wtorek, 4 września 2018

zgina dęby, ogałaca lasy...


Photo by Stephen Leonardi on Unsplash
(Łk 4, 31-37)
Jezus udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat. Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jego było pełne mocy. A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: "Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boga". Lecz Jezus rozkazał mu surowo: "Milcz i wyjdź z niego!" Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego, nie wyrządzając mu żadnej szkody. Wprawiło to wszystkich w zdumienie, i mówili między sobą: "Cóż to za słowo, że z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą". I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.

Mili Moi…
Dziś 4510 dzień mojego kapłaństwa… Do niedawna liczyłem dni spędzone w Ameryce i ich liczbę tez podawałem… Było ich dokładnie 1420. A od dziś chyba zacznę liczyć dni… mojej tęsknoty za Ameryką. To też jest jakaś lekcja tajemnicy ludzkiego serca. Ostatnie cztery lata to nie był dla mnie lekki czas. Ba, tylko Pan Bóg wie, jak był dla mnie trudny… A jednak tęsknię. Bo kawał serca tam zostawiłem. Nigdy dotąd i nigdzie tak dużo… Kto wie czy jeszcze kiedykolwiek gdzieś tyle go zostawię. A zatem dziś 36 dzień mojej tęsknoty za USA… Wiele pięknych chwil, miejsc, ludzi… Mam to wszystko pod powiekami. Przekuwam w modlitwę.

A nad Słowem myślę dziś o jego mocy. Przecież Pan wypowiada je wobec mnie dziś dokładnie takim samym, jak wypowiadał wobec spotykanych ludzi. To samo Słowo, ta sama moc. Innymi słowy – demony powinny drżeć na widok Pisma Świętego, po które sięgają moje dłonie. Lektura z wiarą powinna być podstawowym „egzorcyzmem” mojego życia, mojej codzienności. Biblia jest jedyną księgą w moim życiu, którą czytam w obecności jej Autora. A kiedy On mówi, milknie wszystko wokół, bo „głos Pana zgina dęby, ogałaca lasy” (Ps 29,9). A jednocześnie jest tak cicho… Jasny świt walczy z szarością ustępującego mroku. Chłodne powietrze drży dźwiękiem budzącego się miasta. Czasem jakiś zabłąkany owad wpadnie przez okno nic nie wiedząc o Mówiącym i słuchającym, choć na swój sposób oddając Najwyższemu chwałę. I czas łaski… Mój czas, kiedy cały mogę się zanurzyć w Słowie, spłukać nim senne strapienia, nasączyć wątłego ducha siłą do życia, do zmagania się, do walki… Także z demonami – we mnie i wokół, w innych, w świecie… A trzy piętra niżej właśnie rozpoczyna się adoracja Najświętszego Sakramentu, która trwa dzień cały… I mogę zejść kiedy chcę… I być z Nim… I schodzę… I jestem… I trwam… Wobec objawionej w Nim WŁADZY I MOCY…

3 komentarze:

  1. Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
    Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
    Tyś za wszytki mówiła, za wszytki śpiewała,
    Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegała.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja czytam te slowa dzis (cofajac sie w lekturze tego bloga wstecz bo bardzo dobry) i piekne jest tu tez to ze kazde Ojca westchnienie i zal za Ameryka przekuje Bog w tak wiele lask dla nas i dla Ojca tu na tej pewnie i trudnej ojczystej ziemi! Bog zaplac!

    OdpowiedzUsuń