zdj:flickr/Rhys Park/Lic CC
(Łk 15,1-3.11-32)
W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go
słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników
i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Pewien człowiek
miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku,
która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem
młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił
swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej
krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z
obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął
on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich
nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod
dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i
powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem
godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał
się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego
ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję
i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem
ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do
swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też
pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie:
będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył;
zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić. Tymczasem starszy jego syn
przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce.
Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat
powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go
zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i
tłumaczył mu. Lecz on odpowiedzał ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie
przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się
zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój
majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu
odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do
ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był
umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.
Mili Moi…
Zakończył się
bardzo trudny tydzień… Teraz może być już chyba tylko lepiej… Zakończył się
urodzinowo. Wszak wczoraj skończyłem 36 lat. Nigdy nie lubiłem urodzin, stali
czytelnicy o tym wiedzą, bo zawsze to podkreślałem. I chyba się to nie
zmieniło, ale jakoś mniej dotkliwie przeżywam tę świadomość upływającego czasu.
Może zacząłem się powoli z tym godzić. Nie zatrzymam go. To już wiem… I choć
tęsknota za dawną beztroską i minionymi radościami młodości z każdym rokiem
jest coraz większa, to jakoś głębiej doświadczam konieczności troski o chwilę
obecną. Nie zmarnować życia. Tego kawałka, który mi jeszcze pozostał… Wszak nie
mam pojęcia jak długo jeszcze tu na ziemi będzie mi dane żyć... A życie mi
smakuje… Smakuje mi moje, kapłańskie życie i przekonuję się codziennie na nowo
jaką ono ma wartość…
Oczywiście
najpiękniejszym aspektem tego dnia były życzenia… Tak wiele osób o mnie
pamiętało. Tak wielu ludziom chciało się napisać, zadzwonić, podejść z dobrym słowem.
Oszałamia mnie zawsze ten ogrom życzliwości – szczerej, nie udawanej, nie
wymuszonej… Ta z Polski płynąca – ważna, bo przecież mnie tam nie ma już prawie
dwa lata… A wciąż są serca, które o mnie pamiętają. Ta miejscowa – tak ważna,
bo przecież ona mnie niesie, daje siłę do pracy, służby, motywuje, umacnia.
Tyle miłości i dobroci wokół mnie. Czego można chcieć jeszcze? Dzieciaki w
polskiej szkole, wspólnoty, parafianie… Tak bardzo błogosławię Boga, że tu
jestem. Nie umiem nawet tego ubrać w słowa… Przelewa się to wszystko w
modlitwie dziękczynnej… Niech Bóg będzie nagrodą za dobro otrzymywane od Was
wszystkich. Jestem tak bardzo błogosławiony…
Wczoraj też
świętowaliśmy siedemdziesiątą rocznicę ślubu Helen i Eda. Kiedy patrzyłem na
tych pięknych ludzi, którzy fizycznie już słabi, ale duchem pełni radości i
ufności w Bogu, to myślałem sobie o tym jak pięknie można zbudować życie na
Bogu. On był od początku dla nich ważny. Tak ważny, że zdecydowali się wziąć
ślub o 8 rano (wszystkie inne godziny były już zajęte), w ostatnią sobotę przed
Wielkim Postem, żeby nie czekać do „po Wielkanocy”, żeby móc zaprosić Go do
wspólnego życia. Byli dwudziestym małżeństwem zawartym w naszym kościele w 1946
roku. Był marzec. W całym zaś 1946 roku zawarto przed ołtarzem w naszym
kościele 118 ślubów. Dla porównania – w ubiegłym roku… dwa. Z kim będziemy
świętować za następne siedemdziesiąt lat? Czy ktokolwiek będzie jeszcze
pamiętał czym był sakrament małżeństwa? Helen i Ed – prorocy we współczesnym
świecie. Żyjący na przekór modom i powszechnym przekonaniom. Żywy dowód Bożej
łaski.
A w dzisiejszym
Słowie, tak znanym przecież, nieodmiennie urzeka mnie cierpliwość Ojca. Zarówno
wobec młodszego syna, który wyczekiwany długo, jest przyjmowany nie jak skończony
drań, ale jak ukochane dziecko. Cierpliwość wobec starszego, który nie jest
besztany jako bezduszny sędzia, ale któremu ojciec z czułością tłumaczy swoje
postępowanie. Nie umiem się przy tym nie wzruszać… Mój Ojciec w niebie, który
wobec obu postaw, moich postaw, ma tyle łagodnej delikatności. Dlaczego On jest
taki? Dlaczego nie reaguje gniewem, karą, przemocą? To byłoby znacznie łatwiej
znieść… Ale te Jego czułe oczy… Ta pełna dobroci twarz… Ten głos, który brzmi
taką słodyczą w sercu – moje dziecko… mój syn… mój… Kocham Cię Tato… Tak jak
umiem i tak jak nie umiem, a chciałbym umieć… Kocham Cię mój Dobry Tato…
Szczęść Boże!
OdpowiedzUsuńChciałbym i ja się dołączyć do tego szerokiego strumienia płynących życzeń do Ciebie i pożyczyć Ci błogosławieństwa i łask Bożych.
Pokój i dobro
Błogosławieństwa Bożego na długie lata od naszej rodzinki.
OdpowiedzUsuń