czwartek, 28 lipca 2016

On i Jego "wszystko"...

zdj:flickr/Fr Lawrence Lew, O.P./Lic CC
(Mt 13,44-46)
Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.


Mili Moi…
I znów się zaczęło… A może nigdy się nie skończyło… Dni mijają znowu tak szybko, że nie nadążam z niczym. Oczywiście próbuję pisać… Dzisiejszy dzień zakończyłem na 21 stronie. Ale wciąż przeraża mnie ogrom tego, co przede mną, a tempo jest za wolne… Jak ze wszystkim – są lepsze i gorsze dni…

Najbardziej mnie martwi, że nie mogę wdrożyć jeszcze jednego dyscyplinującego punktu dnia… Miał być namysł nad rekolekcjami. Sporo konferencji przede mną i choć właściwie wyczuwam kierunki, do których zaprasza mnie Pan, to jednak nic nie udaje mi się robić… Może jednak założenia okazały się zbyt śmiałe… Po prostu zwoje mózgowe się przegrzewają… Za dużo wszystkiego…

Ale za to… Czytam wieczorami przed snem książkę biskupa Rysia „Franciszek. Życie – miejsca – słowa”. Biskup Ryś zrobił zawrotną karierę, kiedy został biskupem. Ja miałem okazję słuchać go jeszcze jako rektora seminarium w Krakowie. Przekaz bardzo bezpośredni i słucha się go z przyjemnością. Za to książką… Majstersztyk. Sporo lat w zakonie żyję, ale jeszcze tak dobrych rekolekcji o św. Franciszku nigdy nie spotkałem… Zresztą ostatnio Pan Bóg przychodzi do mnie z wielką łaską, zwłaszcza podczas medytacji. I przypomina mi o ideałach, którymi zawsze chciałem żyć. Pokazuje, że słabo mi idzie, ale rozpala również we mnie nowe pragnienia… Kto wie, gdzie to się skończy. Ja jestem jednak wyraźnie powołany do wędrowania…

A dziś maleńkie słówko z Ewangelii, które czyni wielką różnicę. „Wszystko”. Nic więcej… Wszystko to nie trochę, to nawet nie dużo. Wszystko zakwestionować w swoim życiu ze względu na Niego. Jakąż to bezradność rodzi. Bo tu nic nie trzeba dopowiadać, uściślać, doprecyzowywać. Już jaśniej się nie da. A słysząc to, można tylko powiedzieć „tak”, albo „nie”. I w pierwszym odruchu wydaje się to takie proste. Powiem tak, a dalej to już jakoś będzie, jakoś się ułoży… I po chwili okazuje się, że się nie układa, że moja jedna decyzja rozbija się o miliony małych spraw w moim życiu… Bo jak to wszystko? To znaczy, że moją rodzinę, że moje pieniądze, że moje przyjemności, że moje poczucie bezpieczeństwa, że mój awans, że moje marzenia, że… Wszystko mam być gotów zakwestionować ze względu na Niego? To jakiś absurd… I zaczynamy się zachowywać, jakby Pan Bóg nagle to wszystko chciał nam zabrać. Zaczynamy zazdrośnie strzec. I dorabiamy ideologię… No przecież tak wszystkiego nie można… No przecież człowiek ma prawo do tego i owego… No przecież generalnie tak się poświęcam…

„A świstak siedzi i zawija w sreberka”, jak swego czasu określano niedorzeczności (żeby nie powiedzieć – pitu, pitu). I tak sobie spędzamy życie na zawijaniu w sreberka… życie… bo Życie jest tuż obok… wciąż nieodkryte…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz