zdj:flickr/Josh/Lic CC
(Mt 10,17-22)
Jezus powiedział do swoich Apostołów: Miejcie się na baczności przed ludźmi!
Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed
namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i
poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W
owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie
mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na
śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich
przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto
wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Mili Moi…
Świętowania dzień drugi… Od rana wizyty… Najpierw u Mary, która jest korektorką
moich anglojęzycznych kazań… Przedobra kobieta. Uruchomiła długopis, żebym tak
do końca nie zbłaźnił się na ambonie. Potem siłownia… A tam tłumy. Wszak
poświąteczne ćwiczenia są mile widziane. A kiedy już wróciłem do domu, zabrałem
się za… wypisywanie kartek świątecznych. Oczywiście to odpowiedzi na „drugą
turę”, czyli na te kartki, które przyszły podczas mojej nieobecności. Całkiem to
było zajmujące…
A potem Msza po angielsku i dzień skupienia… Bałem się, że dziś naprawdę będzie
garstka ludzi, a może wręcz przyjdzie mi głosić do pustych ławek. Ale okazało
się, że przyszło niemal pięćdziesiąt osób. Poza tym, że pomodliliśmy się
solidnie (choć mamy awarię pieca i w kościele jest naprawdę zimno), to jeszcze
po skupieniu spędziliśmy wspólnie uroczy wieczór budując wspólnotę i śpiewając
kolędy, czego próbkę zamieszczam poniżej… Cudownie jest być razem w takim dniu.
Razem z Jezusem i razem z braćmi i siostrami…
A patron dzisiejszy, św. Szczepan, zawsze mnie urzeka swoją wiarą. Nie „nabył
się chrześcijaninem”. To zresztą była rzeczywistość tamtych czasów. Niektórzy z
wierzących przyjmowali nawet tak zwany „chrzest krwi”. To znaczy nie zdążyli
przygotować się do chrztu z wody, kiedy nadeszły prześladowania i decydowali
się oddać swoje życie za wiarę, której nawet jeszcze formalnie nie wyznali. To
dla mnie coś zupełnie niepojętego. Jak bardzo musieli przejąć się słowami
Jezusa, jak bardzo musieli Go kochać, że decydowali się na śmierć raczej, niż
na życie pozorne w tym świecie i według jego zasad.
Imponuje mi to bardzo i zawsze zastanawiam się czy ja sam, który znam Jezusa od
tak wielu lat, byłbym skłonny tak odważnie rozstać się z tym światem w sytuacji
zagrożenia. Czy byłbym w stanie wyznać wiarę do końca? Czy udźwignąłbym takie
wyzwanie? Modlę się dziś do Pana, żeby pozwolił mi dojrzewać. I osiągnąć kiedyś
pewność w tej sprawie. Chcę Mu odpowiedzieć „tak”, nawet na tak trudne i
wymagające zaproszenie… Święty Szczepanie… Módl się za mną… A może jeszcze
bardziej za chrześcijanami, którzy dziś stanęli właśnie wobec takiego
zaproszenia… Albo wkrótce staną… Wyproś im siłę i odwagę… Amen.
Miło jest Ciebie ojcze Michale zobaczyć w akcji. Czy można prosić o więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam "Pokój i dobro"