czwartek, 18 czerwca 2015

bez słów...

zdj:flickr/Yvette T/Lic CC

(Mt 6,7-15)

Jezu powiedział do swoich uczniów: Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.

Mili Moi...
No i urlop przerodził się w chorowanie. Ale czy mogło być inaczej? Zawsze to samo... Wprowadzamy dziś antybiotyk i może coś się zmieni. Bo na razie z nosa jak z hydrantu leci, a gardło zawalone. Ale za to większa chęć na siedzenie w fotelu i czytanie książek, czemu oddaję się z dziką rozkoszą. Swoją drogą, to moja główna "choroba". Zatem kolejne pięć worków poszybowało (a właściwie trzeba powiedzieć - popłynęło) w stronę mojego domu. Wszystkie wypełnione książkami. Poza tym kilka paczek z różnymi różnościami dla naszego kościoła, które jednak lepiej nabywać w Polsce i wysyłać tam. Trochę więc pakowania w dniach minionych. Ale i to mamy już za sobą... Przede mną jeszcze kilka krótkich wizyt lokalnych (bo przecież do 100 kilometrów to ciągle blisko), a od niedzieli tygodniowy wypoczynek w Ustce. Dlatego wolałbym być jednak zdrowy...

A nad Słowem dziś uderzyło mnie stwierdzenie Jezusa - oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo... Zaplanowali, przemyśleli, realizują... Modlitwa, w której nie ma miejsca na serdeczną relację i poddanie Bogu, nie ma miejsca na spontaniczność i otwartość na natchnienia Ducha. Jest plan, który ma zagwarantować skuteczność, a wola Boga nie ma tu większego znaczenia. Modlitwa będąca zagadywaniem Boga staje się swoistą monetą, która ma posłużyć jako gwarant wypełnienia prośby. Nie ma mowy o tym, co On sądzi, jak Bóg to widzi... Jest tylko człowiek i jego sprawy. A Bóg jest elementem, którego po prostu można użyć...

Rzecz jasna to wszystko pozory i przekona się o tym każdy, kto w ten sposób próbuje się modlić (o ile w ogóle można tak opisywaną czynność nazwać). Bóg nie jest marionetką, która "złapie się" na ludzkie, długawe, potoczyste i elokwentne wywody. Nie one decydują o "powodzeniu" modlitwy. Co zatem? Ojcze nasz... Ojcze mój... Ojcze... Poddanie Jemu, całkowite zawierzenie Jemu swoich spraw i uznanie Jego rozwiązań za lepsze. Podporządkowanie z miłości. Ono "łapie" za serce Boga. Wiem, że Ty wiesz lepiej. Ja Ci po prostu przedstawiam wszystko, proponuję nawet pewne rozwiązania, które mnie wydają się dobre. Ale tylko Ty wiesz... Tylko Ty... Ojcze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz