poniedziałek, 15 sierpnia 2016

kochać... po prostu...

zdj:flickr/laura/ Lic CC
J 15,12-16
Jezus powiedział do swoich uczniów: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje”.

Mili Moi…
Właśnie wróciłem z ważnej misji… Miałem spotkanie z J… W przestrzeni sakramentu pojednania. Jakie piękne są te spotkania, kiedy są chciane i kiedy dokonują się po długim czasie… J trochę się pochorował. Ale mam szczerą nadzieję, że sakrament namaszczenia chorych go wzmocni i Eucharystia, którą dziś sprawowaliśmy w jego domu, a która była prawdziwym świętem podźwignie go i uzdrowi. Pan jest dobry…

W takich chwilach zawsze odżywam. Bo nie robię w zasadzie nic szczególnego – do tego mnie Pan powołał i po to mnie stworzył. Nie dziękuje się miotle, że zamiata, bo do tego służy. Ja jestem światu potrzebny tylko i wyłącznie jako ksiądz, nie inaczej. A jednocześnie w takich chwilach mam poczucie, że robię coś absolutnie wyjątkowego. Staję wobec przeogromnej tajemnicy, której nie mogę ogarnąć swoim małym rozumkiem. Absolutny i wyjątkowy cud. Bóg pozwala mi ogłaszać wobec swoich dzieci, że anuluje im wszystkie życiowe mandaty. Nie ma ich!!! A oni są wolni… Dziś posłał mnie do swojego synka, do ukochanego przez Niego J. To jest ta jedna owca, dla której trzeba czasem pochodzić po górach. Ale warto…

A wszystko to dziś… W 75 rocznicę śmierci o. Maksymiliana, w uroczyste jego wspomnienie. Widzę go oczami mojej duszy, kiedy w Zakopanem, sam w gorączce, chory na gruźlice, idzie do sanatorium na każde wezwanie, czasem w deszczu, czy śniegu, o każdej porze nocy. Bo tam umiera człowiek. Bo trzeba go pojednać z Bogiem. Nigdy się nie skarży, nie narzeka. Po prostu idzie. Bo narzędzie Niepokalanej musi działać tak jak Ona chce, musi działać dobrze i skutecznie w Jej rękach. Dziś mogłem go naśladować. W dużo łatwiejszych warunkach. Ale jednak walka o duszę. Najpiękniejsza walka w jakiej można brać udział. Dziś choć troszkę poczułem się jego naśladowcą… Dziś też zrozumiałem dlaczego pisze doktorat właśnie o nim.

Dziś jakoś lepiej też rozumiem czym jest miłość. Jak prosto można ją komuś okazać. I jak wiele czasem ona kosztuje. Dziś widzę wyraźniej, że miłość uzdrawia. Łączy ludzi. Czyni z nich przyjaciół. Dziś widzę wyraźniej, co oznacza być przyjacielem Jezusa i pełnić Jego wolę. Takie wydarzenia otwierają oczy. I serce. Oby było ich jak najwięcej. Bo dzięki nim i ja się nawracam. Do służby. Do mojego powołania. Do pragnienia świętości, którego źródłem jest nasz Jezus. Taki dobry. Dla wszystkich, którzy tylko tej Jego dobroci zapragną.

1 komentarz:

  1. Ojcze Michale... Nie znam J. ... Znam E. ... Sercem i duszą i modlitwą byłam w tej misji... Dziś po raz kolejny doświadczam siły modlitwy wstawienniczej, "nicości" odległości
    (E.-N.J.) i radości z bycia narzędziem... AVE MARIA ! Niech Bóg w Trójcy jedyny będzie uwielbiony !!! E.B.

    OdpowiedzUsuń