zbyt wielu. Łowy maryjne pewnie będą
mniej liczne, ale każdy, absolutnie każdy jest ważny. Ostatnio dużo myślę o
numeroherezji, która ogarnęła nas wszystkich. Utknęliśmy w statystykach.
Liczymy i liczymy… Pierwsze pytanie wobec przykładowego komunikatu –
zorganizowałem dzień skupienia dla kobiet, brzmi – ile było uczestniczek? To
zawsze pierwsze zagadnienie – ilu przyjdzie? A w domyślę – czy to się opłaca? Nie
finansowo rzecz jasna, ale czy warto wkładać wysiłek? Innymi słowy – dla jednej
słomki nie będziemy uruchamiać całego kombajnu. Czas chyba już wychodzić z
takiego sposobu myślenia. Bardzo to trudne, bo naturalnie chciałoby się, aby
jak najwięcej osób skorzystało z okupionego dużym wysiłkiem wydarzenia. Ale co
my tam wiemy o ludzkich duszach? Być może właśnie ta jedna z trzech
uczestniczek spotkania dozna na nim takiego wstrząsu, że sprowadzi kolejnych trzydziestu.
Czy dla Pana jest coś niemożliwego? Nie moja siła i moc, ale Twoja – sam sobie
to nieustannie powtarzam…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-75367143316850237042023-12-08T08:24:00.001+01:002023-12-08T08:24:31.604+01:00Rekolekcje w Gdyni<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsudALOL06PhyphenhyphenStnpmLhMTTCmi7n0eYE2pKIVH4zzsO3IYkz2txvDZVbaUpy4uSGNtOExeCAj2nEYIANsTaCyoYoI_AG6p5a4zydnYUB6LPbuLHsOJy28oct6h8gdBakhHYjoiwGD8EjJ2iHYMLetsHFtL9sGU3yZdWgRpGSfW8bcB3ey4hNZ1MpekmM4o/s4961/img12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4961" data-original-width="3508" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsudALOL06PhyphenhyphenStnpmLhMTTCmi7n0eYE2pKIVH4zzsO3IYkz2txvDZVbaUpy4uSGNtOExeCAj2nEYIANsTaCyoYoI_AG6p5a4zydnYUB6LPbuLHsOJy28oct6h8gdBakhHYjoiwGD8EjJ2iHYMLetsHFtL9sGU3yZdWgRpGSfW8bcB3ey4hNZ1MpekmM4o/w452-h640/img12.jpg" width="452" /></a></div><br /><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7982629290805313246.post-37210828520767925972023-12-07T19:59:00.000+01:002023-12-07T19:59:32.870+01:00duże ryby...<p></p><div style="text-align: justify;"><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuETXfsPRWZ0DyAsip-WZmMspwDvaZ5Jfjxug4V1AkngARPY8KHqDV64ukYhuxJd5eWQ4B3sf2_50LxxLRR2MXdgXJ2BBQ3fGeHKgvM9HCgq9c1hTC7uo7LoennaEyTpcM0a_WVp-1mw__Z3g_TSlfWPk9HcJBNV9-wZNhWMGNUWigwqHhsGo9Qe81RtZg/s6000/pexels-pixabay-159496.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuETXfsPRWZ0DyAsip-WZmMspwDvaZ5Jfjxug4V1AkngARPY8KHqDV64ukYhuxJd5eWQ4B3sf2_50LxxLRR2MXdgXJ2BBQ3fGeHKgvM9HCgq9c1hTC7uo7LoennaEyTpcM0a_WVp-1mw__Z3g_TSlfWPk9HcJBNV9-wZNhWMGNUWigwqHhsGo9Qe81RtZg/w400-h266/pexels-pixabay-159496.jpg" width="400" /></a></div><br />(Mt 7,21.24-27)</span></div><span style="color: #b6d7a8; font-family: times;"><div style="text-align: justify;"><span lang="PL">Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie,
Panie», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego
Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia
je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale.
Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On
jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich
słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który
dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry
i rzuciły się na ten dom. </span>I runął, a
upadek jego był wielki”.</div></span><p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 16.0pt;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing"></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: helvetica;"><span style="font-size: large;">Mili Moi…</span></span></div><span style="font-family: helvetica; font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Pomyślałem dziś szczególnie o tym, że nasza wiara nie jest efektem jakichś
bliżej nieokreślonych sił na nas oddziałujących. Jakby cokolwiek mogło się
dziać w nas w tej kwestii bez naszego udziału. Wprawdzie czytamy w Ewangelii,
że ziarno wsiane w ziemię rośnie samo, czy rolnik śpi czy czuwa, ale gleba musi
być odpowiednio przygotowana i owo ziarno musi być w niej umieszczone.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dzisiejsze obrazy przestrzegają chyba przed pójściem na łatwiznę. Jako że
drążenie skał jest trudne i wymagające, a trzymanie się planu i słuchanie
kierownika budowy domaga się pokornego uznania, że ktoś wie więcej ode mnie,
stajemy często wobec pokusy przyspieszania i omijania ważnych wytycznych.
Kończy się to zwykle fatalnie – jakimiś pokracznymi konstrukcjami, które nie
tylko nie dają schronienia, ale stanowią wręcz dodatkowe niebezpieczeństwo
podczas życiowych nawałnic. Połowiczność bowiem i niedoróbki mszczą się zawsze –
prędzej czy później. Budowanie to żmudny proces, ale wart swojej ceny…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wróciłem dziś ze Stargardu. Wczoraj kulminacja naszych rekolekcji –
dwieście czterdzieści osób zawierzyło swoje życie Niepokalanej. Jak mnie to
cieszy! Niech Ona teraz zrobi dalej z tymi swoimi Rycerzami co zechce, niech
sama się nimi posługuje. Jest kochającą Matką, więc zadbała znów o jedną „dużą
rybę”, którą mi podesłała. Rozgrzeszyłem wczoraj człowieka po trzydziestu
latach. To są również arcypiękne chwile, kiedy niemal namacalnie odczuwam jak
odpada ten cały szlam grzechu, ograniczający dotąd jego ruchy; jak wyzwala się
z tego, co do tej pory go przyginało do ziemi, czasem wręcz fizycznie. I znów
ta myśl – pozwalasz mi towarzyszyć w takich chwilach wskrzeszania, którego Ty
dokonujesz… Wielkie rzeczy… Naprawdę wielkie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A jutro cudowna uroczystość naszej Niepokalanej Matki. Cieszę się, że w tym
roku spędzę ją w domu. Odprawię z ludźmi Godzinę Łaski, a wieczorem być może i
tu pojawi się ktoś, kto będzie chciał oddać życie Maryi. Każda dusza ma
znaczenie i choćby dla jednej warto się starać…</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A walizki nawet nie rozpakowuję. Wszak w sobotę ruszamy dalej. Tym razem
Koszalin i nasza, franciszkańska parafia. Tam też maryjne rekolekcje adwentowego
zawierzenia…</div></span><p></p>Ojciecmajkhttp://www.blogger.com/profile/13165641970760242741noreply@blogger.com0