piątek, 7 września 2018

światła radości...


(Łk 5, 33-39)
Faryzeusze i uczeni w Piśmie rzekli do Jezusa: "Uczniowie Jana dużo poszczą i modły odprawiają, podobnie też uczniowie faryzeuszów; natomiast Twoi jedzą i piją". A Jezus rzekł do nich: "Czy możecie nakłonić gości weselnych do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, i wtedy, w owe dni, będą pościli". Opowiedział im też przypowieść: "Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki, i samo wycieknie, i bukłaki przepadną. Lecz młode wino należy wlewać do nowych bukłaków. Kto się napił starego, nie chce potem młodego – mówi bowiem: „Stare jest lepsze”.


Mili Moi…
Niedawno zakończyłem mój pierwszy, prawie sześciogodzinny dyżur w konfesjonale. Biorąc pod uwagę, że dziś pierwszy piątek miesiąca, to musze przyznać, że nie miałem chwili wytchnienia. Ale to dobrze… Ma człek poczucie bycia potrzebnym. No i Poznań to jednak duże miasto… Wśród penitentów trafia się i ksiądz, i siostra zakonna, i członkowie instytutów świeckich i trzecich zakonów, studenci, młodzież… Nie ma nudy. Chrzest bojowy za mną. Wieczorem wybrałem się na godzinny, resetujący spacerek, i czekam… Na co? Na Mszę o północy… Trwa u nas comiesięczne Różańcowe Jerycho, czyli całodobowe modlitwy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. I pewnie jako najmłodszy zostałem wydelegowany do sprawowania „Pasterki”. Musze Wam szczerze powiedzieć, że… bardzo się ucieszyłem. Bo to okazja do złożenia małej ofiarki Panu Jezusowi. Kto mnie zna, wie że dla mnie takie nocne harce to szaleństwo. Ale w jednej z ostatnich rozmów z braćmi pojawił się wątek, że tak trudno znaleźć dziś zadowolonego ze swej posługi księdza. Ciągle umęczeni, przepracowani, sfrustrowani (rzecz jasna nie wszyscy – bez krzywdzących uogólnień, ale tak wielu…). Postanowiłem sobie już dawno cieszyć się możliwością posługi. Dopóki mogę sam wstać z łóżka, o własnych siłach dojść do ołtarza, coś tam jeszcze w miarę świadomie wygłosić, to chce to robić… Aktywnie i bez narzekania na nadmiar obowiązków. Zresztą nadmiar nigdy mnie nie martwił – raczej bierność i niemożność służenia… Stąd cieszę się, że mogę. I niech tej służby będzie jak najwięcej. Wszak po to zostałem księdzem i nieustannie mnie to cieszy – tak samo, a może nawet bardziej, niż pierwszego dnia po święceniach…

I w tym kluczu czytam dzisiejsze Słowo… W kluczu pewnej elastyczności, która winna iść w ślad za… dojrzałością. Im człowiek dojrzalszy, tym winien być chyba bardziej otwarty na Boże pomysły, które nieraz mogą być całkiem zaskakujące. Dojrzałość nie polega na kurczowym trzymaniu się sprawdzonych rozwiązań, ale raczej na umiejętności świadomego wyboru tego, co lepsze. Nie zawsze to jest łatwe. Wszak im człowiek starszy, tym chętniej chadza po znanych sobie ścieżkach. Ale nie warto wyzbywać się całkowicie zdolności do ryzyka. W życiu duchowym jest ono wręcz konieczne, żeby nie popaść w stagnację. Żywy Bóg chce mieć żywych wyznawców, żywych do końca, zdolnych odczytywać Jego zaproszenia i podążać w ślad za nimi. A gdyby jeszcze w tym wszystkim odnaleźć kapkę radości – właśnie z tego dynamizmu, który jest w Bogu i w nas, z tego, że On jest zawsze świeży, fascynujący, nieprzewidywalny… Oto ideał młodych duchem, zachowujących świeżość aż do końca…

O północy zamierzam z radością wyjść do ołtarza… A że Msza w intencjach zbiorowych, to pamiętam o wszystkich – śpiących i czuwających…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz