zdj:flickr/Smylers/Lic CC
(Mk 1,40-45)
Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz,
możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do
niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został
oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj,
nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę,
którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął
wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie
wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd
schodzili się do Niego.
Mili Moi…
Mocno pracowity
dzień za mną… O poranku wyruszyłem na dzień skupienia dla sióstr. Przez godzinę
sypał drobny śnieg, co sprawiło, że na głównych drogach oczywiście natychmiast
poważne wypadki i ponad czterdziestominutowe opóźnienia. Dotarłem do celu po dwóch
godzinach. Po drodze zabawne zdarzenie… Zatrzymałem się na stacji benzynowej,
wchodzę do środka, przede mną człowiek otwiera mi drzwi i mówi „niech będzie
pochwalony Jezus Chrystus”. Zbaraniałem i pytam go – czy ja mam na czole
wypisane, że jestem Polakiem? A on mi na to – nie, ma ksiądz na samochodzie
magnes z napisem „Poland”. No jakie to proste…
Po powrocie
jeszcze chwila „ogarniania się” i czterdziestominutowy wywiad przez telefon.
Pan redaktor chyba nie planował aż tak obszernych wypowiedzi, ale ja, jak to
ja, wystarczy wcisnąć guzik „mów” i potem trudno to wyłączyć. A wieczorem
pierwsze spotkanie grupy małżeństw. Drżałem nieco, kiedy dziesięć minut przed
spotkaniem były tylko trzy pary, ale ostatecznie pojawiło się ich dwanaście.
Oczywiście to dopiero początki. Przygotowałem ankietę, żeby zbadać oczekiwania,
opowiedziałem o idei i moich pragnieniach, wygłosiłem kilka słów na temat
laicyzacji, która również motywuje do zakładania tego rodzaju grup. Wyjaśniłem
krótko zasady. Ale nade wszystko z wielką radością patrzyłem na tych, którzy
przyszli. Piękni ludzie. Wierzę głęboko, że razem zrobimy coś dobrego i
przeżyjemy trochę pięknych chwil. Mam szczerą nadzieję, że za miesiąc będzie
nas jeszcze więcej, ale tym, którzy dziś przybyli, z całego serca dziękuję za
ten dobry wieczór.
Nad Słowem dziś
myślę o schematach. Przełamał je trędowaty, który postawił wszystko na jedną
kartę i właściwie zaryzykował życie, zbliżając się w swojej chorobie do ludzi
zdrowych. Mógł to przypłacić śmiercią. Ale decyduje się nie mając już chyba
wiele do stracenia. A Jezus? On też przełamuje schemat. Dotyka go, przywraca mu
godność, uzdrawia. Przełamanie schematów przez nich obu owocuje cudem, wobec którego
trudno zachować milczenie.
Myślę sobie o tak
wielu rutynowych modlitwach, o tylu schematycznych zachowaniach i gestach, o
życiu, które być może już dawno wyciekło z nas, jako chrześcijan. Poprawność,
ludzkie opinie, gorset zwyczaju i rytuału czasem nie pozwalają nam stanąć przed
Bogiem w wolności i prawdzie. A On nas szanuje. Ze wszystkim. Z naszymi
schematami również. Jeśli my ich nie przekraczamy, to On nie nalega. Może
właśnie dlatego „nie widzimy cudów”. Bynajmniej nie zamierzam demolować cudzych
zwyczajów, które przecież również mają za zadanie jakoś porządkować nasze
życie. Ale czy nie mogliśmy czasem zrobić przed naszym Bogiem czegoś szalonego?
Czy nie moglibyśmy zaryzykować? Uczynić jednego kroku dalej? To nic innego, jak
zaproszenie, aby On uczynił to samo wobec nas… I jestem pewien, że Pan nie
będzie się ociągał…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz