czwartek, 27 września 2018

o niespokojnie panujących...


Photo by Paweł Furman on Unsplash
(Łk 9, 7-9)
Tetrarcha Herod posłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Chrystusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że zjawił się Eliasz; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. A Herod mówił: "Jana kazałem ściąć. Któż więc jest ten, o którym takie rzeczy słyszę?" I starał się Go zobaczyć.


Mili Moi…
Dziś zaczęliśmy świętować nasze imieniny… Pisze nasze, bo jest nas Michałów dwóch w tej wspólnocie. A rozpoczęliśmy dziś, ponieważ w sam dzień imienin zostało zaplanowane spotkanie w sąsiednim klasztorze, który też ma solenizanta. Żebyśmy więc mogli wzajemnie w tych radosnych, braterskich spotkaniach uczestniczyć, musimy to jakoś rozsądnie planować.

To, czym chcę się podzielić, to wcale nie menu z dzisiejszego obiadu, ile raczej siła braterstwa. Dla mnie, człowieka, który przyjechał „z misji” czymś zupełnie niezwykłym była obecność na dzisiejszym obiedzie… 20 braci. Przybyli z Gniezna, Kalisza, Inowrocławia, Zielonej Góry, Wrocławia, Gdańska. Oczywiście niektórzy zupełnie mnie nie znali i nawet nie wiedzieli do końca komu składać życzenia, ale nie o to chodzi… Chodzi o to, że chcieli być razem posiedzieć, pośmiać się, poucztować. Jeszcze nie jest źle, kiedy ludziom się coś chce… To był naprawdę miły dzień…

A nad Słowem? Myślałem dziś o wielu rodzajach niepokojów, które towarzyszą nam współcześnie. Większość z nich mieści się w kategoriach opisywanych dziś przez proroka Koheleta – marność. Nie jesteśmy bowiem w stanie ani zmienić, ani wpłynąć na rzeczywistości, których owe niepokoje dotyczą. Na przykład klasyczne zdrowie – można dbać o nie z wielką pieczołowitością i zakończyć życie w sposób zupełnie nieoczekiwany, jak mawiamy – przedwcześnie. Czasem lęk przed potencjalną choroba prowadzi do zachowań przedziwnych – choćby usunięcia narządu, który mógłby w przyszłości stać się siedliskiem choroby. Wystarczą silne przypuszczenia, a lęk już podpowie rozwiązania…

Ale są również niepokoje, z którymi możemy i powinniśmy coś zrobić. To tak zwane niepokoje sumienia. I myślę, że takiego właśnie doświadcza Herod, który przecież doskonale wie, że popełnia występek żyjąc z cudzą żoną, który ma krew Jana na rękach i którego niepokoi Jezus. Bynajmniej jednak nie prowadzi to Heroda do jakiejkolwiek zmiany, która mogłaby zakończyć ów niepokój. Łukasz stwierdza, że chciał Go (Jezusa) zobaczyć. Ale chyba nie starał się za bardzo, bo dopiero 23 rozdział Ewangelii Łukasza przyniesie nam obrazek z tego spotkania, które zresztą nie nastąpiło z inicjatywy Heroda…

Jezus jednak nie chce już z tym marionetkowym królem rozmawiać, na co Herod reaguje pogardą. Czy po tym spotkaniu śpi spokojniej? Czy niepokój, a może nawet lęk, który przecież w rodzinie Heroda szedł z pokolenia w pokolenie – lęk o władzę, o wpływy, o zachowanie status quo się skończył, czy może tylko się nasilił? Herod nie rozpoznał godziny swojego nawiedzenia. W milczącym Jezusie nie rozpoznał Mesjasza. Widział w Nim kuglarza żonglującego słowem, magika – cudotwórcę. Śnił więc dalej swoje mroczne sny, sny człowieka, któremu zdawało się, że panuje…

A dla śniących sny Heroda kojące słowa maryjnej pieśni:

I ludzkim snom błogosław dłonią jasną,
I oddal od nich cień codziennych trosk.
I tym, co znów nie będą mogli zasnąć,
Panienko, daj szczęśliwą, dobrą noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz