zdj:flickr/Rudy A/Lic CC
(Łk 1,39-45)
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta
w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a
Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi
to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia
zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.
Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana.
Mili Moi….
Dotarłem wczoraj do Clifton. Bracia przyjęli mnie niezwykle serdecznie,
zakwaterowali, nakarmili. Spędziliśmy miły wieczór na gawędach wszelakich. A
dziś rano rozpocząłem głoszenie… Trudno mi to uczucie z czymkolwiek innym
porównać. Znów się pojawiło… Wróciły najlepsze chwile… Nie jest łatwo to
wytłumaczyć, bo przecież codziennie głoszę Słowo i wiem, że słuchacze są nim
zainteresowani. Ale rekolekcje to taki szczególny, wyjątkowy czas oddziaływania
Słowa. Wszystko jest jakieś inne – mocniejsze, bardziej wyraziste, oddziałujące…
Jeśli ja, rekolekcjonista to wyczuwam, to ufam, że coś z tego udziela się
również słuchaczom. W każdym razie poziom szczęścia znacznie dziś wzrósł. A
poza tymi radościami rekolekcyjnymi po prostu odpoczywam. Inne miejsce,
właściwie żadnych obowiązków. Książka w dłoni, krótka drzemka po południu, no i
wizyta na siłowni. Nie ma to jak zapisać się do sieciówki… Najbliższy gym mam
pięć minut od naszego cliftońskiego klasztoru… Aż żal byłoby nie skorzystać…
A medytując dziś rano nad niedzielnym Słowem, odczułem wielką tęsknotę za
Maryją. Modlę się za Jej przyczyną często i ufam, że Ona jest gdzieś blisko
mnie, ale dziś poczułem takie pragnienie wręcz namacalnej obecności. Chciałbym
usłyszeć Jej radosny śmiech, kiedy spotyka się z Elżbietą, zobaczyć Jej
rumianą, młodą buzię, kiedy wyjawia Elżbiecie swoją tajemnicę… Choć czy musiała
wyjawiać??? To niezwykłe porozumienie serc gwarantowane przez Ducha sprawiło,
że Elżbieta wiedziała wszystko już w chwili spotkania. I za tym też
zatęskniłem. Żeby być z Maryją w takiej relacji, żeby czuć Jej sercem, rozumieć
Jej umysłem, widzieć Jej oczami…
Mam taką ogromną nadzieję, że kiedyś i ja będę mógł krzyknąć z radości niczym
Elżbieta… Że kiedyś i ja Ją zobaczę w drzwiach… Nawet jeśli będzie to dzień
mojej śmierci, to wierzę, że warto nań czekać i będzie to piękne spotkanie.
Przecież Ona zawsze wychodzi na powitanie swoich franciszkańskich synów,
Rycerzy Niepokalanej, modlących się Różańcem… Kiedyś i ja Ją zobaczę… Na pewno…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz