zdj:flickr/Nate Steiner/Lic CC
(Mt 23,23-26)
Jezus przemówił tymi słowami: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze,
obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to,
co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś
należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy
przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Biada wam, uczeni w Piśmie i
faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a
wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść
wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.
Mili Moi…
Piszę sobie i
piszę… I zastanawiam się dlaczego tak powoli mi tych stron przybywa? Wszak
zaangażowałem już niemal wszystkie przygotowane materiały, wykorzystałem niemal
wszystkie „fiszki” przeznaczone na drugi rozdział, a tu ciągle 53 strona. I dziś
ze zdziwieniem stwierdziłem, że popełniłem pewien drobny błąd edycyjny na swoją
niekorzyść. I nagle… znalazłem się na stronie 64. I od razu zrobiło mi się
lepiej… Zbliżam się więc do końca. Został mi jeszcze jeden, najmniejszy
paragrafik drugiego rozdziału. Wierzę, że do końca tygodnia będę mógł zamknąć ten
niemal dwumiesięczny epizod.
A koniecznie
trzeba go zamknąć, bo następne wydarzenia napierają. Za ponad tydzień
weekendowe rekolekcje z miejscową wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym. Czas
pomyśleć nad treściami rekolekcyjnymi… Oczywiście pomysły za mną chodzą. Czas
je po prostu ubrać w słowa. Do mojej skrzynki mailowej pukają już też
organizatorzy Forum Charyzmatycznego w Chicago prosząc o tematy konferencji.
Więc i im czas już coś wysłać. Nie będzie to spokojny wrzesień, oj nie będzie…
Ale za to sporo
dobrych rzeczy się dzieje… W sobotę ekpia przyjdzie montować nową klimatyzację
w kościele. To wprawdzie tylko uzupełnienie starej, ale dość duża inwestycja,
która, mamy nadzieję, znacząco pomoże nam przetrwać kolejne upały. Poza tym,
nasz nowy organista, którego od wielu miesięcy usiłujemy ściągnąć z Polski,
dziś dostał do ręki paszport ze świeżutką wizą. Kosztowało to nas wszystkich
ogromnie dużo wysiłku i cierpliwości, ale mam nadzieję, że Marcin za dwa
tygodnie pojawi się na naszym podwórku i muzyka w naszym kościele zabrzmi nową
jakością…
Wczoraj zadzwonił
do mnie miły starszy pan, aby upewnić się, czy jesteśmy franciszkanami. Bo on
jest z parafii, gdzie franciszkanie byli ponad 80 lat, ale już ich nie ma. Są
inni księża, ale on chciałby się dobrze wyspowiadać, dlatego dzwoni do nas i
prosi o podanie godzin Mszy i terminu, kiedy mógłby przyjść. Pisze o tym, bo to
dowód, ze zaufanie do zakonników, które ludzie często przejawiają, nie jest
kwestą szerokości geograficznej. Tak w Polsce, jak i tutaj nasza zakonność
trochę przyciąga ludzi, co dla mnie samego jest wielkim wyzwaniem. Żeby ją
eksponować, ale nade wszystko, żeby nią naprawdę żyć…
Dziś Pan mi
przypomina przez swoje „biada” jedną ważną rzecz… Życie wiary nie jest życiem
nerwowym. Nie polega na licytacji ważności przykazań. A już najmniej na tym,
żeby swoje własne preferencje duchowe narzucać innym. Słuchanie Boga i ufanie
Jemu ustawia rzeczywistość duchową we właściwy sposób ukazując hierarchię
prawd, za którymi należy podążać. Ile pokoju w życiu tracimy przez podkreślanie
rzeczy mniej ważnych kosztem tych prawdziwie istotnych? Jeden Pan Bóg wie… Ale,
co może jeszcze gorsze, jeśli nie rozpoznajemy tego, co ważne, a rozwijamy
wątki poboczne, zaburzeniu ulega nasza tożsamość. Już sami nie wiemy kim do
końca jesteśmy. Budujemy miraże życia duchowego. Dbamy o zewnętrzne wizerunki
samych siebie. Ale w środku jest tak pusto, że aż boli. Bo przecież Bóg nie
ulega naszym kłamstwom i nie potwierdza ich swoją obecnością. Cierpimy udając,
że On w nas jest… A to, co bierzemy za Jego obecność, jest tylko efektem
ubóstwienia samych siebie, formą kultu najmilszej frazy naszego życia – „a moim
zdaniem”… „Moje zdanie” króluje dziś na salonach. I ono ustala, co jest ważne,
a co nie… Bóg nie ma już tu czego szukać… Mięta, koper, kminek, komar, moje
zdanie, biada…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz