zdj:flickr/Oriolus/Lic CC
(Mk 12,
13-17)
Uczeni w
Piśmie i starsi posłali do Jezusa kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda,
którzy mieli pochwycić Go w mowie. Ci przyszli i rzekli do Niego: „Nauczycielu,
wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim Ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na
osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek
Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?”. Lecz On poznał ich obłudę i
rzekł do nich: „Czemu Mnie wystawiacie na próbę? Przynieście Mi denara; chcę
zobaczyć”. Przynieśli, a On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?”.
Odpowiedzieli Mu: „Cezara”. Wówczas Jezus rzekł do nich: „Oddajcie więc
Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. I byli pełni
podziwu dla Niego.
Mili Moi...
No ostatni, szalony dzień przed wyjazdem... Najpierw wizyta u moich chorych, żeby dodatkowo nie obciążać ojca proboszcza... Są w takim wieku, że z nimi pożegnania każdego miesiąca mogą być ostatnie... Oni sami o tym wiedzą, i powtarzają - jesteśmy w rękach Boga... Jeśli pozwoli to się zobaczymy... Potem bankowe sprawy, wizyta u lekarza, u fryzjera, prasowanie... No i w tej wieczornej porze jestem gotów do pakowania... Ale nie mam najmniejszej ochoty, ani siły, więc pewnie dokona się to dopiero jutro...
Natomiast tak sobie pomyślałem, że w Polsce już środa... Trzeci czerwca... A dokładnie dziewięć lat temu, trzeciego czerwca, w Koszalinie, ówczesny tamtejszy biskup, a dziś kardynał Nycz nałożył ręce na moją głowę i przyzywał Ducha Świętego, co uczyniło mnie kapłanem... W tym roku świętowanie na lotnisku :) Ale to nie ważne... Ważne są wszystkie ochrzczone przez dziewięć lat dzieciaki, połączone małżeństwa, odprowadzeni do domu Ojca... Ale nade wszystko ważni są wszyscy pojednani z Bogiem... Spowiadanie od początku było moim wielkim marzeniem i do dziś robię to z ogromną radością. No i tyle Mszy Świętych... Marzy mi się, żeby poziom szczęścia nigdy we mnie nie zmalał, bo co roku to podkreślam i co roku z tym samym przekonaniem mogę napisać - kapłaństwo, to najpiękniejszy skarb jakim kiedykolwiek obdarował mnie Pan... Skarb, dla którego warto sprzedać wszystko... Ucieszcie się dziś ze mną i z tej radości odmówcie Zdrowaś Mario... Chociaż jedno... Z czystej wdzięczności Bogu za dar kapłaństwa...
A Słowo? Czy jest ten obraz i napis? Cezara...
Ojcowie Kościoła mówili, że o ile obraz na monecie był rzeczywiście podobizną Cezara, o tyle obraz, który nosimy w nas samych jest podobieństwem do Boga samego... Nie powinno więc być problemu z określeniem tego, co "należy do Boga", żeby Mu to oddać... Wszak ja do Niego należę... Całkowicie i totalnie... Bo jedna Jego myśl mogłaby mnie zmieść z powierzchni ziemi i strącić w niebyt... Nie mogę nawet jednego włosa uczynić białym... Nie mogę dodać dnia do mojego życia...
Dlaczego więc z tym oddaniem tak trudno? Z powodu nieufności??? Tak, to chyba jakaś fundamentalna nieufność... Bo jak ja Mu oddam siebie (czyli nic mi już nie zostanie), a On nie da mi nic w zamian... NIC? On, który zapewnia, że chce mi dać samego siebie, że niczego nie będzie szczędził, żeby mnie uszczęśliwić... A ja nadal wolę sobie wyobrażać, że MAM siebie, że POSIADAM siebie... I nie dam... I nie chcę tego, co On mi chce dać... Nie chcę żadnej zamiany...
Bo nie znam... Jego nie znam...
Poślij kapłanów... Żebyśmy wszyscy poznawali... Lepiej... Prawdziwiej...
Mili Moi...
No ostatni, szalony dzień przed wyjazdem... Najpierw wizyta u moich chorych, żeby dodatkowo nie obciążać ojca proboszcza... Są w takim wieku, że z nimi pożegnania każdego miesiąca mogą być ostatnie... Oni sami o tym wiedzą, i powtarzają - jesteśmy w rękach Boga... Jeśli pozwoli to się zobaczymy... Potem bankowe sprawy, wizyta u lekarza, u fryzjera, prasowanie... No i w tej wieczornej porze jestem gotów do pakowania... Ale nie mam najmniejszej ochoty, ani siły, więc pewnie dokona się to dopiero jutro...
Natomiast tak sobie pomyślałem, że w Polsce już środa... Trzeci czerwca... A dokładnie dziewięć lat temu, trzeciego czerwca, w Koszalinie, ówczesny tamtejszy biskup, a dziś kardynał Nycz nałożył ręce na moją głowę i przyzywał Ducha Świętego, co uczyniło mnie kapłanem... W tym roku świętowanie na lotnisku :) Ale to nie ważne... Ważne są wszystkie ochrzczone przez dziewięć lat dzieciaki, połączone małżeństwa, odprowadzeni do domu Ojca... Ale nade wszystko ważni są wszyscy pojednani z Bogiem... Spowiadanie od początku było moim wielkim marzeniem i do dziś robię to z ogromną radością. No i tyle Mszy Świętych... Marzy mi się, żeby poziom szczęścia nigdy we mnie nie zmalał, bo co roku to podkreślam i co roku z tym samym przekonaniem mogę napisać - kapłaństwo, to najpiękniejszy skarb jakim kiedykolwiek obdarował mnie Pan... Skarb, dla którego warto sprzedać wszystko... Ucieszcie się dziś ze mną i z tej radości odmówcie Zdrowaś Mario... Chociaż jedno... Z czystej wdzięczności Bogu za dar kapłaństwa...
A Słowo? Czy jest ten obraz i napis? Cezara...
Ojcowie Kościoła mówili, że o ile obraz na monecie był rzeczywiście podobizną Cezara, o tyle obraz, który nosimy w nas samych jest podobieństwem do Boga samego... Nie powinno więc być problemu z określeniem tego, co "należy do Boga", żeby Mu to oddać... Wszak ja do Niego należę... Całkowicie i totalnie... Bo jedna Jego myśl mogłaby mnie zmieść z powierzchni ziemi i strącić w niebyt... Nie mogę nawet jednego włosa uczynić białym... Nie mogę dodać dnia do mojego życia...
Dlaczego więc z tym oddaniem tak trudno? Z powodu nieufności??? Tak, to chyba jakaś fundamentalna nieufność... Bo jak ja Mu oddam siebie (czyli nic mi już nie zostanie), a On nie da mi nic w zamian... NIC? On, który zapewnia, że chce mi dać samego siebie, że niczego nie będzie szczędził, żeby mnie uszczęśliwić... A ja nadal wolę sobie wyobrażać, że MAM siebie, że POSIADAM siebie... I nie dam... I nie chcę tego, co On mi chce dać... Nie chcę żadnej zamiany...
Bo nie znam... Jego nie znam...
Poślij kapłanów... Żebyśmy wszyscy poznawali... Lepiej... Prawdziwiej...
Najserdeczniejsze życzenia z okazji rocznicy, tak wiele zawdzięczamy Tobie, że nie sposób inaczej podziękować jak tylko modlitwą....
OdpowiedzUsuńDo spotkania ;)
Drogi Ojcze Michale! Niech Pan Bóg zawsze uskrzydla Twoje serce radością z daru kapłaństwa i obdarza potrzebnymi łaskami! Z darem modlitwy - Agnieszka z Gdyni
OdpowiedzUsuńZdrowaś Maryjo...
OdpowiedzUsuń