poniedziałek, 21 grudnia 2015

kiedyś zobaczę...

zdj:flickr/Rudy A/Lic CC
(Łk 1,39-45)
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.

Mili Moi….
Dotarłem wczoraj do Clifton. Bracia przyjęli mnie niezwykle serdecznie, zakwaterowali, nakarmili. Spędziliśmy miły wieczór na gawędach wszelakich. A dziś rano rozpocząłem głoszenie… Trudno mi to uczucie z czymkolwiek innym porównać. Znów się pojawiło… Wróciły najlepsze chwile… Nie jest łatwo to wytłumaczyć, bo przecież codziennie głoszę Słowo i wiem, że słuchacze są nim zainteresowani. Ale rekolekcje to taki szczególny, wyjątkowy czas oddziaływania Słowa. Wszystko jest jakieś inne – mocniejsze, bardziej wyraziste, oddziałujące… Jeśli ja, rekolekcjonista to wyczuwam, to ufam, że coś z tego udziela się również słuchaczom. W każdym razie poziom szczęścia znacznie dziś wzrósł. A poza tymi radościami rekolekcyjnymi po prostu odpoczywam. Inne miejsce, właściwie żadnych obowiązków. Książka w dłoni, krótka drzemka po południu, no i wizyta na siłowni. Nie ma to jak zapisać się do sieciówki… Najbliższy gym mam pięć minut od naszego cliftońskiego klasztoru… Aż żal byłoby nie skorzystać…

A medytując dziś rano nad niedzielnym Słowem, odczułem wielką tęsknotę za Maryją. Modlę się za Jej przyczyną często i ufam, że Ona jest gdzieś blisko mnie, ale dziś poczułem takie pragnienie wręcz namacalnej obecności. Chciałbym usłyszeć Jej radosny śmiech, kiedy spotyka się z Elżbietą, zobaczyć Jej rumianą, młodą buzię, kiedy wyjawia Elżbiecie swoją tajemnicę… Choć czy musiała wyjawiać??? To niezwykłe porozumienie serc gwarantowane przez Ducha sprawiło, że Elżbieta wiedziała wszystko już w chwili spotkania. I za tym też zatęskniłem. Żeby być z Maryją w takiej relacji, żeby czuć Jej sercem, rozumieć Jej umysłem, widzieć Jej oczami…

Mam taką ogromną nadzieję, że kiedyś i ja będę mógł krzyknąć z radości niczym Elżbieta… Że kiedyś i ja Ją zobaczę w drzwiach… Nawet jeśli będzie to dzień mojej śmierci, to wierzę, że warto nań czekać i będzie to piękne spotkanie. Przecież Ona zawsze wychodzi na powitanie swoich franciszkańskich synów, Rycerzy Niepokalanej, modlących się Różańcem… Kiedyś i ja Ją zobaczę… Na pewno…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz