środa, 6 stycznia 2016

pokoju...


(Mk 6,34-44)
Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia. Lecz On im odpowiedział: Wy dajcie im jeść! Rzekli Mu: Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść? On ich spytał: Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie! Gdy się upewnili, rzekli: Pięć i dwie ryby. Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości. I zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn.

Mili Moi…
No ja chyba jestem na to skazany… Gdziekolwiek się pojawiam, trzeba robić jakieś remonty… Wczoraj zaczął się kolejny… Tym razem w Bridgeport. To istny paradoks, ponieważ remonty są zjawiskami, których szczerze nienawidzę. A składa się tak jakoś, że muszę je podejmować. Na zdjęciu powyżej macie stan obecny mojej przyszłej łazienki, a zdjęcie poniżej obrazuje jeden z pokoi. Do kolekcji chciałem dodać dzisiejsze zdjęcie z przymierzalni w sklepie, ale byłem nim tak głęboko zawstydzony, że stwierdziłem, że tego Wam pokazać nie mogę… Góry rzeczy walające się wszędzie… Jakiś koszmar… Ta odsłona Ameryki, podobnie jak pozostawianie koszy w dowolnym miejscu parkingu po zapakowaniu zakupów, co sprawia częstokroć, że kilka miejsc parkingowych jest niedostępna przez stojące wózki, to moi dwaj „kandydaci” na najgłupsze zachowania po tej stronie Oceanu. Ale materiał wciąż zbieram…

A w sklepach dziś bywałem z prozaicznego powodu. Nadeszły mrozy (choć nie aż takie jak w Polsce – dziś rano u nas tylko -12), a ja wyjąłem moją zimową, przywiezioną jeszcze z Polski kurtkę. Rok temu leżała znakomicie – 4XL. Tymczasem dziś… Mogę się nią owinąć, a rękawy sięgają mi do kolan. Konieczność zatem zmusza mnie do dokonania zakupu. Mam nadzieję, że moja polska, zupełnie nowa kurtka jeszcze komuś posłuży… Komuś, kto jeszcze nie nauczył się jeść pity z pastą z avocado….

No a Słowo? My jesteśmy trochę „do przodu” wobec Polski, ponieważ u nas Objawienie Pańskie już było, więc czytamy czytania, które w Polsce dopiero się pojawią. To ciekawostka… Bo z reguły w Polsce wszystko dzieje się wcześniej (o całe sześć godzin). A zatem my dziś o rozmnożeniu chlebów. Potrzeba jak najbardziej fundamentalna. Bez jej zaspokojenia trudno słuchać Dobrej Nowiny. Ale powiedziałem dziś Panu Jezusowi – przecież ja mam pełną lodówkę. Z Twojej łaski rzecz jasna. Ale dziś nie chcę Cię prosić o chleb. I spróbowałem określić jaka jest moja fundamentalna i najważniejsza potrzeba, którą dostrzegam na dziś. I jest nią… pokój. Przeżywam taki wewnętrzny chaos, którego jeszcze dotąd nie doświadczałem. Tak wiele rzeczy nagle usiadło na mojej głowie, że nie ogarniam… I nic nie idzie zgodnie z planem. Bo nawet nie mam siły trzymać się tego planu…

Ale dość użalania się nad sobą… Tak tylko piszę, żebyście i Wy spróbowali określić Waszą potrzebę fundamentalną. Bo kto, jeśli nie Jezus nam je zaspokoi. Jeśli dał chleba głodnym, to z pewnością może i mnie udzielić pokoju, a Tobie… No właśnie… Powiedz Mu, czego potrzebujesz…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz