niedziela, 28 sierpnia 2016

Ciebie nam brakuje...

zdj:flickr/Jolene Faber/Lic CC
(Mt 25,14-30)
Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem. Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem. Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność! Odrzekł mu pan jego: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.


Mili Moi…
Plan został zrealizowany. Drugi rozdział powstał. Trudno mi w to uwierzyć, ale 71 stron jakoś urodziłem. Oczywiście wartość tego dzieła wciąż jest zagadką, która rozwiąże się z chwilą przeczytania tego przez mojego Promotora. Mam nadzieję, że coś tam uda się z tego ocalić. Do tej pory, rzadko bo rzadko, ale przychodziło mi do głowy, że może by to wszystko rzucić i po prostu być księdzem. Tytuły przecież nie potrzebne mi do niczego, a ta praca to tylko kłopot. Oczywiście co do tytułów zdania nie zmieniłem, ale na tym etapie byłoby mi chyba żal wykonanej pracy. Więc nie pozostaje nic innego, jak „dopchnąć kolanem” i jakoś to skończyć. Ale przez chwilę musze odpocząć od pilnowania każdego słowa. Rekolekcje, które przede mną, pozwolą mi „mówić po ludzku”.

Dziś dostałem już plakat zwiastujący chicagowskie wydarzenie. To trochę realizacja moich marzeń. Zawsze mówię Panu Bogu, że jestem gotów na wędrowne życie… Trochę go doświadczyłem głosząc tu i tam, ale ostatnie lata to mocno osiadły tryb życia. Taki etap widocznie. A tu trochę radości z głoszenia w drodze… Wspólne prowadzenie rekolekcji z Marcinem zapowiada się jako duża Boża przygoda. Dziś się poznaliśmy. Wirtualnie wprawdzie tylko, ale ufam, że już nie długo spotkamy się na żywo, wokół Bożego Słowa…

W naszej parafii dzieją się dobre rzeczy… Trwa próba generalna przed jutrzejszym przedstawieniem o Miłosierdziu Bożym. Nasi parafianie wcielają się w role. Będzie pięknie. Zapraszam przebywających w pobliżu – po Mszy Świętej o godzinie 11am. A cały dzisiejszy dzień trwał montaż nowej klimatyzacji, która, mamy szczerą nadzieję, pomoże nam przetrwać następne, coraz gorętsze lata. Rozwijamy się więc powoli, ale systematycznie… Oby i ten duchowy rozwój szedł konsekwentnie do przodu. Ale to na razie nie mierzalne… Ufam, że łaska Boża zrobi swoje.

Tym bardziej, że każdy ma coś, co warto mnożyć. Dar. Cenny talent, dany mu przez Pana. Kiedy czytam dzisiejszą Ewangelię, myślę sobie, że wielu ludziom wydaje się, że są strasznymi biedakami, że nie mają nic. Tak bardzo w to wierzą, że się nie angażują – no bo przecież nic z tego nie będzie. Cóż oni mogliby wnieść cennego? Tymczasem Pan zdaje się dziś mówić – nie ma na świecie człowieka, który nie ma nic. Każdy otrzymał coś. I nawet jeśli wydaje mu się, że to bardzo mało, to trzeba pamiętać, że Boża matematyka jest zupełnie inna od naszej. W Jego oczach to, co po ludzku niewielkie, niejednokrotnie urasta do ogromnych rozmiarów. Dlatego naprawdę warto przejrzeć swoje zasoby. Sięgnąć do tego „mało”, przyjrzeć się temu „nic”. Bo może się nagle okazać, że nasza parafia najbardziej potrzebuje właśnie Ciebie, z Twoim „nic”. Że właśnie tego brakuje nam do pełni. Że właśnie za Tobą zawsze tęskniliśmy, nie zdając sobie z tego sprawy. Że właśnie Twój dar pomoże nam zrealizować Boży plan, który On ma dla nas wszystkich.

Nasza parafia to wielki mechanizm, w którym każda, najmniejsza nawet śrubka ma znaczenie. Niech Ci się nie wydaje, że nic nie znaczysz, bo nie widzisz siebie w tylu różnych posługach, które ludzie już podejmują. Uświadom sobie, że Duch Święty jest twórczy i z pewnością już wymyślił coś dla Ciebie. Bo Twój dar jest niezbędny – skoro go otrzymałeś. Bo Twoja posługa jest ważna. Bo liczy się tylko to, czy chcesz… Nie zakopuj więc talentu. Nie siedź na nim rozważając co mógłbyś zrobić, gdybyś miał więcej. Przyjdź z tym, co masz. Odkryj swój dar. Pozwól nam go podziwiać i nim się ucieszyć. Przekonaj się, że Bóg się nie pomylił… On się nie pomylił… Stwarzając właśnie Ciebie. I posyłając Cię do naszej parafii…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz