zdj:flickr/Johannes Lundberg/Lic CC
(Mk 2,13-17)
Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go
nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze
celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus
siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z
Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy
uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami,
mówili do Jego uczniów: Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami? Jezus
usłyszał to i rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się
źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.
Mili Moi…
Właśnie wróciłem
po siedmiu godzinach kolędowania. W Polsce w tym czasie odwiedziłbym pewnie 60
rodzin, tutaj odwiedziłem… 3. Ale jakie miłe spotkania. To jest ta niesamowita
przewaga kolęd na zaproszenie. Przyjmują Cię ludzie, którzy naprawdę tego chcą
i mają z Tobą o czym gadać. Rzecz jasna nie kwestionuję polskiego zwyczaju, bo
to ewangelizacyjnie znakomity czas, żeby spróbować oddziaływać również na tych
nieco dalej stojących od Kościoła. Ale i w naszych warunkach można wejść w
relacje. A temu przecież również wizyta duszpasterska służy. Poznać się lepiej,
wyjść z anonimowości, pogadać. Ja tam mogę godzinami… Ale musze się ograniczać…
Dziś doświadczyłem
też czegoś, co w Polsce dotąd mi się nie zdarzyło. W restauracji, po podwójnej
próbie wyboru dania z karty, które okazywało się niedostępne, pani kelnerka w
ramach przeprosin zaproponowała mi zupę lub sałatkę gratis. Amerykanie dobrze
rozumieją, że warto zabiegać o klienta, który może jeszcze wróci, zwłaszcza,
jeśli ma się lokal naprzeciwko siłowni, a klient przed posiłkiem prosi o trzy
szklanki wody. A u nas chyba wciąż o to zrozumienie trudno.
Tymczasem nad
Słowem myślę dziś o kryteriach wyboru, które stosuje Pan wobec człowieka. Do ważnych
dzieł wybiera ludzi całkiem nieważnych. Oni mają tę przewagę, że, przynajmniej
na początku, nie wiążą ze sobą żadnego sukcesu, ale wszystko odczuwają jako
Boży dar. I czasem w takim przekonaniu trwają (tak stało się z Lewim). A czasem
nagle im się odmienia i zaczynają się skupiać na sobie (to już historia Saula,
króla z dzisiejszego pierwszego czytania). Boży wybór to zawsze ryzyko,
ponieważ mamy skłonność do przewrotności i naiwnego sądzenia, że wiele od nas
zależy. Tymczasem wszystko zależy od
Niego, a my możemy w Jego wielkich dziełach uczestniczyć. To prawdziwy zaszczyt
i rzeczywista łaska. Bo kiedy człek sobie uświadomi, że wybrał go sam Bóg, że
spojrzał na Niego z miłością, że powołał go, zaprosił, korzysta z jego „pomocy”,
to niemal spontanicznie wyrywa się z ust pytanie, które w swoim czasie zadał
Bogu król Dawid (następca Saula) – kimże ja jestem o Panie, że doprowadziłeś
mnie aż dotąd?
Dlatego nie martw
się, jeśli wydaje Ci się, że jesteś absolutnie nieznany i nie znaczący. Nie
martw się, jeśli nie dostrzegasz w sobie podobieństwa do wielkich tego świata.
Nie trap się swoją przeciętnością i banalnością Twojej codzienności. Nie
niepokój się brakiem świetlanych perspektyw. Zawsze bowiem jest ktoś, kto może
poprzez Twoje zwykłe życie dokonać niezwykłych rzeczy… Dziś z pewnością na
Ciebie patrzy i już ma plan… Być może zacznie go realizować z Tobą już jutro…
Bądź gotów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz