wtorek, 21 lipca 2015

przypominaj sobie...


zdj:flickr/Pink Sherbet Photography/Lic CC
(Mt 12,38-42)
Niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów rzekli do Jezusa: Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.

Mili Moi...
No jakoś przeżyliśmy niedzielę, choć chyba wcale nie było łatwiej. A spodziewałem sie, że obecność misjonarza nieco pomoże. Tymczasem do coniedzielnych obowiązków doszły jeszcze święte prawa gościnności. Ale na szczęście o. Leon dusza człowiek. Bardzo się starał mówić po polsku. Niestety wychodziło mu mniej więcej tak, jak mnie po angielsku. Ale i on i słuchacze dali radę...

Dziś natomiast postanowiłem przebrać pościel w kilku naszych pokojach gościnnych. A to związane z dużym praniem. Niemałe to osiągnięcie, bo za oknem 33 stopnie i wilgotność okrutna. Ale jedno dzieło odhaczone. Poza tym kijaszki... Poszedłem po południu, co było wyzwaniem, bo ani stopnia mniej... Spotkałem skądinąd kilku biegaczy, ale, co nie dziwi, wszyscy czarnoskórzy... Czują się jak ryba w wodzie, choć to może nie najlepsze porównanie... A poza tym... Trochę lektury. Wszedłem w obszar teologii maryjnej św. Maksymiliana... Niektóre stronice czytam więc po trzy razy i zastanawiam się czy ja śnię, czy piszę z tego doktorat :)

A wieczorem znów ucieszyłem się moim kapłaństwem... Telefonicznie umówiła się ze mną Boża dusza na spowiedź. Wiedziałem od razu, że nie z naszej parafii i miałem pokusę odesłać ją na niedzielę, ale Duch tchnął intensywnie... I przyszła dziś... I bardzo dobrze... Bardzo, bardzo dobrze... Ona będzie dziś spać spokojnie, a ja znów mam za co Panu Bogu dziękować...

Bo to chyba szara codzienność jest najbardziej niebezpieczna. Grozi rozluźnieniem relacji z Jezusem. Bo tak się nic nie dzieje... Jak jest źle, to częstokroć w myśl przysłowia - jak trwoga, to do Boga, znajdujemy się jakoś bliżej Niego. Jak jest bardzo dobrze, to jako ludzie wierzący też częstokroć upatrujemy w tym wyraz Jego błogosławieństwa. Najgorzej jak jest tak nijak... Wtedy może się pojawić tęsknota za jakimkolwiek znakiem... Tak trochę z nudów... Wtedy może się też pojawić takie myślenie, że ludzie niewierzący mają się lepiej... Więc może ten Pan Bóg mógłby jakoś dowieść, że jednak ma nas w swojej opiece... I zaczyna się wystawianie Go na próbę...

Tymczasem ten nijaki czas jest zwykle pełen Jego działania... Takiego, do którego już przywykliśmy, choć w niczym nie ujmuje to jego cudowności... Izraelici idą po pustyni, widzą słup ognia i obłok, który ich prowadzi, odzyskują utraconą dawno wolność... A nie potrafią się tym cieszyć... Bo dookoła tyle zagrożeń i niepewności... A czy ten Pan Bóg to tak naprawdę się o nas troszczy... Popatrz w codzienność i dostrzeż miliony Jego interwencji... Bo On jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz