środa, 16 grudnia 2015

czy...???

zdj:flickr/Colin Kinner/Lic CC
(Łk 7,18b-23)
Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Pana z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i [uwolnił] od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.

Mili Moi…
Dopiero się zaczęły, a dziś już się skończą. Rekolekcje w naszej parafii. Ojciec Marcin głosi z mocą. Frekwencja nie najgorsza (choć oczywiście gdyby była lepsza, też byśmy nie płakali). Spowiedzi idą pełną parą. Święta widać już za rogiem. Choć muszę przyznać, że sam jeszcze ich nie czuję. Może to dlatego, że tuż przed nimi sam odrobinę popracuję. Od niedzieli bowiem rozpoczynam rekolekcje w Clifton, NJ, w naszej, franciszkańskiej parafii. Odetchnę od codziennych obowiązków, ale oddam się innym. Nie ukrywam, że głoszenie rekolekcji to chyba największa część emigracyjnej ofiary. Każdy pewnie za czymś tam tęskni. Ja najbardziej za sześcioma turami rekolekcji wielkopostnych do poprowadzenia…

Ale za to zawsze mogę sobie wyczyścić lichtarze w kościele… Dziś udałem się na poszukiwania środka do usuwania wosku. Coś tam nabyłem i pucowałem… To takie element duchowości franciszkańskiej. Zadbać o świątynię Pana, żeby była piękna… Kiedyś wzbudziłem tym niemałe zdziwienie w jednej z parafii, w której głosiłem rekolekcje adwentowe. Zima, na podłodze piaskownica. Chwyciłem więc za miotłę i obleciałem cały kościół. Radość, którą odczułem kiedy już wszystko zamiotłem była nieporównywalna z żadną inną… Czasem więc chwytam się za drobiazgi. Ale jest jeszcze kilka miejsc w naszej świątyni, które domagają się hektolitrów potu… Nikt tam nie sprzątał od czasów Kennedy’ego.

A dziś myślę sobie o tym niesłychanie ważnym pytaniu Jana – czy Ty jesteś Tym, na którego czekamy??? Dlaczego ono jest ważne? Ponieważ przy odpowiedzi twierdzącej zmienia się absolutnie wszystko. I może dlatego tak wielu z nas boi się to pytanie postawić. Bo wiemy, że gdybyśmy to zrobili, tak indywidualnie, osobiście, to odpowiedź Jezusa, która nie może być inna od tej, którą otrzymał Jan, musiałaby się wiązać z bardzo zdecydowaną zmianą naszego życia. No bo jak tu dalej przeżywać życie po swojemu, kiedy Mesjasz przyszedł? Jak dalej żyć tylko swoimi sprawami, kiedy On dokonuje takich dzieł? W jaki sposób bywać z Nim, kiedy On jest z nami nieustannie?

Co więc robimy? Nie pytamy… Żeby się nie narażać na odpowiedź… I dalej możemy przeżywać naszą wiarę jak film w kinie… Kiedy siedzimy przed ekranem, przeżywamy wszystko bardzo intensywnie, ale kiedy wychodzimy z kina, uświadamiamy sobie, że to przecież nas nie dotyczy… To nie nasze życie. Nasze jest poza budynkiem kina. A w kinie się tylko bywa… Mamy więc klasycznie podwójne życie… To „nasze” codzienne i to „z Bogiem”, w które wskakujemy od czasu do czasu. 

Skutki? Powierzchowne, uczuciowe doświadczenia, które mijają szybciej, niż się pojawiły, a działanie Boga w codzienności absolutnie niewidzialne…. Bo oczy nasze skupione na czymś innym… Na czym??? Tu każdy może sobie sam odpowiedzieć… Aby doświadczyć Boga działającego potrzeba odwagi… Odwagi zadania jednego pytania – czy Ty jesteś Mesjaszem??? Tylko uważaj!!! Bo stamtąd nie ma już powrotu… Nie będziesz już umiał żyć jak dotąd…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz