sobota, 16 lipca 2016

ach, ten Maksymilian...

zdj:flickr/A. Currell/Lic CC
(Mt 12,14-21)
Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Oto mój Sługa, którego wybrałem; Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą.


Mili Moi…
Modliłem się o przełom i chyba nastąpił… Pierwsze pięć stron kolejnej odsłony mojej pracy wyszło wczoraj i dziś spod mojego pióra. Dzięki niech będą Najwyższemu… Nie ukrywam, że jest to dla mnie powód ogromnej radości, bo najgorzej jest przecież zabrać się do dzieła, a potem to już jakoś powolutku będziemy kontynuować… Pewnie ma w tym udział niemały sam święty Maksymilian, który pielgrzymuje po Ameryce w swoich relikwiach (jedyne, jakie świat posiada, to włosy z brody misyjnej zgolone o. Kolbemu i zachowane przez jednego z braci). We wtorek relikwie przybywają do Nowego Jorku i zamierzam spotkać się z o. Maksem na Brooklynie. Co więcej, wczoraj dotarła do mnie wstępna wersja obrazu św. Maksymiliana, który zawiśnie już w sierpniu w naszym kościele. Kumulacja radości zatem…

A dziś oczekiwanie na misjonarza, który jutro głosi u nas Słowo w ramach corocznej, diecezjalnej niedzieli misyjnej. No i pogrzeb L, który odszedł w wieku 37 lat. Wyjątkowy pewnie nieco, właśnie ze względu na to, że człowiek ten był tylko o rok starszy ode mnie, więc siła rzeczy myśli moje biegną do kresu, który, co widać po raz kolejny, może nadejść w każdej chwili i zupełnie nieoczekiwanie. Ale nie myślę dziś o tym z lękiem. Raczej ze spokojną ufnością, że Pan wie. I On ma to wszystko najlepiej zaplanowane.

Mateusz dziś w Słowie daje nam obraz Jezusa do kontemplacji. Odmalowuje Go słowami proroka Izajasza. I o ile Jezus często jest ukazywany w jakiejś dynamice mówienia, czy działania, o tyle dziś, mam takie wrażenie, jesteśmy zaproszeni do tego, żeby po prostu na Niego popatrzeć, nieco lepiej Jego misję zrozumieć, zachwycić się Nim samym. Dobry i pełen miłości, miłosierny i łagodny… Bardzo nam ta wizja Boga odpowiada. Jak zawsze jednak jest pewien mały haczyk… Aż zwycięsko sąd przeprowadzi… To również jest istotny element misji Jezusa. To wyzwala nieco z takiej „pluszowej i przytulaśnej” wizji Boga. On naprawdę dokonuje sądu na podstawie Ewangelii, o której nie przyszedł podyskutować z ludźmi, ale którą przyniósł jako Słowo Życia, absolutnie konieczne do przyjęcia. Ten wybór jest w nas, a Jego propozycja jest zawsze aktualna. Dobry i pełen miłości Bóg mówi nam, że możemy żyć na wieki w oparciu o to Słowo, żyć z Nim w nieskończonej szczęśliwości, albo… Możemy sobie dalej wyobrażać, że Jezus to taki pluszowy miś, który pogłaszcze nas po główce z takim samym misiowym uśmiechem, niezależnie od tego jak żyjemy i czyim słowem kierujemy się w naszym życiu… Wieczność jest w naszych rękach… I w Jego… Miłosiernych i czułych… Powspółpracujemy???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz