zdj:flickr/Bunches and Bits {Karina}/Lic CC
(Łk 2,41-52)
Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat
dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych
uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice.
Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go
wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając
Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między
nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go
słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok
zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił?
Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział:
Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co
należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem
poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała
wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w
mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.
Mili Moi…
Ciekawa noc za mną… Otóż wczoraj o 22.30 zadzwonił dzwonek przy
głównych drzwiach. Odebrałem, ale nie usłyszałem nic poza zmęczonym sapaniem… Pomyślałem
– posapie człek i pójdzie dalej. Nawet nie schodziłem więc na dół, bo pora
jednak odrobinę późna. Ale stało się dziwnym trafem, że o północy wciąż jeszcze
nie spałem i znów usłyszałem dzwonek do drzwi. Odebrawszy usłyszałem prośbę –
czy możesz otworzyć drzwi, bo mój klucz jakoś nie pasuje… Pytam więc człeka
płci męskiej – o czym ty człowieku mówisz? To nie jest twój dom… Na co on
zdziwiony odpowiada – o czym ty mówisz? Jak to – to nie jest twój dom? A czyj?
Więc ja mu na to, że mój… Ale postanowiłem jednak zarzucić płaszczyk i zejść na
dół. Okazało się jednak, że człek mi uwierzył i już go przy drzwiach nie było.
A dziś rano znaleźliśmy jego klucze pod drzwiami i rzeczywiście – do naszego
zamka nie pasowały… Spałem jednak bardzo słabo niepokojąc się jednak nieco, że
ta nocna wizyta była zapowiedzią kolejnej, o świcie, bynajmniej nie w celu zdobycia
świątecznego opłatka…
A u nas dziś 15 stopni. Pogoda, która mnie osobiście niezwykle męczy. A żeby
było weselej, to po południu popadał śnieg. Oczywiście wiadomo co z nim się
stało w tej temperaturze. Ale świat stanął na głowie. Nawet nie ma motywacji,
żeby skosztować nalewki otrzymanej w prezencie świątecznym. Bo jak tu się w
takiej temperaturze rozgrzewać?
A w Niedzielę Świętej Rodziny myślę o mojej ziemskiej rodzinie. Gdybym miał ją
określić jakimś facebookowym opisem, to pewnie użyłbym stwierdzenia „to
skomplikowane”. Choć może niestety prostsze, niż bym chciał. Zdecydowana
większość mojej rodziny to ludzie dalecy od Boga i Kościoła. Od zawsze tak
było. Więc i ja byłem przez nich uważany za człeka niespełna rozumu. Moja
zakonna przynależność stawała się okazją do niewybrednych żartów i krytycznych
uwag, co ostatecznie zaowocowało ograniczeniem kontaktów, a właściwie
całkowitym ich zawieszeniem. Niewielka zaledwie cząstka tej ziemskiej familii
to ludzie, z którymi lubię przebywać i jest z nimi zawsze o czym gadać (buziaki
dla Was pucka ekipo – bo wiem, że tu zaglądacie).
I szczerze
powiedziawszy, z jednej strony trochę mi smutno, że właściwie nie mam rodziny,
a wszelkie dobro, które notuję w moim życiu pochodzi zasadniczo od ludzi ze mną
niespokrewnionych. Z drugiej strony jednak, to właśnie oni – moi wypróbowani
przyjaciele, a często również moi współpracownicy i parafianie są moją wielką
rodziną i wielu z nich szczerze kocham – młodszych jak rodzeństwo, starszych
jak rodziców. Pan Bóg obdarzył mnie tak wieloma dobrymi ludźmi wokół, że
właściwie nie odczuwam tego braku, który w innych okolicznościach byłby pewnie
dotkliwy. I za to Jemu chwała…
A Wam wszystkim,
którzy w codzienności okazujecie mi serce – wielkie dzięki. Ta więź, która nas
łączy, Boża więź miłości, jest silniejsza, niż wszelkie więzy krwi, które mogą
ludzi łączyć na ziemi… Moim „bliskim” zaś, tym spokrewnionym ze mną, niech Pan
udzieli wszelkiej łaski, a potęga Jego miłości niech ich przemienia i
uszczęśliwia…
No i serdeczności
dla jednej niezawodnej osoby stojącej przy mnie od lat… Siostra mojej mamy,
moja ciotka Krystyna… To najprawdziwsza rodzina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz