środa, 9 grudnia 2015

małe i większe marzenia...

zdj:flickr/Flickred!/Lic CC
(Mt 11,28-30)
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Mili Moi…
Jakoś tak w ostatnich dwóch wpisach umknęła mi ważna rocznica… Czwartego grudnia stuknęło mi jedenaście lat ślubów wieczystych… Nie do wiary…. Każdy rok przybliża mnie do wieczystego przebywania z Bogiem. A zaczyna się ono już tu… Mam należeć do Niego całkowicie… Do nikogo i niczego innego… Mam nadzieję, że idę w dobrym kierunku…

A wczoraj kolejne muzyczne marzenie zrealizowane… Wieczorny koncert w Ridgefield. Na scenie Kenny G (na zdjęciu). A właściwie i na scenie i na widowni… Taki show… Ale co ten człowiek wyprawia z saksofonem… Prawdziwy wirtuoz. Niesamowicie dużo dobrej, muzycznej energii. Dobre towarzystwo. Sporo starych przebojów.

Oczywiście nie obyło się bez ciekawostki. Poczułem się wczoraj jak chrześcijanin pierwszych wieków. Byłem oczywiście w habicie. Podszedł do mnie pan z obsługi. Czarny garnitur, pełen profesjonalizm. Konspiracyjnym szeptem poprosił mnie, żebym pobłogosławił mu różaniec, który równie konspiracyjnym ruchem wsunął mi w rękę. Powiedział, że pracuje i zgłosi się po niego za chwilę. Gdy podszedł kolejnym razem, odebrał różaniec i poprosił, żebym i jemu pobłogosławił, bo od niedawna dopiero się modli na różańcu i jest tym bardzo przejęty… Jak dobrze być księdzem…

A dziś rano przybyła do mnie pani redaktor z lokalnej katolickiej gazety, aby przeprowadzić ze mną wywiad… Maglowała mnie dziewięćdziesiąt minut. A jaki jest twój ulubiony obraz Chrystusa? A kto miał największy wpływ na twoją wiarę? A co najbardziej cenisz w życiu zakonnym? A którego świętego zaprosiłbyś na lunch? I wiele innych pytań… Na ile zrozumiała, co do niej mówiłem, okaże się, kiedy przeczytam gazetę.

A potem wybrałem się zakupić gitarę. Od roku gram na pożyczonej, która zaszwankowała ostatnio poważnie, więc postanowiłem wreszcie zainwestować w sprzęt. Zabrałem eksperta i pojechaliśmy… Pewnie szybciej kupiłbym dom. Spędziliśmy w sklepie trzy godziny. Ale wyszedłem z pięknym, nowym instrumentem. Będę mógł wrócić do niedzielnych „homilii gitarowych”.

Wracając do pierwszej myśli, o przynależności do Pana, o której przypominają mi złożone jedenaście lat temu śluby, muszę dodać jeszcze słowo o pełnej zależności. Dzisiejsze Słowo przekonuje mnie, że w życiu chrześcijanina „im gorzej, tym lepiej”. Dlaczego? Bo wówczas wszystkiego możemy spodziewać się od Boga. I to dosłownie wszystkiego. Zwłaszcza tego, czego sami sobie nie możemy dać, ani czego sami nie możemy stworzyć. A On przecież nie pozwoli nam zginąć, ale udzieli nam tego wszystkiego, czego rzeczywiście potrzebujemy. I zwykle właśnie w takich sytuacjach, kiedy jest nam gorzej, doskonale widzimy czego tak naprawdę nam potrzeba. Okazuje się, że to w istocie niewiele… Pokrzepienie, którego źródłem jest Pan, może zastąpić wszystkie sztucznie rozdmuchane pragnienia, których zrealizowanie nadal pozostawia pustkę w sercu… On jest… A Jego jarzmo lekkie...

1 komentarz:

  1. "W życiu chrześcijanina im gorzej, tym lepiej" - doświadczyłam tego ! Z perspektywy czasu widzę, że trudne doświadczenia były łaską i ukazały mi, co jest najważniejsze

    OdpowiedzUsuń