sobota, 2 stycznia 2016

w wielkim mieście...

zdj:flickr/Sakeeb Sabakka/Lic CC
(Łk 2,16-21)
Pasterze pośpiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki].

Mili Moi…
No i mamy nowy rok…. Rzecz jasna dla mnie ten przełom nie ma jakiegoś szczególnego znaczenia i nigdy nie miał. Zawsze to podkreślałem, że „Sylwester” mógłby dla mnie nie istnieć, choć oczywiście nie kwestionuję wszelkiej maści zabaw w tym czasie. Wręcz przeciwnie – cieszę się, kiedy ludzie się dobrze bawią. Wczoraj pod naszym kościołem bawiło się około 200 osób. Nasz „Sylwester” zdobył sobie już chyba swoją renomę i jego sława rozeszła się daleko poza naszą skromną parafię, bo wczoraj większości obecnych nie znałem. Ale Polska Szkoła, która organizuje to wydarzenie jak zawsze stanęła na wysokości zadania i pewnie dlatego ludzie walą drzwiami i oknami. Mnie to bardzo cieszy. I choć tradycyjnie spędziłem przełom roku w swoim własnym łóżku, do tego stopnia pochłonięty jego atmosferą, że pytałem dziś mojego proboszcza seniora, czy ktokolwiek czymkolwiek w nocy strzelał, to jednak wybawiłem się wczoraj za wszystkie czasy. Zanim jeszcze nadeszła ta godzina, że księdzu wypadało po prostu opuścić salę poszaleliśmy w znakomitym gronie. Nie widzę w takiej radości nic zdrożnego, ale zakładałem, że w odbiorze będą dominować dwie oceny. Pierwsza będzie opisywana słowem „skandal”, druga – „ksiądz do tańca i do różańca”. Wkrótce przekonamy się, które będą dominowały… W razie czego mam nadzieję, że jakieś miejsce w Polsce się jeszcze dla mnie znajdzie…

A dziś po porannych obowiązkach, wsiadłem w pociąg (niesamowicie zatłoczony) i pomknąłem do Nowego Jorku. Kiedyś marzyło mi się być tam właśnie w pierwszym dniu roku. Poszwendałem się więc, choć zgodnie z przestrogami słyszanymi tu i ówdzie – wszędzie było baaaaardzo dużo ludzi. Wobec czego wsiadłem w pociąg i wróciłem do domu. Na jakiś czas Nowego Jorku wystarczy. Aż znów zatęsknię za gwarem wielkiego miasta.

A Nowy Rok zaczynamy z Maryją… Jakoś szczególnie przemawia do mnie ten Jej namysł nad Bożym planem, który przecież nie został Jej objawiony w pełni i krok po kroku pierwszego dnia. Musiała go mozolnie odkrywać, cierpliwie zbierając fakty i wyciągając wnioski. I myślę sobie, że właśnie dlatego stoi Ona u początku nowego roku przy każdym chrześcijaninie, pokazując, że można dobrze wykorzystać czas. Na świadome życie. Na namysł. Na refleksję o rzeczach ważnych.

Może więc warto to wpisać na listę swoich noworocznych postanowień. Ale nie na tę, która zaginie dziwnym trafem za dwa tygodnie, ale na tę prawdziwą, którą zamierzamy rzeczywiście realizować. Bo jeśli włączymy świadomość i zaczniemy łączyć fakty (czytaj – Boże interwencje w naszym życiu), to nagle może okazać się, że uczestniczymy w całkiem ważnym i niemałym planie Bożej Opatrzności, a nasza rola jest niebagatelna. Bo tak właśnie jest… Twoje życie tylko z pozoru wydaje się banalne… Ono jest wielką przygodą ze scenariuszem nakreślonym ręką Boga… Może czas go przeczytać…

1 komentarz: